czwartek, 10 listopada 2011

Co Milan Kundera ma do powiedzenia na temat Hanki Mostowiak, czyli jak mi się udzieliła ogólnonarodowa żałoba


Nie znałem, nie lubiłem, w ogóle nic mnie z tą panią nie łączyło. Nie wiedziałem, czy ma dzieci ani co słychać u jej męża; nie miałem pojęcia nawet, czy takowy istnieje. Nie interesowało mnie, gdzie mieszka, gdzie pracuje, czy dotknął ją kryzys gospodarczy. Nie powinno mnie zainteresować, że nie żyje. Nie ona jedna przecież odeszła tego dnia. Można oczywiście pochylić głowę na chwilę, zadumać się nad człowieczym losem, nad wiecznością, ulotnością życia, nad tym, że jesteśmy jak ta trzcina, o której pisał Pascal. Można, ale żeby jakoś specjalnie się nad tym skupiać?
Siedzi jednak w głowie ta śmierć. Ten wypadek straszliwy, ten szyderczy uśmiech losu, to nieszczęście.
Człowiek jest tylko trzciną – zatrzymajmy się jednak przy Myślach Pascala. Nie trzeba, by cały wszechświat uzbroił się, aby go zmiażdżyć: mgła, kropla wody wystarczą, aby go zabić… Mgła, kropla wody – zgoda. Ale żeby  karton!
Nie wytrzymałem, uległem płytkiej pokusie i wpisałem w wyszukiwarkę Youtuba: Hanka Mostowiak. Znalazłem filmik zatytułowany Ostatnia podróż Hanki Mostowiak. Widziałem jak pani Hanna jedzie samochodem, jak rozmawia z… tą drugą panią. Widziałem ten dramatyczny moment, kiedy dziewczynka z rowerkiem, idąca sobie spokojnie poboczem, teleportowała się nagle na środek jezdni. Widziałem wyraz przerażenia na twarzy pani Hanny. Widziałem też slalom, jaki wykonał w zwolnionym tempie seledynowy samochód. W końcu widziałem i kartony.
Twórcy polskiej kinematografii zaskoczyli mnie już kilka razy (przypadek Hanki zaliczam do ‘kinematografii’ być może niesłusznie, ale na świecie panuje przecież taki trend, że to, co ważne jest w serialach, bo kino jakoś nie nadąża za czasami, czuję się wiec usprawiedliwiony). Pamiętam pewien seans w kinie, podczas którego mój kolega – tak twierdzi do dziś – przeżył śmierć kliniczną, a ja też byłem bliski tego stanu. Oglądaliśmy widowisko pod złowieszczym tytułem Klątwa Doliny Węży. Kto nie widział, powinien nadrobić tą zaległość. Kolega – wróćmy do niego – twierdzi, że umarł ze śmiechu, a skoro później mi o tym opowiedział, musiała to być śmierć kliniczna. Dowodzi to mocy filmu. Polecam, naprawdę. Pewnie można znaleźć co ciekawsze fragmenty na Youtubie, ale fragmenty nie oddadzą klimatu całego dzieła (choć może – w tym przypadku chyba nawet fragment może razić brakiem spójności). Później był Wiedźmin. Pracujący przy Klątwie spece od efektów specjalnych znaleźli widocznie nową pracę. Tak spektakularnej walki z gumowym potworem nie oglądaliśmy od czasów Eda Wooda i jego Narzeczonej potwora z wielką kreacją Beli Lugosi.
A teraz to: Hanka Mostowiak wjeżdża w kupę kartonów i umiera. To znaczy ginie. I to w tym samym mniej więcej czasie, kiedy ponad dwieście osób przeżywa lądowanie Boeningiem bez podwozia. Coś tu się nie trzyma kupy.
Zastanawiam się: czy to żart? Tysiące, setki tysięcy czy ilu tam telewidzów czekało na tą chwilę. Zapewne wszyscy oczekujący spodziewali się dramatyzmu, emocji. Otrzymali pseudo-widowiskowość, pseudo-aktorstwo, pseudo-logikę. Biorąc pod uwagę, że scena śmierci Hanki była częścią serialu stworzonego przez publiczną telewizję, którą i ja utrzymuję ze swoich podatków – czuję się osobiście urażony.
Wolałem już Klątwę Doliny Węży. Tam też były kartony, ale przynajmniej miały wycięte zęby, żarówki w dziurach robiących za oczy i te żarówki nawet mrugały. A z paszczy, zza kartonowych zębów leciał prawdziwy dym. To było coś.
Po co o tym wszystkim piszę? Co mi w sumie przeszkadza, jak zginęła Hanka Mostowiak? Trochę przeszkadza. A trochę – wywołuje refleksję. O czym myślę? O kiczu. I kiedy patrzę, jak Hanka wjeżdża w stertę kartonów a potem widzę seledynowy samochód na tle nieba, samochód nawet nie draśnięty, to myślę: kicz w formie czystej. I taki kicz porywa miliony.
Co to jest kicz? Pewnie znawcy sztuki, tej współczesnej zwłaszcza, mają swoje teorie i definicje. Że to kategoria estetyczna i tak dalej. Do mnie najlepiej trafia określenie Milana Kundery, zapisane na kartach Nieznośnej lekkości bytu. Kicz jest absolutną negacją gówna w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu – pisze Kundera. Kicz to sytuacja, w której gówno jest zanegowane i wszyscy się zachowują, jakby nie istniało. Czyli kicz, to pozbycie się wszystkiego tego, co dla człowieka niewygodne, co go brzydzi i zniesmacza. To taki wypadek samochodowy, w którym samochód rozbija się o kartony. Nie o drzewo. Nie zderza się z Tirem. Po prostu ląduje na stercie czystej tektury. Nie ma pogiętej blachy, odłamków szkła, przede wszystkim nie ma zakrwawionych, poranionych ofiar. Wszystko jest sterylne. I tylko wiemy, bo nam to zapowiedziano tydzień czy miesiąc temu, że ten wypadek – to śmierć Hanki. Czyli nie ma tu nawet smutnego zaskoczenia i szoku dla widzów. Absolutny barak gówna. Jakoś mi ta estetyka nie pasuje.
W takich sytuacjach doceniam fakt nie posiadania telewizora. Przynajmniej rzadziej robi się ze mnie idiotę.

11 komentarzy:

  1. Nie znam kobiety. Ani osobiście, ani też ze śledzenia jej losów. Telewizor mam. Korzystam w celu "House'a" oraz horrorów klasy G ;)
    Ale wtedy pozwalam na robienie z siebie kretynki świadomie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe szczęście, że na Okęciu nie było żadnych kartonów, bo chyba nawet kapitan Wrona by nie wylądował...

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam, aż szanowna nieboszczka dostanie nagrodę Darwina. Może odbierze osobiście;)
    A uwierzysz, że jeszcze nie miałam okazji obejrzeć tej fascynującej sceny? Od kilku dni obiecuję sobie to nadrobić, ale jakoś... No, może nie jestem psychicznie przygotowana;p
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie oglądam seriali, ale o śmierci Hanki wiem z internetu. WP podała to na głównej stronie. Poczułem się dziwnie, kiedy zobaczyłem że interes narodowy jest mniej ważny, niż pozorowana śmierć aktorki.

    OdpowiedzUsuń
  5. JM - dzięki :-)

    Elu - jeśli o te horrory chodzi - jakieś ciekawe tytuły? A jeśli o klasie G mowa, wspominana 'Dolina Węży' się wpisuje jak najbardziej. Choć to może nawet klasa H, albo i K...

    Bosy - z kartonami, jak widać, nigdy nic nie wiadomo :-)

    Agato - polecam obejrzeć, w celach poznawczych, bo...

    ...pisanyinaczej - to jest waśnie ciekawe zjawisko: bardziej nas obchodzą symulakry, kopie bez oryginałów, niż realność. A WP swoją drogą przoduje w takich zestawieniach: trzęsienie ziemi i ciąża Anny Muchy; karambol na autostradzie i tyłek Dody... jakby wszystko było tak samo ważne. A może - dla statystycznego internauty - jest? To jest dopiero przerażające!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet mi nie mów; otwieram onet, czy inną interię dla poglądu i przeglądu, a tam o muchach, dodziach, szpakach, etc, zjeżdżam na dół i wiedzę pod "plotki" podobne artykuły, podjeżdżam do góry i oczom nie wierzę, że TAMTO to pod KULTURA było... Się trzymam tvn24, chociaż nagłówki mnie wykańczają;)

    P.S. - Już widziałam. Wersję skróconą. Jedyne, co mam do powiedzenia, to: i już?...
    Hanka chyba na zawał zeszłą.
    Swoją drogą chyba takie rzeczy tworzone są przez rząd, żeby internauci nie czepiali się kryzysu (tak dla odmiany;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Panią Mostowiak znam, a jakże;) O tym, że ma zginąć wiedziałam. Pomyślałam sobie, że obejrzę, czemu nie... miliony obejrzą, to i ja, ale się zagapiłam w jakiś blogi i scena mi umknęła. Oglądał mój M. I mówi: "lipa, nie zginęła w jakieś kartony wjechała". A na drugi dzień, żałoba narodowa... ciekawostka... Już nic mnie nie zdziwi w naszej kinematografii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bella - no mało spektakularne to to było...

    Witam i zapraszam do dalszego czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ad Desperate Househusband) A ty myślisz, że ja tytuły zapamiętuję? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też się nad tym zastanawiałam, jak można zginąć w kartonach i mi wyjaśniono, że umarła ona była nie w wyniku zderzenia z kartonami, a w wyniku pęknięcia tętniaka.
    Nie wiem, ale mam ubaw oglądając coraz to nowe obrazki z kwejka o tym jak karton zabił Hankę. I tak cała Polska (i pół Europy, wszędzie tam gdzie Polacy) śmieje się z czyjejś śmierci. To jest dopiero masakra

    OdpowiedzUsuń