czwartek, 21 czerwca 2012

Plusy i minusy, czyli jeszcze o telefonie


Na kolanie mam bliznę. Dziś słabo już ją wdać, bo to blizna po niewielkiej w sumie ranie. Skąd się wzięła? Otóż niedaleko mojego domu był tor motocrossowy. W pewnym momencie zamknięto go – znaleziono lepszą lokalizację. Stary tor stał się terenem moich zabaw. Jeździłem na niego rowerem i urządzałem sobie rajdy. Wspinałem się na najwyższe wzniesienie. Przede mną rozpościerała się droga w dół, bardzo stroma. W połowie jej długości nachylenie nasypu stawało się łagodniejsze, by za chwilę znowu się załamać, tworząc zjazd jeszcze bardziej stromy. Na szczycie wsiadałem na rower, rozpędzałem się, jechałem w dół, nagle – wyrzucało mnie w górę. Leciałem dobrych kilka metrów, lądowałem znowu na ścieżce i coraz szybciej prułem ma sam dół. Kiedyś lądowanie nie wyszło. Rower przewrócił się a ja kolanem zahaczyłem o mocowanie kierownicy. Stąd blizna.
Była to zabawa niebezpieczna, ale chyba nie ekstremalnie groźna – ot, rozrywka, której lubią się oddawać chłopcy. Nie pamiętam, czy mówiłem rodzicom, że chodzę na tor, chyba nie. Wychodziłem po prostu pojeździć na rowerze. Rodzice nie wiedzieli może, gdzie jestem i co dokładnie robię, ale też nie martwili się o mnie przesadnie.
Co by jednak było, gdybym w tamtych czasach miał w kieszeni telefon komórkowy? Może miałbym więcej blizn – niespodziewany dźwięk dzwonka w czasie karkołomniej jazdy w dół mógłby spowodować zachwianie równowagi. Może nie miał bym żadnej blizny, bo gdybym kiedyś odebrał telefon od rodziców i wygadał się, gdzie jestem i czym się zajmuję, otrzymał bym zakaz dalszych zabaw na torze. Ominęło by mnie mnóstwo frajdy, miał bym dziś mniej fajnych wspomnień z dzieciństwa.
Pisałem ostatnio o telefonach komórkowych. O tym, jak ważną częścią naszego codziennego życia się stały. Posiadanie komórki ma swoje niewątpliwe plusy, możemy tu jednak zacytować klasyka, w postaci Stanisława Barei i przypomnieć słowa z Misia: pamiętajmy, żeby te plusy nie przysłoniły nam minusów.
Lekarz szybko przybędzie dzięki telefonowi Bella. Telefon Bella umożliwia natychmiastowy alarm. Telefon Bella strzeże domu nocą i dniem. Takie hasła towarzyszyły reklamowym ilustracjom zachęcającym do nabywania pierwszych telefonów, które stały się dostępne dla ogółu społeczeństwa. Stała możliwość kontaktu niewątpliwie może się kojarzyć z większym bezpieczeństwem. Czy jednak życie bez komórek było aż tak znacząco groźniejsze?
Cały problem z telefonami komórkowymi i naszym do nich stosunkiem wynika z faktu, że telefon nie tylko nam daje możliwość kontaktowania się z kim chcemy, ale też innym pozwala dzwonić do nas, kiedy tylko przyjdzie im na to ochota. Nosząc więc telefon w kieszeni czy torebce nie tyle sobie dajemy możliwość większej kontroli nad sytuacjami, które nam się przytrafiają, ale i sami znajdujemy się pod stałą kontrolą.
Zjawiska związane z pojawieniem się telefonów komórkowych w naszym życiu analizuje Paul Levinson (Telefon komórkowy. Jak zmienił świat najbardziej mobilny ze środków komunikacji). Pisze między innymi o tym, że telefon stał się przenośnym ogniskiem domowym – środkiem, który pozwala na ciągły kontakt z bliskimi. Ta sytuacja ma swoje dobre strony, nie jest jednak jednoznaczna. Odniosę się raz jeszcze do mojej opowieści o przygodach na torze motocrossowym. Dzięki komórce nie tylko rodzice mogą zadzwonić do ciebie, ale i ty do nich. Pod pewnymi względami jest to gorsze, ponieważ obarcza cię obowiązkiem. Telefon komórkowy pozbawia cię wymówek, do jakich się uciekałeś, kiedy nie zadzwoniłeś do domu o umówionej porze. Jeśli z jakiegoś powodu tego nie zrobiłeś, rodzice mogą się zawsze z tobą skontaktować – pisze Levinson. Nie wiem, jak tą sprawę widzi dzisiejsza młodzież, która świata bez komórek po prostu nie zna. Ja natomiast w dzieciństwie cieszyłem się pewną wolnością i wizja stałej rodzicielskiej kontroli wcale nie wydaje mi się taka różowa.
Podobnie, jak sytuacja, w której telefon może zadzwonić w każdej chwili.
Marschal McLuchan – znowu wracamy do pracy Levinsona – zauważył, że samochód to ostatnie miejsce, w którym mieszkaniec Ameryki Północnej może być sam. Mówiąc to, miał na myśli nie tylko kierowcę prowadzącego samochód bez pasażerów, ale i coś istotniejszego, mianowicie fakt, że od stu lat dzwonki telefonów zakłócały spokój domowy. Dziś również w samochodzie nie możemy być sami w tym sensie, o który chodziło McLuchanowi. Komórka może zadzwonić zawsze, również, gdy prowadzimy auto – i często się to zdarza.
Kiedyś, by pobyć przez chwilę samemu, mogliśmy wyjść z domu, o ile byli w nim inni domownicy, lub się w domu zamknąć, jeśli mieszkaliśmy sami. Dziś możemy, w podobnej sytuacji, wyłączyć telefon lub go nie odbierać, ale to już nie to samo. Do ciągłej możliwości kontaktu wszyscy są tak przyzwyczajeni, że gdy tego kontaktu nagle braknie, traktują sytuację jako podejrzaną: a może coś się stało? dlaczego nie odbiera?
Innym aspektem tego problemu jest fakt, że nam też czasami trudno jest na dzwoniący – nawet w nieodpowiednim z jakiegoś powodu momencie – telefon nie zareagować. Problem z uchylaniem się od rozmowy w danym momencie polega na tym, że taka odmowa kontaktu wydaje się nieuprzejma, stwierdza Levinson. Każdy z nas może się zastanowić nad tym, jaką ma zdolność do lekceważenia dzwoniącego telefonu, po której próbie dodzwonienia się, podejmowanej przez kogoś, w końcu ulega.
Rozważyć można jeszcze zagadnienia związane z kulturą osobistą: w kinie rozmawiać przez telefon nie wypada, większość już zaakceptowała ten fakt, ale na przykład w sklepowej kolejce do kasy? Ja nie odbieram telefonu dzwoniącego, gdy stoję przy kasie w sklepie, wydaje mi się to niegrzecznym w stosunku do obsługującej mnie osoby. Moje podejście to tego tematu nie jest jednak normą.
Rozważyć można pewnie jeszcze wiele innych kwestii, wniosek nasuwa się jednak jeden: telefon komórkowy zmienił nasze życie.
Czy na lepsze? Pewnie tak, ale pamiętajmy, żeby te plusy nie przysłoniły nam minusów.

4 komentarze:

  1. Telefon komórkowy to dla mnie smycz, której nie znoszę. Zdaję sobie sprawę, że mogą zdarzyć się sytuacje, w których będzie mi on niezbędny, ale najchętniej zostawiałbym go zawsze w domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie byłem u Ciebie.
    Trochę się dzieje w moim życiu...
    Ale muszę się przyznać: nie potrafię funkcjonować bez telefonu. Moja Żona jeździ po całej Polsce. Telefon i e-maile to w zasadzie jedyny kontakt.
    Szukam pracy. Wszyscy dzwonią na nr tel. komórkowego.
    Wszystko w nim mam.
    Chyba jestem dzieckiem techniki czy cóś takiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znak czasów - wszyscy tak funkcjonujemy i choć pewnie też czasem wszyscy narzekamy na tą 'smycz', to trudno by bez niej było...
      pozdrawiam

      Usuń
  3. Ja już o tym mówiłem, więc tylko powtarzam - komórka to parszywy wynalazek. Oddałbym bez żalu możliwość dzwonienia kiedy chcę, za wolność od dzwoniących do mnie.

    OdpowiedzUsuń