piątek, 18 marca 2011

Patrząc przez pryzmat

Od kilku dni trudno nie słyszeć doniesień z Japonii. Kraj Kwitnącej Wiśni dotknęła straszna tragedia. Nie chciałbym jej trywializować. Nie mniej jednak, kiedy słyszę w jednym radiowym komunikacie zwroty: trzęsienie ziemi, fala tsunami, reaktor jądrowy, promieniowanie radioaktywne i do tego – Japonia, wiecie, jaki obraz pojawia mi się w głowie? Przyznam się: widzę Godzillę.
Znajomy przymierzał się ostatnio do kupna kawałka ziemi. Znalazł ładną działkę pod lasem. Pojechaliśmy ją zobaczyć. Przed każdym kolejnym zakrętem na usta cisnęły mi się słowa: Oczom ich ukazał się las… Las krzyży.
Podobno istnieje przykra możliwość, że w 2036 roku uderzy w nas asteroida. Wielka – taka, jaka przyczyniła się do zagłady dinozaurów, albo i większa. Przeczytałem o tym niedawno i wiecie o czym pomyślałem? Ile lat w 2036 będzie miał Bruce Willis?
Kiedy idę sobie przez las, prawie zawsze w końcu potykam się o jakąś butelkę. Myśl może być wtedy tylko jedna: Nasi tu byli!
Idąc ostatnio do szkoły wpadłem na nieszczęście (dla nich) na grupkę uczniów odpalających się pod blokiem. Panowie, co wy tu palicie? – zagaiłem klasycznie. Oczywiście dzisiejsza młodzież nie wykazała się znajomością kanonu, ani, co za tym idzie, poczuciem humoru. Gdyby któryś rzucił, że on, to Popularne, ale jak pan chce, to Franz ma Camele, udałbym, że nic nie widziałem. Żaden nie rzucił.
Wniosek wyciągam jeden: strasznie głęboko jesteśmy zanurzeni w popkulturze. Bardzo wyraźnie nam się odcisnęły w świadomości te wszystkie postaci, sytuacje, zdania, którymi nas częstują jej twórcy.
Ale chodzi i o coś więcej – o całe idee. Bo nagle się okazuje, że w moim świecie istnieją zombie. Nie łażą po ulicach, polując na świeże móżdżki, ale mają swoje cieplutkie miejsce w moim móżdżku, i wychylają się z niego przy różnych okazjach. Wystarczyło kilka wieczorów z Georgem Romero, spędzonych w wieku lat nastu, i kilka kolejnych z serialem Walking Dead – spędzonych całkiem niedawno, żeby doniesienie o promieniotwórczej chmurze, w którą wpłynął amerykański lotniskowiec, wywołało obraz radioaktywnych żywych trupów (które pewnie niosłyby zniszczenie do spółki z Godzillą).
Scherlock Holmes twierdził, że trzeba bardzo uważnie selekcjonować to, co się dopuszcza do własnej świadomości – żeby z nasz mózg nie przyjął postaci zagraconego pokoju, w którym nic nie można znaleźć wśród stert niepotrzebnych śmieci. Beztroskie zagracanie swojego umysłu było dla Holmesa znamieniem szaleństwa, skrajną nieodpowiedzialnością. Tyle, że detektyw z Baker Street mógł po prostu nie sięgnąć po gazetę, albo opuścić przy jej lekturze niektóre strony. Dzisiejsza kultura jest bardziej ekspansywna. Oczywiście – do oglądania filmów o zombie nikt mnie nie zmusza. Podobnie do czytania książek o Holmesie czy do oglądania Doktora Housa, który do opowieści sir Conan Doyla tak wspaniale nawiązuje. Tyle, że gdybym tego nie robił, byłbym uboższy o te wszystkie popkulturowe metafory. A patrzenie na świat przez ich pryzmat bywa takie zabawne.
W moim mieście (nie wiem, czy tak jest też w innych miastach – osobiście się nie spotkałem), szczególnie w pewnych kręgach, gdzie króluje uliczny slang, popularne jest słówko ni, które jest skrótem od i tak niedługiego nie. Tego ni używa się dla potwierdzenia sensu wypowiedzi. Schemat wywodu jest taki: Ładna dziś pogoda, ni? Rozumiecie? Dzięki tym pop-śmieciom, które mam w głowie, zawsze się uśmiecham słysząc podobne zdanie – bo oto okazuje się, że mieszkam w mieście rycerzy… którzy mówią ‘ni’.
A gdy widzę pędzącego przez miasto jakiegoś swobodnego jeźdźca, to wiem, że on nie jedzie na motorze. Bo to nie motor, to chopper.
Czyj chopper?
Zeda.
Kto to jest Zed?
Zed zszedł kochanie, Zed zszedł.

9 komentarzy:

  1. W sytuacjach skrajnych lubię mówić, że zaraz dostanę fiksum dyrdum.
    Czasem tez oznajmię, że teraz jest moja poraleraksu, albo czyjaś chwila prawdy;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1) Najgorsze jest to, że w ciągu miesiąca nasze mózgi nasączają się taką dawką informacji, co mózgi naszych dziadków przez parę lat.

    2) Żyjemy w czasach, gdy głowy ludziom potrzebne są do jednego - głowami się je.

    3)Polecam obszerne fragmenty tego: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/frontalny-atak-na-polska-mlodziez-liczy-sie-piwo-m,1,4213734,wiadomosc.html

    narobiło to wczoraj popołudniu niezłego zamieszania. Komentatorzy podzielili się na wściekle ujadających admiratorów filozofii "róbta co chceta" i na mądrale patrzące z politowaniem na "obrzydliwych gówniarzy."

    Może sam artykuł jest nieco zbyt zero-jedynkowy, ale moim zdaniem nadziei nie ma. Każde następne pokolenie będzie gorsze, głupsze...

    ... a tej degrengolady, która zdemolowała nasze społeczeństwo przez 20 lat transformacji, nic już nie naprawi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, te wszystkie metafory zaczerpnięte z popkultury to dodatkowe bogactwo kodów. Bylibyśmy o nie ubożsi, gdyby ich nie było, o te kilka dodatkowych możliwości porozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. eeee, Elu, jak mnie ubogaca to, że znam z Kiepskich frazę "Mam pomysła..."?

    Chciałbym znaleźć kogoś, z kim mógłbym pogadać o kodach w malarstwie barokowym lub poezji antycznej...

    Popkultura jest przeceniana, fetyszyzowana, a tak naprawdę pusta i pustką zarażająca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Popkultura dostarcza nam kodów i schematów myślenia - to jest fakt raczej nie podlegający dyskusji. Ważne, żeby się do popkultury nie ograniczać. I żeby ją też czytać przez pryzmat, bo można.
    Świetnym przykładem jest Sławoj Żiżek, słoweński filozof. Polecam film dokumentalny z jego udziałem - 'Zboczona historia kina', gdzie Żiżek odczytuje filmy przez pryzmat psychoanalizy (np. dom Normana Bates'a z 'Psychozy' - piętro parter i piwnica jako id, ego i superego).

    A co do młodzieży, Antku (choć się nie spodziewałem, że na taki temat zejdziemy) - zgadzam się z profesorem Hartmanem, mam takie same spostrzeżenia (tyle, że jego są bardziej przerażające, bo on ma do czynienia ze studentami, którzy teoretycznie są grupą wyselekcjonowaną). Młodzież nie myśli abstrakcyjnie. Słowo 'wartość' nie ma dla nich znaczenia, a już na pewno nie jest wiązane z dobrem, prawdą czy pięknem. Oczywiście generalizuję, zdarzają się wyjątki, ale ja te wyjątki liczę dosłownie na palcach i nie potrzebuję to tego obu rąk.
    Prowadzę koło filozoficzne. Czasem mam wrażenie, że łatwiej by było ślepemu wyjaśnić, co to jest czerwony, niż gimnazjaliście, co to jest byt, absolut, rzecz sama w sobie i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. ad Bosy Antek) Nie znoszę zwrotu "ubogaca" bo jest nowotworem słownym użytym przez jakiegoś biskupa kilka lat temu i rozplenił się nieprzyzwoicie. Wzbogaca. Po polsku mówi się: wzbogaca.
    Wzbogaca cię na przykład w ten sposób, że kiedy użyjesz tego zwrotu, a ktoś adekwatnie zareaguje, będziesz miał od razu informację o poczuciu humoru tej osoby, o tym, czy w tym kawałku macie coś wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ubogacony czy wzbogacony - dobrze jest mieć język bogaty a wiedzę szeroką. I pewnie byłoby idealnie móc pogadać i o rzymskich poetach i o barokowych malarzach i o Tarantino i o serialach telewizyjnych.
    Chyba jednak podstawą jest nie tyle zasób języka (i dostarczone przez niego kody płynące z szerokiej wiedzy), co określony, analityczny sposób myślenia. Bo częścią naszej kultury jest i twórczość Cycerona i Kwintyliana i obrazy Caravaggia czy Rembrandta i 'Pulp Fiction' i 'Dr House'. I z analizy wszystkich tych rzeczy można wyciągnąć coś cennego, bo one wszystkie coś mówią o twórcach i czasach oraz miejscach, w których ci twórcy żyli/żyją. I o nas samych i naszej kulturze - trzeba tylko umieć szukać powiązań, których pozornie nie ma i odkrywać treści, które nie koniecznie są na powierzchni.

    OdpowiedzUsuń
  8. ech, ta nowomowa okrutna jest i mało hmm elegancka. tak, to chyba dobre słowo. co gorsza, w szkołach i w domach takowe jest obecnie chowanie. sms-y, mms-y, maile. byle krótko, byle szybko, byle jak. TAK!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cały czas się słyszy, że ta młodzież jest coraz głupsza, coraz bardziej ograniczona. Ale z drugiej strony oni mają wiedzę niezbędną im do funkcjonowania w coraz szybciej pędzącym świecie. Jak duży problem niektórzy mają z opanowaniem pewnych programów, a im młodszy człowiek tym bardziej intuicyjnie to zrobi, bo od dziecka siedzi przy komputerze. Każdy przyswajał taką wiedzę jaka była mu potrzebna w jego pokoleniu. Oni przyswajają tą która im będzie za jakiś czas potrzebna.

    A myślenie pop schematami dopada każdego z nas, w takiej rzeczywistości żyjemy, przenika to nam przez skórę i chyba nie ma się co bronić przed tym za bardzo bo nie ma to moim zdaniem większego sensu, bo później się z własnym dzieckiem nie będziemy w stanie porozumieć:)

    OdpowiedzUsuń