Każdy mężczyzna – tak przypuszczam – znalazł się
kiedyś w sytuacji, w której nie mógł zrozumieć kobiety. Coś jest być może w
tym, że my jesteśmy z Marsa, kobiety zaś z Wenus, w każdym razie czasem
występują szumy na linii, na której przebiega nasza wzajemna komunikacja. W
różnych sytuacjach do różnych zgrzytów z różnych powodów czasem dochodzi.
Takie na przykład picie piwa. Dla nas, to
proste: lubimy, gdy złocisty płyn pieni się, zwieńczając spotniały kufel gęstą,
śmietankową koroną. Lubimy ten pyszny pierwszy łyk, gorzki smak, który ma tyle niuansów,
ukrytych nutek, niedostrzegalnych dla profanów, pijących piwo z sokiem, do tego
przez słomkę oddzielającą wargi od puszystego kożuszka zdobiącego kufelek.
Nasze Panie boczą się jednak często, gdy sięgamy do lodówki po (kolejną) butelkę.
A jakże sprawa się komplikuje, gdy mowa o wychodzeniu na piwo z kolegami! Ten wspaniały,
męski rytuał, ma pewnie swoje korzenie gdzieś w jaskiniach, w których mieszkali
nasi owłosieni przodkowie. Kobiety zostawały w obozowiskach, by zajmować się
swoimi kobiecymi sprawami, mężczyźni zaś wyruszali… Polowali, ale też
zacieśniali więzi, rozmawiali pewnie o najlepszych sposobach rozniecania ognia:
suche patyczki, czy może kamienie, którymi można skrzesać iskrę?; o technikach
zdobienia ścian jaskiń, o najnowszych wzorach (mojej kobiecie podobają się odciśnięte
dłonie, ja bym wolał jakąś scenkę łowiecką, na przykład jak gonimy mamuta…) i
tak dalej. Dziś sytuacja trochę się zmieniła, bo i czasy inne, ale w gruncie
rzeczy chodzi o to samo: żeby się spotkać, pogadać, pośmiać z niewybrednych
żartów. I zacieśnić więzi, piwo pijąc zupełnie przy okazji.
A nie robimy tego przecież dla siebie! Siedzimy
nad tym piwem i rozmawiamy, radzimy się siebie wzajemnie, dzielimy
doświadczeniami, a wszystko to, by
dowiedzieć się czegoś, zdobyć więcej mądrości, która pozwoli nam być lepszymi
dla naszych Pań.
I jakie podejmujemy przy tym ryzyko! Przecież
kwestia picia piwa nie jest taka prosta, jak by się mogło wydawać, nie jest to
czysta, niewinna przyjemność. Od piwa rośnie brzuch, a przynajmniej może
urosnąć; skutki wypicia zbyt dużej ilości piwa mogą być nieprzyjemne; do tego
jeszcze hormony…
Tak, tak, jest też kwestia hormonów. Chmiel,
który jest jednym ze składników piwa zawiera tak zwane fitoestrogeny, które
działają podobnie do estrogenów, żeńskich hormonów. Czyli pijąc piwo, z lekka
to wszystko upraszczając, trochę zbliżamy się do kobiet. To z kolei pozwala nam
lepiej je rozumieć, taki wniosek sam się nasuwa.
Wszyscy, z paniami na czele, powinni być z tego
zadowoleni, z uwagi na płynące z sytuacji korzyści. Z jakiegoś powodu tak
jednak nie jest.
Na temat piwa i hormonów pojawiają się – tu
ciekawostka – złośliwe żarty. Niedawno czytałem o przeprowadzonych przez
naukowców badaniach, które miały dowieść, że pijąc piwo podnosimy w swoich
organizmach poziom „kobiecości”. Stu badanym mężczyznom zaserwowano po osiem
standardowych porcji piwa. Spory zastrzyk fito-hormonalny. Co się okazało? Otóż
u 75% badanych stwierdzono zaburzenia logicznego myślenia i mowy, 100% z nich miało
problem z prowadzeniem samochodu, 70%
popadło w melancholię i wybuchało płaczem z błahych powodów, 80% szukało
pretekstu do kłótni z jakiegokolwiek powodu, 80% chciało wydać pieniądze na
byle co, 90% badanych trudno było zrozumieć. Byli też tacy, którzy musieli
usiąść, żeby się wysikać. Wynik ten został zinterpretowany jednoznacznie:
badania dowiodły, czego miały dowieść.
Pozostawiam to bez komentarza. Może tylko
przypomnę, że ciągle mówimy o niewinnym żarcie. W rzeczywistości podobnych
badań chyba nie przeprowadzono (pomijam oczywiście liczne przypadki podejmowania
podobnych przez miliony mężczyzn na całym świecie – na własną rękę, z czystej
pasji badawczej i głodu wiedzy oraz chęci dążenia ku Prawdzie). Powiem tylko,
że moja żona, kiedy opowiedziałem jej o „badaniach”, nie mogąc przy tym
powstrzymać łez rozbawienia, zapowiedziała, że będę spał na kanapie. Do
odwołania.
Trudno. Z kanapy – tym się pocieszam – mam
bliżej do lodówki. Może, gdy tak sobie w nocy, na tą kanapę przyniosę butelkę
koźlaka zrozumiem, co powiedziałem nie tak i dlaczego znalazłem się tam, gdzie
się znalazłem.