poniedziałek, 14 listopada 2011

Cytaty, czyli mówiąc „tekstem”

W każdej audycji jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy[1] – tymi słowy dzisiejszą poranną audycję rozpoczął redaktor prowadzący. Później poszło już raz – dwa[2], cytat gonił cytat, parafraza parafrazę.
Nie wiem, jak mają inni, ale mi często cisnął się na usta, tudzież wychodzą spod palców, wystukane na klawiaturze, słowa nie moje. Pewnie mógłbym coś sam powiedzieć, od siebie napisać, ale skoro ktoś już się tak trafnie wyraził, że trudno trafniej, to czasem aż żal nie sięgnąć po takie zgrabne zdanko.
Minął właśnie długi weekend. Poniedziałkowy ranek po takim weekendzie jest jeszcze mniej przyjemny niż zwykle. Może nie jest tak, że boję się rano wstać, otworzyć oczy z obawy przed świtem[3], ale żebym się z konieczności wstawania cieszył, to nie powiem. Wstaję jednak. W kuchni brudne naczynia, których nie chciało się umyć wieczorem. Żona sugeruje, że powinienem się za nie zabrać. Może ty umyj, ja przedwczoraj ściszałem telewizor[4], chciało by się powiedzieć. Oczywiście nie mówię nic i myję. Spieszę się, chciałbym jeszcze do łazienki wejść – niestety, zajęta. A ja jak zwykle –  całe życie wiecznie drugi [5]. Czekam cierpliwie na swoją kolej. Całe szczęście, że nie muszę się golić, bo w życiu bym nie zdążył. A nie golę się, bo jak to mawiają w Australii: if your dad doesn’t have a beard, you’ve got two moms, two beardless moms[6]. A moim Chłopakom jedna mama wystarczy, muszą mieć też ojca…
Przeglądam papiery i notatki na dzisiejsze zajęcia. Zajęcia dodatkowe, pozalekcyjne. To znaczy, że muszę w szkole zostać dziś dłużej. Ale przynajmniej spotkam się z tymi moimi pieczareczkami, co się uhodowały na tym szkolnym oborniku[7]. To zawsze budujące.
Przeglądanie papierów zakłóca krzyk dobiegający z pokoju Chłopaków. Znowu jakieś spięcie. Ciekawe, który tym razem zachował się bardzo nieprzyzwoicie[8].
Przy wejściu do pracy jakieś zamieszanie. No, może nie zamieszanie, ale kolejeczka. Ktoś się wpisuje do zeszytu na portierni. Ja na szczęście na statek służbowo[9], więc nie muszę czekać. Na dzień dobry koleżanka mi mówi, że coś tam jej źle wpisałem do dziennika, że muszę poprawić, parafkę postawić – a tam w rubryce nie ma miejsca już na nic. Com napisał, napisałem[10], mruczę do siebie pod nosem a głośno, że później poprawię.
Ledwo wszedłem do gabinetu – telefon, że mam zejść do dyrekcji, natychmiast. Czyżby ktoś złożył donos na Marcina G.? – myślę – bo mimo, że nic złego nie zrobił, został pewnego dnia wezwany na dywanik[11]? Okazało się na szczęście, że nic ważnego. Wracając, chciałem zajrzeć do pokoju nauczycielskiego. Nie zabrałem jednak ze sobą klucza, wiec pukam. Otwiera kolega: wchodź, co tak będziesz sam na korytarzu stał[12]. Czyli nie tylko ja tak mam z tymi cytatami.
Po jakimś czasie – mam w końcu czas na kawę. Zalewam sporą porcję kawki i wsypuję cztery łyżeczki cukru. Bo choć wiem, że nie po to stworzono kawę czarną i gorzką, by ją słodzić i zabielać[13], to mi kawa bez cukru jakoś nie smakuje. Mieszam powoli, bo w kubeczku mam menisk wypukły. Wiadomo – jak nic nie skapnie, znaczy za mało nalane[14]. Mieszam powoli, bo nie chcę, żeby skapnęło za dużo. Może nawet nic bym nie uronił, gdyby nie wpadł nagle, bez pukania kolega. Widząc, że chyba mnie z lekka przestraszył tym wtargnięcie i że patrzę, rozglądam się gorączkowo, czym tu wytrzeć rozlaną kawę, pyta, czy ok. Jest ku***sko daleko od ok[15] - myślę sobie, ale głośno nic nie mówię, bo to by przecież było przesadą. Rozmawiamy chwilę o zwykłych, szkolnych sprawach, wychowawczych problemach i tak dalej. Taka właśnie jest młodzież[16] – rodzi się konkluzja.
I tak przez dzień boży cały[17] różne słowa, których sam nie wymyśliłem, nie ułożyłem w zdania, pojawiają się nagle i pomagają opisać to, co dookoła się dzieje.
Jaki z tego morał?
Nie wiem, ale jeśli znajdę jakiś zgrabny, na tę okoliczność, piękną i niepowtarzalną[18], dam znać.
Teraz pozostaje powiedzieć już tylko jedno: I’ll be back! [19]




[1] Rejs
[2] Piosenka Maćka Maleńczuka
[3] Dzień świra
[4] Chłopaki nie płaczą
[5] Nic śmiesznego
[6] Piosenka zespołu The Beards. Z Australii: http://www.youtube.com/watch?v=RmFnarFSj_U
[7] Włatcy móch
[8] Rejs
[9] Rejs
[10] Poncjusz Piłat (Ewangelia wg św Jana 19,21)
[11] Franz Kafka, Proces
[12] Psy
[13] Czas surferów
[14] Dzień świra
[15] Pulp Fiction
[16] Zwyczaje – skecz kabaretu Mumio
[17] Stefek Burczymucha
[18] Rejs
[19] Terminator

13 komentarzy:

  1. Poncjusz Piłat wymiata. Mój ulubiony cytat z człowiek: "Co to jest prawda?", gdy bliźni zarzucają mi, że mijam się z nią właśnie...

    Kapitalny, jak zazwyczaj, wpis...

    OdpowiedzUsuń
  2. zastanowiło mnie to, co ja bym odpowiedziała i w wielu przypadkach też cytatami. Nawet podobnymi. Świetne spostrzeżenie w tym wpisie

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja kocham Seksmisję; z koleżanką z podwórka prześcigałyśmy się cytatami:)
    Również słuchałam, z doskoku bo z doskoku, ale zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawda, że cytaty to poręczne są bardzo? A 'Seksmisja' - kolejne źródło powiedzonek. Nie jedyne niewymienione zresztą...

    OdpowiedzUsuń
  5. No... trochę tych cytatów znasz :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Morał: Granice twojego języka są granicami Twojego świata. Albo: bez kontekstów język traci znaczenie.

    Oba morały są cytatami ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdyby tak iść tropem Wittgensteina,to wniosek, że w dziwnych światach żyjemy - ja przynajmniej - gdzie na równych prawach działa język głupich KO-wców, elektronicznych zabójców, sfrustrowanych inteligentów, Jezusa i dajmy na to krasnoludków :-)

    A że dla odgadnięcia znaczenia kontekst jest kluczowy... Jak mnie ostatnio znajomy wystawił (nie wchodźmy w szczegóły) i ja już zły trochę do niego przez telefon, że 'ja tu na deszczu, wilki jakieś...', to aż słyszałem przez tą słuchawkę... tę... jak on nie rozumie, o czym do niego rozmawiam. Dla niego wymówiłem głupie zdanie, nie dość, że bez znaczenia, to jeszcze bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  8. A najgorsze jest to, że kurczy się populacja ludzi łapiący pewne konteksty. Czy ja w dzisiejszej szkole wyskoczę z tekstem: "Źle się dzieje w państwie duńskim"?

    Chyba tylko wśród kadry nauczycielskiej bym się z tym odnalazł, a i to nie jest takie pewne... niestety.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oni zniknęli konteksty!

    * Paragraf 22 ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli byli znikacielami kontekstów! (Kubuś Puchatek)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety, polski tytuł był w mianowniku, co nie oddało owego: Of Mice and Men.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie zmontowane myśli :)

    OdpowiedzUsuń