wtorek, 5 stycznia 2016

Wegetarianie i rowerzyści, czyli o czytaniu ze zrozumieniem i co o tym mówi Pismo


Czytujesz czasem Biblię? Znam jeden fragment na pamięć, pasuje jak ulał do sytuacji… To oczywiście cytat z Pulp Fiction, fragment monologu Julesa Winnfielda. Skojarzyło mi się, bo ja też czytuję czasem Biblię i też znam jeden fragment, który pasuje jak ulał do naszej nieszczęsnej sytuacji polityczno – medialnej.
Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust – te słowa z Apokalipsy św. Jana świetnie obrazują, jak to dziś u nas jest. Dziś trzeba się opowiedzieć i murem stać po jednej albo drugiej stronie barykady. Dziś wszyscy są gorącymi zwolennikami jednej z opcji i z zimną nienawiścią parzą na tych, którzy popierają opcję przeciwną. Prowadzi to do sytuacji, kiedy krytyka przyjąć może jedynie formę miażdżącą, totalną i pozbawioną pierwiastka konstruktywności. Żadna wypowiedź nie może być letnia, powiedzieć: „nie zgadzam się z tobą, choć w tym jednym punkcie możesz mieć rację” po prostu nie wypada, takie słowa ze wszystkich ust zostały wyrzucone.
Niedawno znowu gruchnęło, tym razem po wypowiedzi ministra spraw zagranicznych. Jak pisze jeden z tygodników, większość komentatorów nie może wyjść z podziwu jak w trzech zdaniach można obrazić aż tyle grup społecznych. Minister w rozmowie z niemieckimi dziennikarzami obraził osoby niereligijne, korzystające z odnawialnych źródeł energii, przedstawicieli innych ras i kultur a przede wszystkim wegetarian i cyklistów. Teraz więc wszyscy, którzy patrzą na ministra zza barykady, czują się obrażeni i na ministrze wieszają psy. Szymon Majewski, w ramach protestu, zrobił sobie nawet zdjęcie na rowerze, z kapustą na głowie i pietruszką w zębach.
Osobiście nie popieram ministra Waszczykowskiego i jego ekipy, ale czuję też coraz większą niechęć do tych, którzy ekipę rządzącą krytykują. Bo krytykują w sposób fanatyczny i ich fanatyzm coraz mniej odstaje od tego PiSowskiego. A przede wszystkim krytykują w sposób nieprzemyślany, krytykują dla zasady, krytykują wszystko, bo tak trzeba – nie wolno przecież być letnim.
Oto, co powiedział minister: Poprzedni rząd realizował tam (w mediach) określony lewicowy program. Tak jakby świat według marksistowskiego wzorca musiał automatycznie rozwijać się tylko w jednym kierunku - nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i walczą ze wszelkimi przejawami religii. To ma niewiele wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami. A gdyby tak przyjrzeć się tej wypowiedzi obiektywnie? Przeczytać ze zrozumieniem i przeanalizować? Pokuśmy się o taki eksperyment.
Poprzedni rząd realizował tam określony lewicowy program – wypowiedź dotyczy działań poprzedniego rządu. Dotyczy też sytuacji w polskich mediach, które według obecnie rządzącej ekipy nie funkcjonowały tak, jak powinny (nie będziemy dociekać, ile jest racji w poglądach ministra, nie o to tu chodzi).
Tak jakby świat według marksistowskiego wzorca musiał automatycznie rozwijać się tylko w jednym kierunku. To zdanie odnosi się do sposobu myślenia członków poprzedniego rządu (rzeczywistego lub takiego, jakim go sobie wyobraża minister Waszczykowski – tego również nie będziemy tu roztrząsać). Przywołanie Karola Marksa ma spełniać dwie role: po pierwsze obrazującą. Dla Marksa ważna był idea postępu, który miał realizować się na przestrzeni dziejów. Postęp, dodajmy, dokonujący się według zasad dialektyki. Po drugie, przywołując niemieckiego filozofa, minister chciał zdeprecjonować poglądy i oparty na nich sposób działania swoich poprzedników. Marksa u nas mało kto zna, za to każdemu się kojarzy. Kojarzy się niestety z marksizmem – leninizmem, czyli nurtem tak zwanej filozofii, który z pierwowzorem niewiele miał wspólnego; kojarzy się także z komuną, Stalinem, Katyniem a jak z Katyniem, to i Smoleńskiem, czyli, jednym słowem kojarzy się źle.
jednym kierunku - nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i walczą ze wszelkimi przejawami religii. Według ministra poprzedni rząd tak widział świat: multikulturowość ściera się z narodową jednolitością, uświadomieni ekologicznie rowerzyści walczą z zasmradzającymi atmosferę kierowcami samochodów, propagujący zdrowy, przemyślany styl życia wegetarianie współzawodniczą z prymitywnymi mięsożercami a religijni sceptycy z religijnymi fanatykami, przy czym, w myśl zasad Marksowskiej dialektyki ci pierwsi muszą wygrać, bo na tym polega dziejowy postęp; ci drudzy najpierw przejdą do lamusa, później, najpewniej, wyginą. Jest to, powtarzam, wyobrażony przez ministra sposób myślenia członków Platformy, kierującej do niedawna mediami. O tym sposobie myślenia wypowiada się minister, o sposobie myślenia, w którym wegetarianie i rowerzyści są jedynie przykładem. Innymi słowy – Waszczykowski nie mówi nic na temat wegetarian i rowerzystów a przedstawia jedynie swoje poglądy na temat cudzych poglądów, które by ich miały dotyczyć.
To ma niewiele wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami – tak kończy się wywołująca wzburzenie wypowiedź ministra. Polacy są ciągle dość religijni, przynajmniej w myśl statystyk. Protestujemy, gdy chce nam się zakazać palenia węglem czy jego wydobywania – węgiel, wiadomo, fundament polskiej gospodarki. Tradycyjną polską potrawą ciągle jest schabowy z ziemniakami, gdy zaś od tradycji odchodzimy, to szturmujemy budki z kebabami. Uwierzcie, w weekendowe noce są pod nimi kolejki, nigdy zaś nie widziałem kolejki pod wegetariańską knajpą. Powiem jeszcze, że coraz częściej zdarza mi się stać w korkach, choć nie mieszkam w metropolii – ruch coraz większy, samochodów więcej… Rowery też są, ale nie występują masowo. Czy więc minister mylił się, mówiąc o wartościach, którym hołdują Polacy? Chyba nie aż tak bardzo.
Na koniec pytam więc – o co tyle krzyku? Kto został obrażony? Chyba tylko ten, kto nie potrafi słuchać uważnie i czytać ze zrozumieniem. A krzyczeć musi ten, kto za cholerę nie chce być choć trochę obiektywny, bo dziś przecież trzeba być gorącym albo zimnym, nigdy zaś letnim.