wtorek, 27 marca 2012

Tyrania chwili


Dopóki nie zrozumiemy, jak szybkość funkcjonuje, co nam daje i co odbiera, nie będziemy mogli zachować powolności tam, gdzie jest ona konieczna.
Thomas Hylland Eriksen, Tyrania chwili

Kilka lat temu (kilka lat! jak ten czas leci!) wpadła mi w ręce książka, której fragment przytoczyłem powyżej. Tyrania chwili. Szybko i wolno płynący czas w erze informacji. Pisałem akurat pracę magisterską i ta pozycja bardzo mi się przydała, była inspirująca. Miałem też w tym czasie okazję wysłuchać wykładu autora, odwiedzającego akurat Polskę. Słuchając jego słów, byłem tak samo zafascynowany, jak podczas lektury. Z jednej strony była to lektura po prostu przyjemna. Książka, choć jest pozycją naukową, napisana jest lekko, nawet z humorem; podobnego, miłego w odbiorze języka Eriksen używał podczas wystąpienia. Drugim powodem mojego zachwytu było odkrycie, że w tak pasjonujący, ale i mądry i odkrywczy sposób można mówić o rzeczach na pozór oczywistych, dotyczących na co dzień nas wszystkich.
Żyjemy coraz szybciej, albo, by ująć to inaczej, nasze życie coraz bardziej przyspiesza, w związku z czym brakuje nam czasu na to czy owo. To dość oczywiste stwierdzenie, można rzec, że banalne. Co to jednak dla nas oznacza? Skąd się bierze to zjawisko i co z niego wynika? Eriksen stawia tezę, że przyspieszanie świata, by użyć ogólnego stwierdzenia, ma związek z zalewem informacji. Wynika z niego, ale też wpływa na sposób, w jaki informacje odbieramy. Ostatnio znowu wspomniałem Tyranię chwili i pomyślałem, że coś tu faktycznie jest na rzeczy.
Kiedy chodziłem do liceum, dużo czasu spędzałem na czytaniu. O jakości moich ówczesnych lektur można by pewnie dyskutować, ale ich ilość była co najmniej znaczna. Kiedy przychodziły wakacje, układałem się z książką na łóżku albo na leżaku w ogrodzie i spędzałem tak długie godziny. Czasami wstawałem, żeby przynieść sobie coś do picia albo do jedzenia, na przykład wyrwać kilka marchewek z ogródka (jak ja wtedy zdrowo żyłem!). Podobnie spędzałem czas na pierwszym roku studiów (no, może z pominięciem marchewek). Czytałem wtedy oczywiście również rzeczy związane ze studiami, czasami się też uczyłem, oraz udzielałem towarzysko, wszystko to jednak była takie spokojne i niespieszne. Ja zaś byłem skupiony, nie rozpraszałem się niepotrzebnie.
Później sytuacja zaczęła się zmieniać. Dlaczego? Otóż dorobiłem się komputera i niedługo później podłączyłem go do Sieci. Wzrok znad czytanej w fotelu książki, coraz częściej uciekał mi w stronę ekranu, który był niby uruchomiony tylko po to, żebym mógł włączyć sobie jakąś muzykę. Muzyka grała, nawet nie musiałem przekładać kasety, jak jeszcze niedługo przedtem, gdy bazowałem na magnetofonie. Często jednak, choć nie było żadnej wyraźnej potrzeby, żadnej racjonalnej konieczności, ręka mnie świerzbiała, by złapać myszkę i coś tam kliknąć. Coś sprawdzić, gdzieś zajrzeć…
Niedawno odkryłem, że jest związek między nagraną dwadzieścia lat temu płytą Metalliki, a rosyjskim nastolatkiem, który potrafi wypalić na raz całego papierosa (na raz, to znaczy bez wyjmowania go z ust, bez wydmuchiwania dymu między pierwszym a ostatnim zaciągnięciem się). Jaki to związek? – zapytacie. Prawy pasek na stronie Youtube’a.
Zaglądam na Youtube’a, głównie w poszukiwaniach muzyki. Wersje live, nowe klipy – wszystko można tam znaleźć. Niedawno, przeglądając portal, trafiłem na ciekawy komentarz pod jakimś (przypadkowym i dziwnym) filmikiem. Zawsze szukam czegoś konkretnego – pisał internauta – a później zaczynam przeglądać pasek po prawej stronie i w końcu trafiam na takie głupoty. Co za trafna konstatacja, pomyślałem. Ja mam przecież dokładnie tak samo. Słucham niby jakiejś piosenki, ale już widzę, że można wysłuchać też innej wersji, zapisu z koncertu, albo covera. A jak pojawia się cover, to i inny wykonawca. Inny wykonawca, jakieś kapele mu gatunkowo czy stylistycznie pokrewne, których nie znam, kolejna ciekawostka z prawej strony ekranu… W końcu trafiam na młodego nikotynistę albo gości wrzucających mentosy do butelek z Coca-Colą, czy próbujących biegać po wodzie. Nigdy nie wiadomo, dokąd zaprowadzi nas prawy pasek, wiadomo za to, że zabierze nam sporo czasu, jeśli z odpowiednią stanowczością i konsekwencją nie będziemy się opierać.
A to przecież tylko jeden z przykładów tego, jak może wciągnąć serwowanie w Sieci. A serwowanie tak łatwo zacząć, kiedy mamy tylko chwilkę, skrawek wolnego czasu między jedną a drugą ważną czynnością. Nie warto otwierać książki, bo co to za czytanie, taka dwuminutowa lektura. Czasu na czytanie jest ewidentnie za mało, ale coś kliknąć i gdzieś zajrzeć – to już można zrobić. Nawet, jeśli nie doczytamy, albo nie obejrzymy do końca i dokładnie, nic się przecież nie stanie, w końcu nie robimy niczego istotnego.
Niepowstrzymany i masowy zalew informacji w naszych czasach zaczyna wypełniać wszelkie luki i wolne przestrzenie, co w konsekwencji doprowadzić może do tego, że wszystko stanie się histeryczną serią przesyconych aktualnością chwil… - pisze Eriksen. Tak to chyba niestety czasami wygląda, że brakuje nam czasu, bo pozwalamy się z niego okradać.

17 komentarzy:

  1. prawda jest taka, że nie mam czasu przeczytać całego wpisu ;) ale generalnie ten temat właśnie sama z sobą wałkuję - czas czas szybko szybko, bo ucieknie

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno nie trzeba wychodzić z domu, żeby zrobić zakupy.Pewnie, tylko do przeglądania mnogości ofert potrzeba czasu czyli jest tak, jak wcześniej, może tylko nie pada na głowę. Ostatnio zamawiałam drzwi- trzy dni szukania, wczytywania się w parametry, porównywania, itp. To samo z zakupami na alledrogo-potrzeba tygodni, żeby przerzucic tony różnych towarów.
    Bardzo często na Youtubie można wylądować po przeciwnej stronie internetu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo trafne spostrzeżenia.
    Moim miejscem pracy najczęściej jest właśnie komputer - bo tłumaczenia pisemne są chlebem codziennym.
    Właściwie ratuje mnie tylko to, jeśli zaspokoję potrzebę blogową z samego rana albo wcale nie włączę blogów ani FB.
    Inaczej bywa, że tłumaczenie sobie, a ja sobie...
    Tyle, że one się nie robią same z siebie, trzeba przysiąść, sprawdzić coś, a na stronie słownika ponsa też jest pasek z ogłoszeniami itd.
    A potem się dziwimy, że zasnąć nam trudno.
    I za mało mamy czasu na czytanie książek.
    Pokus jest chyba o wiele więcej, niż te x lat temu w szkole i na studiach.
    Zupełnie nie wiem, jak dają radę studiować obecni studenci, na stałe podłączeni z siecią praktycznie od łożyska matki :)
    pozdrawiam!
    iw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę nam te technologie rozbijają życie, nie da się ukryć. Kuszą, kuszą, a że są wszechobecne, to w dziedzinie kuszenia mają pole do popisu.

      Usuń
  4. A wiesz, że pracuję ostatnio nad wpisem "Młodość ostatniej szansy" i Twoje spostrzeżenia mocno mi się pokrywają z moimi.

    Cóż, jakieś fluidy w powietrzu czy cuś...

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy po Sieci się nie serFuje? :)
    Internet stał się takim zjadaczem czasu jak TV... nie sądzisz?


    P.S. Wiem, że teoria o sprzątaniu jest trudna w praktyce... wiem... ale swoim przemyśleniem już zupełnie mnie zdołowałeś... właśnie tak to jest... Bardzo Mądremu Mężczyźnie też nie szkodzi bałagan... dodam dramatycznym tonem: JAK SOBIE Z TYM RADZISZ????? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fakt, fakt. Internet jest czasami gorszym złodziejem czasu niż kiedyś telewizor.
    Mam plany na konkretny dzień, a tu d-pa, bo utknęłam w sieci.

    OdpowiedzUsuń
  7. I jeszzce jedna kwestia - bliżej wpisu tego. Pamiętasz naszą dyskusję o Topie Trójkowym? Dlaczego są tam same starocie? W kontekście tego postu wszystko się klaruje - te "najwybitniejsze" dzieła powstawały w "wolniejszych" czasach, gdy ludzie mogli porządnie nasiąknąć daną piosenką, piosenka zdążyła wtopić się w krwiobieg kultury i znaleźć tam swoje, często zacne, miejsce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne podsumowanie. Tym się różni top wszech czasów od list jednosezonowych przebojów.

      Usuń
    2. Ale nie mamy pewności, czy dziś takie
      "Brothers in arms" by się uchowało...

      Usuń
  8. Odnośnie telewizji, przytoczę jeszcze jeden fragment książki, dotyczący 'ekspansji' mediów, czyli tego, jak szybko przyzwyczaiły do siebie odbiorców:

    'Zmiany te (chodzi o zadomowienie się internetu w naszym życiu) zaszły szybko. Radiu zajęło to 38 lat od jego wynalezienia do momentu, kiedy objęło zasięgiem 50 milionów ludzi. Telewizja dwie dekady później osiągnęła tę liczbę w ciągu 13 lat. W przypadku sieci WWW trwało to cztery lata. Czy można jeszcze wątpić w przyspieszenie przemian w XX wieku?'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też przyśpieszył nie tylko rozwój technologii, ale i jej upowszechnianie się. Wszystko przyśpieszyło. I ma to swoje plusy, bo zwykły człowiek dość szybko ma możliwość posługiwania się nowoczesnymi technologiami, ma i minusy, które długo by wymieniać. To tak, jak z każdym narzędziem: można wykorzystać do dobrej sprawy, można z jego pomocą zrobić wojnę.

      Usuń
  9. Adnotacja do Twojego komentarza u mnie:

    ;) może z limonkami przesadzili na tym wybiegu :) ale! Gdzie jest powiedziane, że Mężczyźnie muszą w brązach i szarościach tylko i wyłącznie chadzać? Dlaczego nie lubicie kolorów :)
    Niestety bywa tak jak piszesz... kiedy ktoś wygląda inaczej (nawet nie ubrany jak z wybiegu) czasem może mieć problem... to akurat przykre... bo oryginalność powinno się cenić, a nie tępić... :)
    Podobają mi się oryginalnie i odważnie (nie mylić z dziwacznie) ubrani Mężczyźni :)

    OdpowiedzUsuń