czwartek, 17 listopada 2011

Jak ustawić książki na półce

W oczekiwaniu na listonosza, który powinien mi lada dzień przynieść zamówione książki, zerknąłem na regał. Nie zmieszczą się! – pomyślałem. Nie będzie na nie miejsca, trzeba coś z tym zrobić. Całe szczęście, mam pole do manewru. Bo książki trudno byłoby zmieścić nie tyle na półce, nie tyle na regale, co w odpowiednim porządku.
Bo przecież to nie jest wszystko jedno gdzie i jak książka stoi.
Książka stać powinna, przede wszystkim, zgodnie z podstawową regułą, czyli na swoim miejscu. To  miejsce, choć mogłoby się inaczej wydawać, nie jest nigdy przypadkowe, wręcz przeciwnie, jest determinowane przez kilka co najmniej zmiennych.
Przede wszystkim książki są pogrupowane. Grupuje się je ze względu na nazwisko autora, gatunek literacki, jaki książka reprezentuje, tematykę. Podzielenie książek na grupy czasami jest łatwe, czasami trudniejsze. Trudności pojawiają się wtedy, gdy grupy zazębiają się.
Żeby nie snuć tu tylko teoretycznych czysto rozważań, posłużmy się przykładami. Książki autorstwa sir Arthura Conan Doyla na przykład, należą do dwóch grup, które nie zazębiają się, ale pokrywają, a właściwie zależność między nimi jest taka, jak między zbiorem i jego podzbiorem. Mianowicie: książki sir Arthura Conan Doyla należą oczywiście do grupy kryminałów. Stoją więc w sąsiedztwie dzieł Dashiella Hammetta, Raymonda Handlera, Jeana Clude’a Izzo i innych twórców gatunku. Należą też, co naturalne, do grupy książek autorstwa sir Arthura Conan Doyla, która stanowi podzbiór grupy kryminałów. Z opowieściami o Sherlocku Holmesie nie ma więc problemów. Pozostaje je po prostu umiejscowić na odpowiedniej półce i na danym jej fragmencie.
Ale taki na przykład Umberto Eco. Jego książki należą oczywiście do grupy książek jego autorstwa (to stwierdzenie banalne), ale jeśli chodzi o przynależność do innych grup, mamy już pewne komplikacje. Przede wszystkim trudno je sklasyfikować gatunkowo. Bo co innego Imię róży, co innego zaś Wyspa Dnia Poprzedniego. Te jednak da się jeszcze opanować czyniąc mały wybieg i stawiając na pierwszym miejscu, jako czynnik klasyfikujący, po prostu nazwisko autora. I tak stoją obok siebie Imię róży, Wyspa, Tajemniczy płomień królowej Loany, Baudolino. Za chwilę stanie obok nich Cmentarz w Pradze – kiedy już doczekam się na wspomnianego wcześniej listonosza. I wszystko byłoby jasne i proste, gdyby nie pytanie: co zrobić z Zapiskami na pudełku od zapałek? I co więcej: co zrobić z Podziemnymi bogami? No bo przecież to już inna grupa, niż wymienione wyżej dzieła. Bo esej, to nie to samo, co powieść. I tak Podziemni bogowie stają po stronie literatury naukowej, zajmując jednak skrajne w tej grupie miejsce. Sąsiadują z Jeanem Baudrillardem, Slavojem Žižkiem, dalej – z tomami autorstwa Zygmunta Baumana.  Po drugiej stronie stoją Zapiski i powieści.
Jedne od drugich zaś oddziela stosik.
Tu na chwilę zatrzymajmy się przy stosiku właśnie. Książki na półce bowiem mogą nie tylko stać, ale i leżeć. A leżąc, mogą tworzyć stosik. Rola stosiku jest właściwie jedna: chodzi o zaoszczędzenie miejsca. Stosiki na moich półkach powstały w wyniku obserwacji serii wydawniczych. Otóż okazuje się, że serie złożone z ustawionych na półce książek, są czasem dłuższe niż wyższe. Co za tym idzie, gdy serię się odwróci (czyli poszczególne książki serii się położy, całą zaś serię – postawi na sztorc, tworząc rzeczony stosik) zyskuje się trochę miejsca, bo cała seria zaczyna zajmować powierzchnię półki równą wysokości jednej książki, zamiast długości całej serii. Poza tym serie w stosiku można łączyć, zyskując jeszcze więcej miejsca. I tak sektor zajmowany przez kryminały zamyka stosik zbudowany z serii powieści Marka Krajewskiego o Eberhardzie Mocku, niedługiej jeszcze serii tegoż autora o Edwardzie Popielskim oraz serii autorstwa Borysa Akunina o Eraście Fandorinie.
Poza grupowaniem, miejsce książek na półce wyznacza stosunek, jaki ma do nich ustawiający, czyli zwykle właściciel księgozbioru. Stosunek może wynikać z prostych sentymentów. Może wynikać też z praktyki codziennej: po jedne książki sięgamy z różnych powodów częściej, po inne rzadziej. Na jedne lubimy po prostu patrzeć – dobrze więc, gdy stoją na wysokości oczu; inne lubimy dotykać – niech więc stoją pod ręką.
Niby prosta rzecz – ustawić książki na półce. A jednak, jakie logistyczne wyzwanie! Miłe to jednak zajęcie: ustawiać, przestawiać, porządkować. Przeglądać. Otwierać. Odstawiać, grzbiety równając do szeregu.
Miłe jest też przeprowadzenie małego przegrupowania, dokonanie niewielkich przesunięć, by zrobić miejsce na nowe nabytki. Tu podniesiemy stosik, tu przerzucimy kilka pozycji na inną półkę, i już można wstawić nowości na miejsce, które na nie od dawna czekało, choć może i nie było tego widać.

5 komentarzy:

  1. O tym pisze Anne Fadiman własnie...

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki w rękach nie miałem, ale przyznaję, że Twoja recenzja mnie zainspirowała. Bo książki, to jednak nie tylko czytanie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie, właśnie - ostatnio zrobiłam porządek w "strefie kariery" feng shu: pochowałam jasny niedokompletowany serwis kawowy, jakieś tam jeszcze inne filiżanki i na półce postawiłam Murakamiego i kilka innych ulubionych, "dostanych" i nowych autorów. Od razu zrobiło się optycznie i duchowo lepiej.
    Tak nawiasem mówiąc układam ulubionymi autorami, a jak się pokończą, to seriami, albo tematycznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiednie (co jest odczuciem nader subiektywnym) ustawienie książek na półkach to jedna z pierwszych rzeczy, jakie należy zrobić po wprowadzeniu się do nowego mieszkania. Od tego zaczyna się dom :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rety, porządniś z Ciebie Desperacie. U mnie wszystko leży na kupie - na wierzchu zawsze to, do czego sięgam najczęściej. ;-)

    OdpowiedzUsuń