czwartek, 3 marca 2011

Jak rock’n’roll zwyciężył radziecką animację

Rozkoszuję się i napawam. Robię rzeczy, których nie robiłem od miesięcy. Przyjazd rodziców otworzył niesamowite poranne możliwości.
Wstałem o dziewiątej. Mógłbym poleżeć dłużej, gdybym chciał. Taka ewentualność już sama w sobie jest niesamowita. Wstałem o dziewiątej, żeby nie tracić czasu – Chłopaki właśnie zbierali się na spacer z dziadkami. Już za chwilę miałem zostać sam w domu!
Wziąłem prysznic, zrobiłem sobie kawkę. Włączyłem muzyką: kompilacyjny album Mother Love Bone – muzycznie całkiem pogodny, jak na klasykę rodem z Seattle, z końca lat osiemdziesiątych ubiegłego (ciągle nie mogę się przyzwyczaić do tego słowa w tym kontekście) wieku. Zespół istniał tylko dwa lata, ale stworzył piękne rzeczy. Gdyby nie śmierć wokalisty, Andy’ego Wooda, pewnie stworzyłby ich więcej. Z drugiej strony – gdyby nie koniec Mother Love Bone, Stone Gossard i Jeff Ament nie założyliby Pearl Jamu. Nie nagraliby też, wspólnie z  Chrisem Cornellem i Eddiem Vedderem rewelacyjnego albumu Temple of the Dog, który powstał w hołdzie Woodowi. Może powiedzieć „nie ma tego złego…” byłoby w tej sytuacji nadużyciem, ale skoro historia potoczyła się tak, a nie inaczej, trzeba się cieszyć tym, co przyniosła.
Muzyka płynie z głośników a ja mogę jej w spokoju posłuchać pijąc kawę. Nie muszę oglądać przygód Gumisiów, Wilków-bikiniarzy, irytujących Zajęcy, Sąsiadów, Żwirków i Muchomorków. Mogę posłuchać muzyki i wypić kawę.
Jeśli już o Wilkach, Zającach i całej reszcie mowa – poczułem ostatnio ojcowską dumę. Poczułem oczywiście nie po raz pierwszy. Byłem dumny, gdy Gucio stawiał pierwsze kroki i gdy robił to Tytus, w wieku dziesięciu i pół miesiąca. Byłem dumny z pierwszych słów, z pierwszych dni bez pieluchy, z prędkości, z jaką Tyci potrafi wspiąć się na kuchenny stół, z mądrych pytań Gucia i z jego logicznych wywodów. Tym razem poczułem jednak dumę innego rodzaju. No bo umówmy się – wszystkie dzieci zaczynają chodzić, mówić, pytać i przestają brudzić pieluchy w tym samym mniej więcej okresie życia. Ich rozwój oczywiście cieszy, ale nie jest niczym niezwykłym. Niezwykła jest za to niebywała dojrzałość, która przejawiła się dwa dni temu w postaci upodobań Gucia.
Rano mieliśmy bajkową sesję. Ulubiona ostatnio płyta – Wilk i Zając, Krecik, Sąsiedzi, Żwirek i Muchomorek. Gdy telewizor przestał interesować Chłopaków wyłączyłem go i puściłem płytę. Nirvana, album In Utero. Tak mnie jakoś sentymentalnie nachodzi ostatnio. Chłopaki czymś tam zajęci krążyli między dużym pokojem, kuchnią a własnym pokoikiem. Ja usiadłem przy stole z książką. Nagle podchodzi do mnie Guć, wspina się na kolana. To pan jaki śpiewa? – pyta po swojemu. Pan Kurt – odpowiadam. Pan Kurt?... ja nie lubię takiej muzyki. Dobra, gustami możemy się różnić. Cieszy mnie ogólny przejaw gustu. Włącz mi pana Jemiego. Pana Lemmy’ego?? – sprawdzam, czy dobrze zrozumiałem. Tak. Dacie wiarę? Fuckin’ Motorhead! Aż żywo pobiegłem po Ace of Spades. If you like to gamble, I tell you I’m your man – zachrypiał Lemmy, Gucio się uśmiechnął, Tyci zaczął podrygiwać. A ja poczułem dumę.
Ale to jeszcze nie koniec. Wieczorem wykąpaliśmy chłopaków, posadziliśmy w fotelikach. Z głośników od jakiegoś czasu słychać było Master of Puppets Metalliki. Kiedy Chłopaki zasiedli do kolacji, żona z ulgą wyłączyła „ten hałas” zamieniając go na – a jakże – Wilka i Zająca, Krecia, Żwirka i Muchomorka podrywających „siostrzyczkę Śnieżynkę”. I wtedy odezwał się Gucio, a we mnie serce urosło: Ja nie chcę baji, włącz tamto! Kiedy już mowa mi wróciła, postanowiłem się upewnić: Guć, chcesz pana Dżejmsa? Tak. Yeah!  Let’s play rock!
Nu, zajec – mruknąłem i z uśmiechem wcisnąłem czerwony guzik na pilocie od telewizora i  play na tym od wieży. Popłynęły pierwsze dźwięki Battery

12 komentarzy:

  1. My też jesteśmy z Niego dumni ;)
    Podobnym tonem moje dziecko zażądało ostatnio w samochodzie płyty Satrianiego, zamiast Harrego Pottera...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja z moją córką lat ze 2 może delektowaliśmy się 2Tm2,3 i Armią, bo mogła polskie texty śpiewać! To dopiero było niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  3. MOTHER LOVE BONE!

    CZŁOWIEKU! Toż to moja młodzieńcza miłość...

    OdpowiedzUsuń
  4. A Temple... znam na pamięć.

    "Say hello to heaven" miażdży po prostu.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja pójde pod prąd tutejszym piszącym.
    Też mi się wydawało, że to fajnie puszczać taką muzę dzieciakom. Jednak potem stwierdziłem, że jedynie w małych ilościach bo to muza jeszcze nie dla nich. Lepiej niech posłuchają Arki Noego czy Fasolek gdzie muza jest często powalająca swoją dojrzałością i motywami. Na rockowe klimaty przyjdzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Quis, a co ja biedny mogłem poradzić na to, że Ala siadała koło mnie i słuchała, słuchała i słuchała?

    OdpowiedzUsuń
  7. quis, ja nie tyle dzieciakom puszczałem, co po prostu. A Chłopaki słuchali. I widocznie się spodobało. Nie sądzę, że przeginam w jakiś sposób, nie sądzę, żeby gitary były szkodliwe. Norweskiego metalu im nie puszczam...
    A jeśli chodzi o Arkę... Głupio bym się czuł mówiąc komuś, nawet trzylatkowi, że to coś fajnego, bo tak nie uważam. Jeśli kiedyś sami przyniosą twierdząc, że im się podoba, to ok, ale sam im nie podsunę, bo to by było nieszczere :-)
    Pana Roberta 'Litzę' Friedricha wolimy w bardziej... kwaśnym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pękam z dumy z powodu Twoich chłopaków! I również nie uważam, aby to, że podoba im się rock było czymś złym. Przecież nie jest to tak, że sadzasz ich na fotelikach przed wieżą, włączasz Metallikę i mówisz: 'słuchajcie!'. Oni sami chcą, podoba im się - więc dlaczego by to ograniczać. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo piekny obraz pojawil sie w mojej wyobrazni :) tak sie zastanawiam, co bede puszczac swoim dzieciom kiedys... ah :)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. tak trochę z innej beczki to ja, jako dziecko kazałam sobie czytać Treny Kochanowskiego. chyba mnie to zbytnio nie zdeformowało ;>

    OdpowiedzUsuń
  11. Nieźle :-) Nie wiem, jak to działa, ale ja na przykład ze wszystkich wierszy i wierszyków, których się uczyłem w szkole, najlepiej pamiętam:

    Kiedy przyjdą podpalić dom
    Ten w którym mieszkasz - Polskę
    Kiedy rzucą przed siebie grom,
    Kiedy runą żelaznym wojskiem
    I przed drzwiami staną i nocą i tak dalej i tak dalej...

    Nie czuję się zdeformowany - ani rewolucyjnie ani patriotycznie zbyt nachylony, czy coś. Ani wojskowych zapędów nie mam.. :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja bardzo lubiłem we czesnym dzieciństwie..."Opowiadania o Leninie" ;-) To taki prawy i uczynny człowiek w nich był. Imponował mi wtedy.
    Potem mi jakoś przeszło...

    OdpowiedzUsuń