poniedziałek, 28 października 2013

Klasyczna logika i BHB, czyli jak kombinuje czterolatek




Gucio, chcesz obiad? – pytam. Lepiej się upewnić, bo po przedszkolnym podwieczorku Chłopaki nie zawsze mają ochotę na jedzenie w domu. Gucio nie odpowiada, pytam więc ponownie: Będziesz jadł obiad? Znowu nic. Gutek! – zaczynam się niecierpliwić – nakładać ci, czy nie? Nie wiem – pada w końcu odpowiedź. Czy ja chcę obiad? – słyszę mruczenie pod nosem. Myśl, mózgu, myśl!
Myśl, mózgu – a mózg myśli. Zdumiewające, jakie operacje potrafi wykonać mózg małego dziecka.
Kiedy latem wybraliśmy się nad morze, Chłopacy byli niepocieszeni faktem, że na autostradzie co chwila ktoś nas wyprzedzał. Czemu jedziemy tak wolno? – pytali. Powody były dwa, oficjalny i faktyczny. Faktyczny był taki, że żona nie pozwalała mi depnąć tak, jakbym chciał (Zwolnij… nie tak szybko… Uważaj!!). Oficjalny… Bo mamy stary samochód, nie możemy nim jechać szybciej – tłumaczyła Chłopakom mama.
Zmieniliśmy właśnie auto. Nowe nie jest co prawda wiele młodsze od starego, ale dla Chłopaków to mimo wszystko „nowy samochód”. Na wieść o nabytku Tytus zareagował błyskawicznie: To jak teraz będzie lato i będziemy jechać nad morze tą drogą, gdzie można szybko jeździć, to my będziemy wszystkich wyprzedzać! Proszę, jakie piękne rozumowanie, wniosek bezbłędnie wyciągnięty z dostępnych przesłanek: skoro do tej pory jeździliśmy wolno (nawet na tej drodze, gdzie można szybko jeździć, czyli na autostradzie), bo mieliśmy stary samochód, to teraz, skoro mamy nowy, będziemy mogli jeździć szybko! Proste i logiczne.
Mama się oczywiście z Tytusem nie zgodziła, ale przecież nie od dziś wiadomo, że kobiety kierują się logiką nieco odmienną, nieklasyczną, z zasady wielowartościową. Jednym słowem – wyższa szkoła jazdy.
Tytus upiera się ostatnio, że ma już cztery lata. Czwarte urodziny będzie obchodził dopiero w grudniu ale nie możemy mu wytłumaczyć, że do tego czasu jest oficjalnie trzylatkiem. Ma cztery lata i koniec. Nie mogłem dociec, skąd wziął się ten pomysł, na szczęście Tytus wyłożył mi swoją teorię. Bo ja zimą kończę cztery latka. To jak wtedy skończę to będę miał już pięć. To teraz mam cztery. Nie wiedziałem, jak z tym dyskutować, nie chciałem zresztą nawet. Precyzja wyciągania wniosków na tyle mnie oczarowała, że nie miałem serca psuć efektu. Bo czy nie ma racji w tym, że kiedy jakiś okres się kończy, to odchodzi, już go nie ma. Skoro więc Tytus skończy  (mieć, czyli nie będzie miał – tak to rozumie) cztery lata, to będzie miał pięć. A jeśli skończy dopiero wraz z dniem kolejnych urodzin, to teraz okres liczenia sobie lat czterech musi trwać. Logiczne!
Logika Tytusa ma też zastosowanie w praktyce. Tyci wraz z kolegami z przedszkola opracowali coś, co nazwałem BHB – Bezpieczeństwo i Higiena Brojenia. Jakiś czas temu z grupy Tytusa zniknął niejaki Wojtek. Został karnie (tak!) zawieszony. Jako że Tytus należy do dzieci, które energia rozpiera, czasem słyszymy od pań… uwagi dotyczące jego zachowania. Po kolejnej skardze powiedzieliśmy Tytusowi, że jeśli dalej będzie broił, to pani dyrektor wyrzuci go z przedszkola, tak jak Wojtka. Tak, wiem – Tytus na to – ale jak  pani dyrektor widzi, to my nie broimy. BHB. Razu pewnego skarga pani dotyczyła tego, że Tytus razem z dwoma czy trzema kolegami wymyślił zabawę w przepychanie. Chłopacy rozpędzali się i popychali nawzajem. Ubaw po pachy. Starałem się tłumaczyć, że to niebezpieczne, że można zrobić krzywdę sobie albo komuś. A gdybyście się tak popchnęli na schodach i ktoś by spadł? – zapytałem. Ale my się na schodach nie popychamy. BHB.
Gucio też potrafi nas zaskoczyć, kiedy poważnie stwierdza: z tego wynika… a następnie wykazuje, że nie do końca mamy rację w tym, o czym akurat mówimy.
Szkoda tylko, że ta żelazna logika działa w jedną stronę. Bo kiedy próbujemy wyegzekwować coś od Chłopaków, wytłumaczyć, że powinni coś zrobić albo wręcz przeciwnie, odpuścić sobie jakiś pomysł, nasze przejrzyste argumenty  nader często trafiają w próżnię.

poniedziałek, 21 października 2013

Gitara, modeling i psychoza, czyli w związku z tym, można powiedzieć, taka oto historia




Grzebiąc ostatnio w Sieci trafiłem na pewną ciekawostkę. Zapis występu, jaki „na żywo” dały w programie Dzień dobry TVN trzy panie, wprawił mnie w osłupienie. Jedna pani „śpiewała”. Na na na naa, słowa, które ranią nas. Na na na naa, upór i w sercu głaz… przynajmniej starała się wyglądać, jakby śpiewała. Za to pani, która „grała” na gitarze… zgroza. Gitarę trzymała odwrotnie. Można i tak – Jimi Hendrix był leworęczny, trzymał więc gitarę odwrotnie. Podobnie Jacek Kaczmarski. Kurt Cobain też grał odwrotnie, bo także był mańkutem. Ale grał. Za to pani z telewizji trzymała gitarę. Ręka na gryfie, prawa, była nieruchoma, palce lewej ręki trącały struny od czasu do czasu, nie miało to nic wspólnego ze ścieżką dźwiękową, którą słychać było w tle.
Gitarzystką była niejaka Angelika Fajcht. Poszukałem. Okazało się, że panna Fajcht wypłynęła z jakichś ciemnych i mętnych głębin przy okazji swojego występu w programie Top Model (znanego również jako Tapmadl). Szukałem dalej. Poza tym, że Angelika jest modelką i gitarzystką, jest też a może przede wszystkim celebrytką. Bywa więc to tu, to tam, pokazuje się w kreacjach od znanych gdzieniegdzie projektantów, czasem nawet udzieli wywiadu…
Pamiętacie zasadę, której przy kręceniu filmów hołdował Alfred  Hitchcock? Że, mianowicie, na początku powinno być trzęsienie ziemi a później napięcie powinno wzrastać? Tą samą zasadę zastosowała Angelika Fajcht rozmawiając z dziennikarzem.
Pierwszy słowotok, będący odpowiedzią na pytanie o samopoczucie po występie w Tapmadl był trzęsieniem ziemi. Czuję się wspaniale – opowiada Angelika – w związku z tym myślę, że osiągnęłam bardzo dużo jeżeli chodzi o modelkę, która uczestniczyła w tym programie, dalej mam kontrakty, które są, jakby można powiedzieć, jest Tokio i tak dalej i tak dalej i jest wiele różnych kontraktów, które mogą mi pozwalać na to, aby się rozwinąć dalej. Bardzo się cieszę z tego powodu, że uczestniczyłam w tym progranie…mie, w związku z tym… yyy…mmm… można powiedzieć, że yyy… nie wiem yy…
Napięcie wzrosło, gdy panna Fajcht opowiada o tym, jak to juror z Tapmadl sprawdzał autentyczność jej biustu (…nie przewidywałam tego, że będzie taki AŻ skandal, można powiedzieć, aczkolwiek dopiero po TYM skandalu zobaczyłam co tak naprawdę się dzieje z tym wszystkim…). Pojawił się i klasyczny suspens. Angelika opowiada o tym, że zamierza brać udział w pokazach - normalne w przypadku modelki - aż tu nagle wypala: mogła bym dużo zaprezentować, grałam już jako aktorka a właściwie NIE aktorka lub dublerka jednej z naszych gwiazd (Angelika nie chce zdradzić której)… serial się pojawi w związku z tym… na bardzo dobrej stacji, w związku z tym mam wiele propozycji i tak naprawdę, szczerze mówiąc cieszę się z tego, że w końcu po dziesięciu latach, bo pracuję w modelingu już dziesięć lat, robię wiele fajnych rzeczy a tak naprawdę można powiedzieć  dopiero ludzie zaczęli mnie zauważać…
Taka aktorka, a właściwie nie aktorka lub dublerka w kolejnej polskiej produkcji telewizyjnej! Zapowiada się, można powiedzieć hit w związku z tym!
Mógłbym jeszcze opowiedzieć o tym, że lepiej nie wchodzić Angelice w drogę, bo trenowała ona ninjutsu, jujitsu, boks (ten fakt sporo wyjaśnia, może trenowała zawodowy, w związku z czym bez kasku) i wiele różnych takich rzeczy, ale nie opowiem. Przejdę od razu do kwestii najbardziej porażającej, powalającej, poruszającej podstawy światopoglądu. Po początkowym trzęsieniu ziemi, zwrotach akcji i budowaniu napięcia wywiad osiąga punkt kulminacyjny: Teraz tak naprawdę – wyznaje Angelika – we wrześniu bronię się magistrem… z politologii no i dalej, yyy, pójdę na doktorata tak że myślę że nie tylko spełniam się w modelingu ale także spełniam się na studiach[1].
Słuchając rozmowy z Angeliką Fajcht byłem rozbawiony, na początku. Później poczułem zażenowanie. Końcówka mnie po prostu przeraziła. Skoro pani modelka planowała bronić się magistrem, musiała przecież przebrnąć przez pięć lat studiów. Musiała zdać maturę, na studia się dostać, zaliczyć kilkadziesiąt egzaminów i kolokwiów, napisać ileś prac i jakoś zdołała to zrobić! Jak? Jak udało się to osobie nie potrafiącej sklecić sensownej wypowiedzi w języku polskim? Mówiącej nie dość, że od rzeczy, to jeszcze niepoprawnie? Czyżby w naszym kraju stworzono szkoły specjalne na poziomie wyższych uczelni?
Minął wrzesień. Może to oznaczać, że obroniona magistrem panna Fajcht dołączyła do grona szczęśliwców mogących się pochwalić dyplomem. Może to oznaczać, że zasiadła niedawno przed komisją, w której skład wchodziło trzech profesorów, przed sobą trzymała pracę magisterską, którą przecież musiał zatwierdzić jakiś promotor i zdała egzamin magisterski. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co odpowiedziała na zadane pytania. Czy je w ogóle zrozumiała?
Zresztą, to nie jest istotne. Ważne jest to, że można w Polsce studiować, prezentując poziom intelektualny średnio rozgarniętego siedmiolatka. Można w Polsce studiować, nie potrafiąc się po polsku wysłowić. Zgroza.
Co gorsza, po skończeniu politologii można się przecież zająć polityką. Kariery modelek są raczej krótkie. O ile się nie jest Kate Moss, na emeryturę przechodzi się szybciej, niż pracownicy służb mundurowych. Kto wie, może na listach wyborczych, przy okazji kolejnych wyborów zobaczymy nazwisko Fajcht Angelika.
Nawet sam Hitchcock nie wymyśliłby czegoś równie strasznego.



[1] W całości wywiad można obejrzeć tu: http://www.youtube.com/watch?v=fC_BKh0e_EA . Uwaga! Tylko dla ludzi o mocnych nerwach!