środa, 2 marca 2011

O czym nie wiem, czyli o kwarkach, hadronach i gwiazdach

- Widzi pan – tłumaczył mi – uważam, że umysł ludzki to pusty pokoik, który powinno się umeblować według własnego wyboru. Szaleniec wpakuje weń wszystkie napotkane graty, a naprawdę mu potrzebne pozapycha gdzieś po kątach (…). Natomiast wytrawny rzemieślnik na polu pracy umysłowej przebiera w tym, co pcha do mózgu (…) Dlatego niesłychanie ważne jest, żeby nie dać niepotrzebnym wiadomościom wypchnąć potrzebne.
- Dobrze, a układ słoneczny…
- A cóż on mnie obchodzi! – niecierpliwie przerywa Holmes. – Twierdzi pan, że kręcimy się wokół słońca. Dla mnie i dla mojej pracy byłoby to obojętne, gdybyśmy się obracali nawet koło księżyca.
Artur Conan Doyle, Studium w szkarłacie


O Gottfriedzie Wilhelmie Leibnizu, siedemnastowiecznym myślicielu mówi się, że był ostatnim człowiekiem, który posiadł całą wiedzę swojej epoki. Całą wiedzę! Jakiż to musiał być człowiek!… I jaka to musiała być epoka[*].
Jak wyglądała wówczas wiedza? Tworzyła ją nauka przeniknięta religią, albo może religia bardziej lub mniej dopuszczająca do głosu naukę. Dziś taką wiedzę nazwalibyśmy szarlatanerią. Albo i tak nawet nie. Tamta wiedza byłaby dla nas czasem pewnie po prostu rojeniami wariata. Dopuszczała przecież teorie o ludzie zamieszkującym Księżyc i rodziła w związku z tym całkiem poważnie traktowane dylematy fizyczne, filozoficzne i teologiczne dotyczące tego ludu; pozwalała na próby leczenia rannych przez oddziaływanie nie na ranę, ale na broń, która ją zadała; nie wyjaśniła do końca kwestii tego, czy ludzie żyjący na Antypodach chodzą do góry nogami, ale zakładała, że może tak być. Ale powstawały wówczas i poważne dzieła nauki, przecież o takim, dajmy na to Pascalu, do dziś uczymy się w szkołach. Tak czy inaczej, Leibniz podobno ogarniał cały ten chaos, tą wiedzę i to szaleństwo.
Kiedy myślę o Leibnizu, zastanawiam się, czego nie wiem i uzmysławiam sobie, że jest tego całkiem sporo. Nie wiem wielu rzeczy. Cały czas się uczę, dowiaduję nowych faktów. W przeciwieństwie do Leibniza jednak, nigdy nie nauczę się wszystkiego. Dziś to raczej niemożliwe. Dziś dociera do nas tyle informacji, że jak mawia Zygmunt Bauman, opanowujemy przede wszystkim sztukę zapominania – jest ona dużo bardziej przydatna, niż sztuka zapamiętywania.
Nie wiem wiele na temat fizyki. Uczyłem się jej oczywiście w szkole, ale większość tego, czego się nauczyłem, zapomniałem. A o ilu rzeczach się nie uczyłem, bo mój nauczyciel pozostał w epoce Newtona? Nie wiem dokładnie na czym polega  teoria względności. Albo co zakłada teoria strun. Albo jak działa akcelerator cząstek i po co rozpędza się cząsteczki w Wielkim Zderzaczu Hadronów. I co to w ogóle tak dokładnie są te hadrony.
Niewiele wiem na temat najnowszych osiągnięć medycyny, nie zrozumiałbym pewnie, za co dostał nagrodę tegoroczny noblista z dziedziny chemii.
Nie wiem, co to jest sarkoidoza, chociaż doktor House, którego poczynania regularnie śledzę, diagnozuje ją średnio w co drugim odcinku.
Nie znam założeń wszystkich religii, nawet tych, które jednoczą setki tysięcy, a nawet miliony wyznawców. Nie znam wielu teorii filozoficznych.
Nie znam dzieł wielu współczesnych literatów, nawet tych wielkich, których podobno wstyd nie znać. Ani wszystkich dzieł klasyków.
Nie wiem, jak naprawić mój komputer, kiedy się zepsuje i jak on właściwie – tak naprawdę działa. A przecież spędzam z nim sporo czasu. Codziennie.
Nie wiem, czy Katastrofa, to była katastrofa, czy zamach – wiem jednak, że wolałbym już o niej nie słuchać. Szczególnie codziennie.
Nie wiem, jak działa giełda.
Nie wiem, kto wygrał ostatnią edycję Tańca z Gwiazdami ani kto tańczy w najnowszej. Prawdę mówiąc, nie wiem nawet, czy jest jakaś najnowsza, choć zakładam, że jest. I w ogóle – prawdę mówiąc –  nie wiem, co to za gwiazdy.
Nie wiem kto prowadzi w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata w skokach narciarskich i Formuły I. I czy te mistrzostwa trwają, czy się zakończyły?
Nie jestem pewien, czy wiem, kiedy jest spalony. Coś tam wiem, ale nie wiem, czy mam rację?
Nie wiem, kto zabił Kurta Cobaina i czy ktoś to w ogóle zrobił, choć z tego powodu nie mam kompleksów, bo tego nie wie nikt. Ale niektórzy się domyślają.
Nie wiem, jaki jest sens działań naszego rządu ani czy te działania w ogóle opierają się o jakieś sensowne założenia.
Nie wiem, co mi piszczy w samochodzie i nawet nie mogę dokładnie zlokalizować, gdzie piszczy, ani co potencjalnie może tak piszczeć. Nie będę w związku z tym wiedział, czy mechanik mnie naciągnął, kiedy się do niego udam.
Nie wiem, co oznaczają numerki przy tych wszystkich E, które codziennie zjadam i wypijam.
Nie wiem wielu rzeczy – łącznie z takimi, które mnie bezpośrednio dotyczą. Czy gdybym wiedział, życie byłoby prostsze? Może pełniejsze? Może ciekawsze? A może czasami lepiej jednak nie wiedzieć?
Nie wiem.


[*] Leibniz żył – według własnego przekonania – na najlepszym ze światów, na świecie tak dobrze funkcjonującym, że lepszego nie można by sobie nawet wyobrazić. Może to go motywowało do zdobywania wiedzy na temat tego świata? A może – i to już moja złośliwa sugestia – jego wiedza nie była wcale tak pełna, i stąd wynikał ten optymistyczny wniosek na temat świata?

6 komentarzy:

  1. Prawdę mówiąc dzisiejsza epoka bombarduje nas taką ilością zdarzeń, że jeśli wiemy coś w miarę na bieżąco w jednej dziedzinie to i tak jesteśmy wielcy! A jeśli tą dziedziną jest przypadkiem nasza praca, a nie tylko hobby, to mamy farta!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Leczenie poprzez oddziaływanie nie na ranę, ale na broń, która ją zadała... Desperate, jeśli oderwiemy się od krwawiącej materii, jest to głęboko sensowne i celowe, uwierz mi :) I być może nawet logiczne - ale tego akurat nie wiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aneto, dzis odkryłam, ze to prawda ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Im więcej wiemy jako gatunek, tym mniej wiemy jako poszczególni ludzie. Gdyby po jakiejś katastrofie zostało na Ziemi nawet całkiem sporo naukowców, techników itp. nie bylibyśmy w stani odtworzyć ani technologii ani cywilizacji.
    Nie wspominając o całym dorobku humanistycznym...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja ci odpowiem najpierw po rockowemu: "Curiosity killed the cat".

    A teraz rozwinę: większa wiedza może Cię doprowadzić niemalże do obłędy, gdyż: na ten przykład, ja po moich studiach psychologicznych, już nie powiem: "aaa, ta Zośka głupia jest jak but!", tylko zacznę kombinować: "Hmmm... może miała ciężkie dzieciństwo? a może ma taką neurotyczną osobowość...?".

    No strasznie może skomplikować życie, ta wiedza.... ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Anulla - pewnie tak jest, ktoś powiedział kiedyś podobno, i podobno to był ktoś mądry, że świadomość jest chorobą :-)

    OdpowiedzUsuń