Na kolanie mam
bliznę. Dziś słabo już ją wdać, bo to blizna po niewielkiej w sumie ranie. Skąd
się wzięła? Otóż niedaleko mojego domu był tor motocrossowy. W pewnym momencie
zamknięto go – znaleziono lepszą lokalizację. Stary tor stał się terenem moich
zabaw. Jeździłem na niego rowerem i urządzałem sobie rajdy. Wspinałem się na
najwyższe wzniesienie. Przede mną rozpościerała się droga w dół, bardzo stroma.
W połowie jej długości nachylenie nasypu stawało się łagodniejsze, by za chwilę
znowu się załamać, tworząc zjazd jeszcze bardziej stromy. Na szczycie wsiadałem
na rower, rozpędzałem się, jechałem w dół, nagle – wyrzucało mnie w górę.
Leciałem dobrych kilka metrów, lądowałem znowu na ścieżce i coraz szybciej
prułem ma sam dół. Kiedyś lądowanie nie wyszło. Rower przewrócił się a ja
kolanem zahaczyłem o mocowanie kierownicy. Stąd blizna.
Była to zabawa
niebezpieczna, ale chyba nie ekstremalnie groźna – ot, rozrywka, której lubią
się oddawać chłopcy. Nie pamiętam, czy mówiłem rodzicom, że chodzę na tor,
chyba nie. Wychodziłem po prostu pojeździć na rowerze. Rodzice nie wiedzieli
może, gdzie jestem i co dokładnie robię, ale też nie martwili się o mnie
przesadnie.
Co by jednak
było, gdybym w tamtych czasach miał w kieszeni telefon komórkowy? Może miałbym
więcej blizn – niespodziewany dźwięk dzwonka w czasie karkołomniej jazdy w dół
mógłby spowodować zachwianie równowagi. Może nie miał bym żadnej blizny, bo
gdybym kiedyś odebrał telefon od rodziców i wygadał się, gdzie jestem i czym się
zajmuję, otrzymał bym zakaz dalszych zabaw na torze. Ominęło by mnie mnóstwo
frajdy, miał bym dziś mniej fajnych wspomnień z dzieciństwa.
Pisałem
ostatnio o telefonach komórkowych. O tym, jak ważną częścią naszego codziennego
życia się stały. Posiadanie komórki ma swoje niewątpliwe plusy, możemy tu
jednak zacytować klasyka, w postaci Stanisława Barei i przypomnieć słowa z Misia: pamiętajmy, żeby te plusy nie przysłoniły nam minusów.
Lekarz szybko przybędzie dzięki telefonowi
Bella. Telefon Bella umożliwia natychmiastowy alarm. Telefon Bella strzeże domu
nocą i dniem. Takie hasła towarzyszyły reklamowym ilustracjom zachęcającym
do nabywania pierwszych telefonów, które stały się dostępne dla ogółu
społeczeństwa. Stała możliwość kontaktu niewątpliwie może się kojarzyć z
większym bezpieczeństwem. Czy jednak życie bez komórek było aż tak znacząco
groźniejsze?
Cały problem z
telefonami komórkowymi i naszym do nich stosunkiem wynika z faktu, że telefon
nie tylko nam daje możliwość kontaktowania się z kim chcemy, ale też innym
pozwala dzwonić do nas, kiedy tylko przyjdzie im na to ochota. Nosząc więc
telefon w kieszeni czy torebce nie tyle sobie dajemy możliwość większej
kontroli nad sytuacjami, które nam się przytrafiają, ale i sami znajdujemy się
pod stałą kontrolą.
Zjawiska
związane z pojawieniem się telefonów komórkowych w naszym życiu analizuje Paul
Levinson (Telefon komórkowy. Jak zmienił
świat najbardziej mobilny ze środków komunikacji). Pisze między innymi o
tym, że telefon stał się przenośnym ogniskiem
domowym – środkiem, który pozwala na ciągły kontakt z bliskimi. Ta sytuacja
ma swoje dobre strony, nie jest jednak jednoznaczna. Odniosę się raz jeszcze do
mojej opowieści o przygodach na torze motocrossowym. Dzięki komórce nie tylko rodzice mogą zadzwonić do ciebie, ale i ty do
nich. Pod pewnymi względami jest to gorsze, ponieważ obarcza cię obowiązkiem.
Telefon komórkowy pozbawia cię wymówek, do jakich się uciekałeś, kiedy nie
zadzwoniłeś do domu o umówionej porze. Jeśli z jakiegoś powodu tego nie zrobiłeś,
rodzice mogą się zawsze z tobą skontaktować – pisze Levinson. Nie wiem, jak
tą sprawę widzi dzisiejsza młodzież, która świata bez komórek po prostu nie
zna. Ja natomiast w dzieciństwie cieszyłem się pewną wolnością i wizja stałej
rodzicielskiej kontroli wcale nie wydaje mi się taka różowa.
Podobnie, jak
sytuacja, w której telefon może zadzwonić w każdej chwili.
Marschal McLuchan – znowu wracamy do
pracy Levinsona – zauważył, że samochód
to ostatnie miejsce, w którym mieszkaniec Ameryki Północnej może być sam.
Mówiąc to, miał na myśli nie tylko kierowcę prowadzącego samochód bez
pasażerów, ale i coś istotniejszego, mianowicie fakt, że od stu lat dzwonki
telefonów zakłócały spokój domowy. Dziś również w samochodzie nie możemy
być sami w tym sensie, o który chodziło McLuchanowi. Komórka może zadzwonić
zawsze, również, gdy prowadzimy auto – i często się to zdarza.
Kiedyś, by
pobyć przez chwilę samemu, mogliśmy wyjść z domu, o ile byli w nim inni
domownicy, lub się w domu zamknąć, jeśli mieszkaliśmy sami. Dziś możemy, w
podobnej sytuacji, wyłączyć telefon lub go nie odbierać, ale to już nie to
samo. Do ciągłej możliwości kontaktu wszyscy są tak przyzwyczajeni, że gdy tego
kontaktu nagle braknie, traktują sytuację jako podejrzaną: a może coś się
stało? dlaczego nie odbiera?
Innym aspektem
tego problemu jest fakt, że nam też czasami trudno jest na dzwoniący – nawet w
nieodpowiednim z jakiegoś powodu momencie – telefon nie zareagować. Problem z uchylaniem się od rozmowy w danym
momencie polega na tym, że taka odmowa kontaktu wydaje się nieuprzejma,
stwierdza Levinson. Każdy z nas może się zastanowić nad tym, jaką ma zdolność
do lekceważenia dzwoniącego telefonu, po której próbie dodzwonienia się,
podejmowanej przez kogoś, w końcu ulega.
Rozważyć można
jeszcze zagadnienia związane z kulturą osobistą: w kinie rozmawiać przez
telefon nie wypada, większość już zaakceptowała ten fakt, ale na przykład w
sklepowej kolejce do kasy? Ja nie odbieram telefonu dzwoniącego, gdy stoję przy
kasie w sklepie, wydaje mi się to niegrzecznym w stosunku do obsługującej mnie
osoby. Moje podejście to tego tematu nie jest jednak normą.
Rozważyć można
pewnie jeszcze wiele innych kwestii, wniosek nasuwa się jednak jeden: telefon
komórkowy zmienił nasze życie.
Czy na lepsze?
Pewnie tak, ale pamiętajmy, żeby te plusy
nie przysłoniły nam minusów.
Telefon komórkowy to dla mnie smycz, której nie znoszę. Zdaję sobie sprawę, że mogą zdarzyć się sytuacje, w których będzie mi on niezbędny, ale najchętniej zostawiałbym go zawsze w domu.
OdpowiedzUsuńDawno nie byłem u Ciebie.
OdpowiedzUsuńTrochę się dzieje w moim życiu...
Ale muszę się przyznać: nie potrafię funkcjonować bez telefonu. Moja Żona jeździ po całej Polsce. Telefon i e-maile to w zasadzie jedyny kontakt.
Szukam pracy. Wszyscy dzwonią na nr tel. komórkowego.
Wszystko w nim mam.
Chyba jestem dzieckiem techniki czy cóś takiego...
Znak czasów - wszyscy tak funkcjonujemy i choć pewnie też czasem wszyscy narzekamy na tą 'smycz', to trudno by bez niej było...
Usuńpozdrawiam
Ja już o tym mówiłem, więc tylko powtarzam - komórka to parszywy wynalazek. Oddałbym bez żalu możliwość dzwonienia kiedy chcę, za wolność od dzwoniących do mnie.
OdpowiedzUsuń