Miałem
ostatnio okazję obejrzeć dwa filmy. Były to dwa tak różne obrazy, że niepodobna
je pod jakimkolwiek kątem porównywać. Różnica między nimi była tym większa i
bardziej rzucająca się w oczy, że między filmami dostrzec można dziwną
zależność: w jednym było to, czego absolutnie nie powinno zabraknąć (a jednak
zabrakło!) w drugim, drugi zaś opierał się na tym, co z powodzeniem mogło być
podstawą pierwszego.
Trochę to
pewnie zagmatwane, już więc spieszę z wyjaśnieniami.
Pierwszy film,
to Rzeź Romana Polańskiego. Drugi – Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć. Jak
wspomniałem, filmy różne pod każdym względem. Zacznijmy od przygód agenta J23.
Wspaniale wpisuje się on w naszą polską tradycję robienia filmów, z którymi coś
(a często wszystko) jest nie tak. Przypomnijmy sobie wywód inżyniera Mamonia: W filmie polskim, proszę pana, to jest tak:
nuda… nic się nie dzieje, proszę pana, nic… Dialogi niedobre, bardzo niedobre
dialogi są. I do tego aktorstwo: Niech
pan weźmie na przykład, proszę pana, aktora zagranicznego, to ten aktor
zagraniczny, proszę pana, to jego twarz… coś takiego wyraża. A polski aktor,
proszę pana, to jest pustka, pustka, nic. Absolutnie nic.
W Stawce aktorstwo też jest jakieś bezpłciowe.
W filmie od
pierwszych chwil seansu można dopatrzyć się niedociągnięć. A to żołnierze
broniący się w czasie oblężenia miasta prezentują się, jakby szykowali się na
paradę (czyściutkie mundury, ogólnie nienaganny wygląd), a to więźniowie w
pasiakach wyglądają wyjątkowo zdrowo, są odżywieni i dość dziarscy, zupełnie
nie przypominają postaci, które znamy z obozowych fotografii z czasów wojny.
Bursztyny (pełniące w filmie kluczową rolę) z niewyjaśnionych przyczyn świecą
ciepłym, ognistym blaskiem (same z siebie, nie żadnym tam światłem odbitym)[1].
Faktu, że Hans Kloss, przez trzydzieści
lat (akcja rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych) zmienił się z Tomasza
Kota w Stanisława Mikulskiego, jego partnerce zaś przez ten czas przybyło
zaledwie kilka kosmyków siwych włosów (mimo pobytu w radzieckim łagrze, który
na ogólny wygląd powinien wpływać znacząco i raczej ujemnie), nawet nie będę
komentował.
Bardziej razi
jednak coś innego. Biorąc pod uwagę, że Stawka
jest, było nie było, filmem akcji, do tego wojennym, nastawiłem się, zaczynając
ją oglądać, na określone widowisko. Wiedziałem, że nie zobaczę kolejnych Dział Nawarony czy Parszywej dwunastki, aż tak naiwny nie jestem. Tego jednak, że
przyjdzie mi obejrzeć coś, co bardziej, niż wspomniane obrazy przypomina spektakl
Teatru Telewizji, się nie spodziewałem.
Bohaterowie
przebywają w pomieszczeniach – ciasnych, oświetlonych miękkim, nastrojowym
światłem (i jakichś takich nieautentycznych – budynki z czerwonej cegły są
ciągle nieskazitelnie czerwone, choć zrujnowane po bombardowaniach – żadnego
brudu, żadnego osmalenia…). Nawet ujęcia plenerowe są jakby „ciasnawe” – pewnie
dlatego, że szerszy kadr ujawnił by, że madrycki cmentarz, który widzimy na
ekranie, ani nie znajduje się w Madrycie, ani nie jest cmentarzem, tylko jakimś
polskim parkiem, w którym ustawiono sztuczne nagrobki i kilka palm w donicach,
dla nadania egzotyki.
Zbliżenia na
kryształową szklankę z koniakiem czy usta bohaterki, która zaciąga się
papierosem tkwiącym w cygarniczce rzucają się w oczy bardziej, niż tych kilka
scen strzelanin, które owszem, są, ale nie robią wrażenia. Wszystko to sprawia,
że mamy do czynienia z filmem odznaczającym się zbyt wyraźną, jak na
reprezentowany gatunek, kameralnością.
Jeśli zaś
chodzi o Rzeź: jest w niej to, czego
zabrakło Klossowi: emocje, napięcie,
akcja. I jest to niesamowite, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Polański nakręcił
film o czwórce ludzi zamkniętych w jednym mieszkaniu, a właściwie – przez
większą część czasu, w jednym pokoju. Nie mniej jednak w mieszkaniu sporo się
dzieje. Niewinne spotkanie rodziców dwóch skłóconych chłopców, z każdą chwila
staje się coraz mniej niewinne. I chociaż ciągle jeszcze nic się specjalnego nie
dzieje, rozmowa jest kulturalna, uprzejmości wymieniane z należytą
częstotliwością i popierane odpowiednio szerokimi uśmiechami – czuć, że pod
powierzchnią coś się drży, że coś jest nie tak, zaczyna wrzeć i w końcu
wybuchnie. To pewnie inny, mniej mroczny rodzaj napięcia, niż to, które
Polański serwował widzom w Dziecku
Rosemary czy Lokatorze, ale
równie silnie odczuwalny.
Polański
ekranizował sztukę teatralną. Jakimś cudem (choć tu pewnie mówić powinniśmy o
talencie, nie o ingerencji sił wyższych) zrobił z niej scenariusz trzymającej w
napięciu historii, która świetnie sprawdza się na kinowym ekranie.
Patryk Vega
miał nakręcić wojenny film akcji. Miały być wybuchy, intrygi, pościgi i
strzelaniny. Jakimś cudem wyszedł mu teatr telewizji. I kto za to zapłacił? Społeczeństwo,
oczywiście. Ja na przykład zapłaciłem kilkudziesięcioma minutami, które mogłem
spędzić znacznie przyjemniej.
Gdybym Stawkę większą niż śmierć oglądał w
kinie, to aż by mi się chciało wyjść z kina.
I bym wyszedł.
[1]
Pamiętacie scenę z Pulp Fiction, w
której Vincent Vega uchyla wieko walizki należącej do Marsellusa Wallace’a, odebranej właśnie młokosom jedzącym hamburgery z Big
Kahuna (Dobry hamburger to podstawa
pożywnego śniadanka!) i popijającym je Spritte’m? Dobywa się z niej złoty
blask. To samo dzieje się, gdy ktoś zagląda do skrzyni z tajemniczym
(oczywiście tylko w założeniu, w pierwszej minucie filmu można domyślić się, co
jest w skrzyniach) ładunkiem w Klossie.
O ile jednak w filmie Tarantino mamy do czynienia z ciekawym „smaczkiem” (są
tacy, co do dziś się głowią: co jest w neseserze?), o tyle Patryk Vega osiągnął
efekt dość – nie bójmy się tego słowa – głupawy.
Post za postem!
OdpowiedzUsuńNie nadążam...
Nadrabiam zaległości :-)
UsuńJaki budżet taki film - Kloss miał widać budżet mały, skoro nawet scenografii nie dało się 'dobrudzić' (żeby nie niszczyć, bo może do następnego się gniota przyda) czy wybrać w castingu chudych statystów do obozowiczów, heh.
OdpowiedzUsuńFilm akcji łamane na ciasne plenery z miękkim światłem - to tylko u nas tak można :)
A co do żeńskiej charakteryzacji to już w ogóle się czepiasz: wiadomo, że w łagrach było rześkie,świeże powietrze i zimno, a zimno konserwuje!
O 'Rzezi' mi przypomniałeś, nie powinnam dłużej odkładać, no.
Nie zgadzam się z przedmówczynią, ze jaki budżet, taki film. Bo widziałam mnóstwo wielkich, niezależnych filmów zrobionych za małą kasę i mnóstwo gniotów za grube miliony.
OdpowiedzUsuńNo ale ja nie o tym. Ja o tym, że "Rzeź" to rzeczywiście kapitalne kino. "Klossa" nie obejrzałam, ale prawdę mówiąc nawet się nie wybierałam nań do kina. Jakoś same plakaty mnie zniechęcały.
Jaki trzeba mieć budżet, żeby zamknąć czterech aktorów w jednym pokoju? Podejrzewam, że Polański większość kasy wydał na gaże, bo reszta nie była chyba zbyt kosztowna.
UsuńPytanie, czy u nas znaleźli by się aktorzy, którzy dali by radę zagrać w takiej 'Rzezi' i nie nie wypaść sztucznie, jak dzieci w jasełkach...?
A inna sprawa - coś mi się wydaje, że 'Kloss' nie miał wyjątkowo małego budżetu, jak na nasze warunki. A wyszło, jak wyszło.
Coś wypatrzyłem - reżyser zagraniczego filmu się nazywa po polsku, a krajowego po...? Kurde, co to za język?
OdpowiedzUsuńWidocznie nie wystarczy się nazywać po zagranicznemu ;-)
UsuńWłasnie pozyczam sobie 4-ty sezon z internetu, udało się;) Gdybym miała problem z piątym zgłoszę sie pewnie. Dzięki za chęć pomocy:)
OdpowiedzUsuńZajrzałam, zaintrygował mnie tytuł bloga ;) Zapraszam do mnie na candy książkowe, książka niby kobieca, ale mężczyznom mogłaby wiele wyjaśnić ;) http://wiecej-slonca.blogspot.com/2012/09/rocznicowe-ksiazkowe-candy.html
OdpowiedzUsuńTo ja się jednak zastanowię, czy tego nowego Hansa obejrzeć. Może poświęcę jednak lepiej czas na dobrą xiążkę lub DiabloIII?
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam po dłuuugiej przerwie!
Może warto sobie samemu zdanie wyrobić. Mnie w każdym razie film absolutnie nie porwał. Szkoda, bo historia Klossa ma potencjał. Do tego Pasikowski, który scenariusz pisał, ma talent, Vega kręcąc 'Pittbula' też pokazał, że jak chce, to potrafi... a jednak nie wyszło.
UsuńNie wyszło... W odróżnieniu od "Pitbulla"
UsuńPozwoliłam sobie napisać mejla do ciebie z prosbą o Dextera:)
OdpowiedzUsuńDexter doszedł i to w dwóch kawałkach;)
OdpowiedzUsuńDZIĘKI WIELKIE!!
czeka mnie krwawa uczta w godzinach nocnych;)
Stawkę sobie podarowałam. Mąż dzielnie obejrzał całą.
OdpowiedzUsuńRzeź - bdb.