czwartek, 24 marca 2011

O kntaktach cyfrowych i kontaktach niecyfrowych

…cokolwiek robisz, nie zamykaj sobie drogi odwrotu. Przysięgi lojalności są dobre dla nieszczęśników, którzy martwią się ‘odległą przyszłością’. Nie angażuj się dłużej, niż to absolutnie konieczne; zawsze jedynie płytko i powierzchownie, abyś mógł zerwać zobowiązania bez trudu i przykrych konsekwencji. Lojalność i zobowiązania, jak wszystkie inne dobra użytkowe, maja swoje ‘terminy ważności’. Nie troszcz się o nie ani chwili dłużej.
Zygmunt Bauman, Życie na przemiał

Nie mam konta na Facebooku. Kiedyś, przez chwilę miałem na Naszej Klasie, ale po tym, jak zaczęli do mnie pisać różni osobnicy, za którymi absolutnie nie tęskniłem, o których prawdę mówiąc, w sumie zapomniałem – zlikwidowałem profil. Pisał do mnie radosne powitania na przykład pan, którzy chłopięciem będąc nie lubili mnie za bardzo z tego powodu, że w szkole podstawowej, do której razem chodziliśmy, uczyła moja mama. Nie lubił mnie więc w imię zasad. I uprzykrzał mi życie, czasem dość dotkliwie. Nagle sobie o moim istnieniu przypomniał i zapałał nagłą chęcią radosnego powitania mnie po latach. Mogliśmy zostać przyjaciółmi. Nie skorzystałem. I już mnie na Naszej Klasie nie ma.
Kiedy byłem w ostatniej klasie liceum, kilka moich koleżanek – trzy, może cztery i jeden kolega zaczęli chadzać po korytarzach z telefonami komórkowymi przy uszach. Zastanawialiśmy się, czy dzwonią do siebie nawzajem? A może w ogóle nie dzwonią, tylko otwierają te klapki i wyciągają półmetrowe antenki dla ogólnego efektu? Kiedy poszedłem na studia odkryłem, że telefony posiada większość moich znajomych. Czasem komuś komórka dzwoniła podczas zajęć – wtedy było to jeszcze nietaktem, tak dzwonić. W trakcie roku komórek w moim otoczeniu przybywało. Po wakacjach okazało się, że w mojej grupie telefonu nie posiadam tylko ja i jedna z koleżanek. Muszę przyznać, że poddałem się jako przedostatni. Od tej pory jestem zawsze dostępny, każdy może do mnie zadzwonić o każdej porze. Co nie znaczy, że często z kimś  rozmawiam przez telefon. Najczęściej jedynie wymieniam informacje.
Później podłączyliśmy sobie Internet w mieszkaniu, które wynajmowałem ze znajomymi. Powoli wsiąkłem w GG, fora, chociaż jakoś szybko mi się to wszystko nudziło. Dziś praktycznie nie używam komunikatora. Forum daje jednak – do takiego doszedłem wniosku – słabą możliwość wymiany zdań. Nie jest to zdecydowanie Forum Romanum. Ani ateńska Agora. Nie było mi żal porzucić swój profil, później zaniedbać kolejny, stracić kontakt z tymi wszystkimi awatarami, choć go sobie na swój sposób ceniłem. Inni użytkownicy też raczej za mną nie tęsknią, tak myślę. Ilu znajomych straciłem? A ilu potencjalnych? Tysiące. Czy jest mi żal z tego powodu? Nie bardzo. Czy czuję stratę? Niewielką. Ani specjalnej pustki.

Siedziałem sobie ostatnio nad przepysznym Koźlakiem z browaru Amber. Pięknym, bursztynowym, z gęstą pianą, która nie opadała. Rozmawiałem z kumplem. Nie – z przyjacielem. Mam jednego przyjaciela –od tak zwanej „męskiej przyjaźni”. Nie spotykamy się tak często, jak kiedyś, ale każde spotkanie jest swoistym wydarzeniem. Czasami do siebie dzwonimy, ale nie za często. Czasem piszemy smsy. Zwykle wyglądają tak: B-czw??? Co oznacza: Idziemy w czwartek na browara? Odpisujemy: Ok. Albo: pt? (co oznacza, że może lepiej w piątek). Raczej zdawkowo. Za to kiedy się spotykamy, gadamy o wszystkim. O meczu, którego nie oglądałem, bo nie lubię. O tym, że zamknęli kolejną knajpę, do której chodziliśmy na studiach i otworzyli na jej miejscu lokal z plastikowymi krzesełkami, na których siedzą chłopcy palący cienkie papieroski i słuchający czegoś, co podobno w niektórych kręgach nazywa się muzyką. Siedzą i nie rozmawiają ze sobą. Od czasu do czasu coś wystukują na swoich iPhone-ach. Czasami rozmawiamy o sprawach poważniejszych. Czasami wręcz o metafizycznych bytach, o egzystencjalnych problemach i kategorycznych imperatywach. Czasem – o życiu po prostu.
- Kierownik mnie pyta, czy się będę mógł określić jako mobilny – powiedział ostatnio R.
- Znaczy?
- Znaczy, czy się zgodzę, jak mnie będą chcieli przenieść w ramach awansu.
- Przenieść? A gdzie by mogli?
- Do Trójmiasta, k****, na przykład. Bliżej nie ma kierowniczych wakatów.
To mnie zmroziło. Choćbym stracił wszystkich znajomych na wszystkich portalach – odwiedzanych teraz, kiedyś i w przyszłości, choćby mi skasowało książkę w telefonie, choćby nikt nie obserwował mi bloga – byłoby to niczym w obliczu tej jednej przeprowadzki.
I jak tu nie zatęsknić czasem za latami, kiedy się mogło spokojnie być stabilnym i stacjonarnym i to też była wartość? Być może popadam tu w coś, co Douglas Coupland w swoim Pokoleniu X nazwał nostalgią ultrakrótkoterminową (Tęsknota za bardzo niedawną przeszłością: „Boże, świat był o tyle lepszy w zeszłym tygodniu”), ale czasem tak właśnie myślę. A dziś takie czasy (o tempora, o mores!), że lepiej szybciej i więcej, i nie ważne, że przy tym często byle jak.

5 komentarzy:

  1. "Pokolenie X" i jego definicje na długo zdefiniowały moje patrzenie na świat.... który już niestety nie daje się opisać starymi dobrymi kategoriami.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tęsknię za czasami z liceum, kiedy jeszcze nikt nie miał komórki, ba wtedy to tylko nieliczni mieli stacjonarne! Żeby się z kimś spotkać, szło się do niego sprawdzić, czy ma czas.
    A że paczka najbliższych znajomych mieszkała na tym samym osiedlu obejście osiedla tuż po lekcjach zabierało jakieś pół godziny.
    I te rozmowy na trzepakach albo przy książkach, które właśnie ktoś skończył wcześniejszego wieczoru o 3 nad ranem...
    Znajomości wirtualnych nie da się z tym porównać żadną miarą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Desperate, ja przeżyłem ten ból rozstania. Mój serdeczny przyjaciel mieszka ode mnie ok. 400 km. Tak się w życiu ułożyło, chociaż to ja byłem w tym wypadku wyprowadzającym się.
    Ale boli i to bardzo. Matrix tego w ogóle nie ma szans zastąpić.
    Obyś nie doświadczył tego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że nie będę musiał - jeszcze nie przesądzone. Tym bardziej, że przeniesienie kontaktów do matrixa, to moim zdaniem często początek ich końca...

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki przyjaciel to skarb.
    Ale z drugiej strony wiem, że da się przyjaźnić, pomimo odległości i bardzo rzadkich spotkań "face to face". Na tym polega prawdziwa przyjaźń, myślę....

    OdpowiedzUsuń