Znamy pewnie
wszyscy, bardziej lub mniej dokładnie, historię Sokratesa. Ojciec chrzestny
zachodniej filozofii tak długo wystawiał nerwy swoich współobywateli na próbę,
wytykając im błędy i udowadniając ignorancję, aż miarka się przebrała –
Ateńczycy postawili go przed sądem,
osądzili i skazali. Piękna zemsta. Koniec pieśni.
W swojej mowie
obronnej Sokrates porusza ciekawą kwestię, mówi o Daimonionie, wewnętrznym
głosie. To pochodzi stąd, że jakeście to
nieraz ode mnie słyszeli, mam jakieś bóstwo, jakiegoś ducha, o czym i Meletos
na żarty w swoim oskarżeniu pisze. To u mnie tak, już od chłopięcych lat: głos
jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, cokolwiek bym
przedsiębrał, a nie doradza mi nigdy. Coś, jednym słowem, odradzało
filozofowi popełnianie głupstw. Ten mój
zwyczajny, wieszczy głos (głos ducha) zawsze przedtem, i to bardzo często, się
u mnie odzywał, a sprzeciwiał mi się w drobnostkach nawet, ilekroć miałem coś zrobić nie jak należy – tłumaczy dalej
oskarżony.
Wyobraź sobie, leżysz na plaży, w pełnym
słońcu, a nagle z twojego smartfona, komórki, dźwięk i głos: „zejdź ze słońca,
alternatywnie załóż czapkę, dawka słońca wykorzystana” albo: „stres trwa, nie
wchodź do pokoju szefa” – to wcale nie jest science fiction, w przyszłym roku
prototyp takiej aplikacji, opartej o naszą biologię, o komórkę, o synapsy
nerwowe będzie nam zaprezentowany… mówi pani w radio. Słucham i uszom nie
wierzę. Sokrates – myślę – przewraca się pewnie w grobie. I odbija mu się
cykutą.
Pan Wynalazca,
pracujący nad cudowną nowością tłumaczy: Jest
ktoś, kto stale podpowiada ci co masz robić. Tym kimś jest twoje ciało! Słuchaj
swojego ciała. Coś w tym jest. Nie
jest to jednak nic nowego ani odkrywczego. To oczywiste, że ciało informuje
nas, kiedy jesteśmy zmęczeni, głodni, produkuje adrenalinę, kiedy powinniśmy
brać nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie. Ciało nam mówi: przesadziłeś
wczoraj! i wali nas niczym obuchem w sam środek czoła, od środka, z nadzieją,
że zapamiętamy tę nauczkę do czasu kolejnej imprezy i postaramy się więcej nie
przesadzać.
Pan Wynalazca
dostrzega jednak pewien problem: Nikt nie
uczy nas, jako dorosłych i tym bardziej jako dzieci, jak słuchać swojego ciała –
tłumaczy. I od razu daje rozwiązanie, w postaci swojego wynalazku: Tymczasem, gdybym mógł kliknąć na swoim
telefonie na malutką aplikację, którą sobie ściągnąłem z sieci, ta aplikacja po
krótkiej chwili powie: „hej, poziom twojego podenerwowania przekracza kulturalna dawkę, dlatego nie
zbliżaj się do żadnego człowieka przez co najmniej trzydzieści minut…
Co za głupoty!
Cała sprawa
prezentuje się tym gorzej, że Pan Wynalazca jest psychologiem. Nie jakimś tam
Wielkim Elektronikiem, nie specem od nanotechnologii marzącym, żeby każdemu po
urodzeniu pakować czip pod czaszkę. Pan Wynalazca jest psychologiem i powinien
głowić się raczej nad tym, jak uczyć ludzi swojego ciała słuchać, a nie jak ich
rozleniwić do tego stopnia, żeby nie myśleli już nawet o tym, czy chce im się
jeść, czy może jest im zimno albo czy muszą skorzystać z toalety.
Kto wie, może
gdy aplikacja się przyjmie, Wynalazca zacznie ją rozwijać. Dwie osoby mające
ściągniętą aplikację nie będą już musiały ze sobą rozmawiać, wystarczy że uruchomią
bluetooth w swoich telefonach. Urządzenia rozpoznają emocje swoich właścicieli i
prześlą do siebie wzajemnie odpowiednie sms-y. Ilu małżeńskich kłótni udało by
się uniknąć! Normalnie Nowy Wspaniały Świat, zamieszkały przez świadomych
swoich potrzeb ludzi, doskonale skomunikowanych…
Inna rzecz, że
osobiście mam wrażenie, że podobną aplikację zainstalowałem sobie swego czasu,
w Urzędzie Stanu Cywilnego. Od kilku lat słyszę czasem ten głos, dochodzący z
zewnątrz, z całą pewnością nie będący więc głosem Daimoniona: Nie jedź tak szybko, zdejmij nogę z gazu, opcjonalnie
zatrzymaj się i zamień ze mną miejscami! Albo: Nie pij już piwa, które to już? I tak dalej. Aplikacja działa i
jest aktywna. Gdybym jeszcze uzupełnił ją o dodatkowy głos rozsądku dobywający
się z telefonu, zwariowałbym jak nic. Człowiek musi przecież czasem być
nierozsądny, tak dla zdrowotności. I żadne bóstwo, duch jakiś a tym bardziej aplikacja
nic tu nie zmienią.