Dzień dobry, szukam Batmana… To nie
kwestia z komiksu (przepraszam – powieści graficznej) Franka Millera. To ja tak
przywitałem się z panią w sklepie.
Ale od początku.
Chłopaki
dostali zaproszenie na urodziny kolegi z przedszkola. Urodziny jakie są, każdy
wie – trzeba mieć prezent. Kolega jest wielkim fanem Spidermana. Udaliśmy się
więc do sklepu w celu zakupu Spidermana lub jakiegoś gadżetu z nim związanego.
W rezultacie padło na samochód Spidermana, choć, o ile dobrze się orientuję w
sprawach dotyczących Uniwersum Marvela, Spiderman nie jeździ samochodem. Ale to
nieważne. Istotne jest to, że obok Spidermanów, stały Batmany. Tak się składa,
że Gucio lubi Batmana. Upatrzył sobie jednego, któremu ruszały się nóżki i coś
tam jeszcze. Jakoś udało nam się, tłumacząc sprawę pośpiechem, bo przecież nie
można się spóźnić na urodziny, odstawić kukiełkę za siedemdziesiąt złotych
polskich powrotem na półkę.
Ale temat
Batmana powrócił.
Następnego
dnia byłem akurat w pobliżu (innego) sklepu z zabawkami. Wszedłem i zapytałem o
Człowieka Nietoperza. Wybrałem w końcu jednego, do kompletu wziąłem jeszcze
Robina – Batman musi mieć kumpla i pomocnika a prezenty muszą być dwa, bo
wiadomo, sprawiedliwy podział dóbr wśród rodzeństwa jest najważniejszy.
Wracam do
domu, rozradowany, że z prezentem, dodatkowo ucieszony faktem, że Batman wraz z
Robinem kosztowali mnie jedynie dwanaście złotych polskich, zamiast stu
czterdziestu. Wracam ucieszony, czekam na radość w oczach dzieci i słowa
wdzięczności, albo nawet nie słowa, choćby gesty o niej świadczące… Pokazuję
Batmana i widzę łzy w oczach i słyszę pierwsze dźwięki rodzącego się w gardle
kwęku i widzę wykrzywioną buzię i bierze mnie jasna cholera, a na usta cisną
się słowa wielce nieparlamentarne; mielę je bezgłośnie, choć nie jestem w
parlamencie.
Bo to nie jest
TEN Batman! Tamtego się naciskało i się ruszał! No ożeż ku…!
Marudzenie
trwało pół dnia. Czułem zintensyfikowany przyrost siwych włosów na głowie. Mam
już ich całkiem sporo i coraz częściej się zastanawiam, czy to faktycznie
kwestia genów, czy może jednak czegoś innego.
Była to jedna
z sytuacji, które wytrącają mnie z równowagi. Takie sytuacje zdarzają się
często. Czasami się zastanawiam: czy ze mną coś jest nie tak? Czy mój brak
cierpliwości w chwilach kryzysowych jest normalny, czy to już jakaś patologia?
Idealni rodzice pewnie się tak nie denerwują, tylko tłumaczą, uspokajają, sami są
oazą spokoju, normalnie żywcem do nieba mogliby iść.
A mnie czasami
moi Chłopacy doprowadzają do szewskiej pasji. Oj, to chyba niedobrze…
A może to
jednak nic niezwykłego? Bo przecież dzieci potrafią zaleźć za skórę, nie bójmy
się tego głośno powiedzieć i z całą stanowczością.
W ogóle życie
z małymi dziećmi przypomina życie super imprezowicza, tyle, że pozbawione
imprez. No bo tak: budzę się rano, niewyspany. Budzę się w nie swoim łóżku
(małe potworki przypełzły w nocy do sypialni – przeniosłem się do ich pokoju,
bo nasze łóżko, choć duże, nie pomieści czterech osób, w tym dwóch śpiących w
pozycji stale-zmiennej, z fikołkami), budzę się tylko częściowo – jakiś kawałek
mojego mózgu obudzi się dopiero za jakiś czas, gdy zaabsorbuje odpowiednią
ilość kofeiny lub przewietrzy się na świeżym powietrzu. Idę do łazienki, patrzę
w lustro – cienie pod oczami i ogólnie dość wymięty wygląd. Do tego w ciągu
dnia przyjdzie taki moment, kiedy każdy kolejny dźwięk z kakofonii krzyków,
pisków, huków i łomotów spowoduje uczucie, że jeszcze chwila, jeszcze
chwileczka i głowa mi po prostu pęknie.[*]
I to wszystko
nie dlatego, że poprzedniego wieczoru zaliczyłem jakiś bal, level hard. Kiedyś
było tak: budzę się niewyspany: trudno, wniosek taki, że poprzedniego wieczoru długo
było fajnie; nie moje łóżko? – przynajmniej jest jakieś łóżko, fajnie, trzeba
sobie tylko przypomnieć, z czym ta sytuacja się dokładnie wiąże. Szybka kawa i
uśpione rejony mózgu zaczynają wracać do życia, ogólnie nie jest źle, niewielka
to cena za udany wieczór. Teraz wszystkie objawy, składające na syndrom the morning after są, chociaż the night before nie wystąpiła.
Batman w końcu
i tak został ulubioną zabawką, ulubioną aż do wieczora. Ja się zastanawiam: o
co była awantura? Zastanawiam się też, co zrobić z tą czarną niewdzięcznością:
embargo na zabawki?
Aż by się tu
prosiło o jakąś mądrą puentę. Nie mam żadnej i nie chce mi się wymyślać. Nie
będę wymyślał, posiedzę sobie w ciszy i spokoju, bo akurat nastał taki moment,
kiedy nikt mi nad uchem nie kwęczy.
[*] Tu taka moja obserwacja: dwójka dzieci, to coś więcej,
niż suma arytmetyczna, to nie jedno dziecko plus drugie dziecko. Relacja, jaka
jest między Chłopakami powoduje, że hałas i chaos, który potrafią wytworzyć,
bardzo przewyższa hałasy i chaosy, które byliby wstanie wytworzyć pojedynczo,
nawet, gdyby te oddzielnie wytworzone chaosy i hałasy do siebie dodać.
Fascynujące zjawisko! Ale i trochę straszne.
To się ładnie nazywa - efekt synergiczny ;) Bardzo fajnie się czyta Twoje posty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńEfekt synergiczny... człowiek się całe życie uczy! No i w naszym przypadku jak nic mamy do czynienia z takim efektem. Bardzo synergicznym ;-)
Usuńpozdrawiam
Level hard. Dobre. Ja swego czasu grałem w grę, gdzie maximum trudności zainstalowano na poziomie TRAUMA.
OdpowiedzUsuńAkcja z Batmanem zbliżyła Cię zapewne niebezpiecznie blisko tej przestrzeni, gdzie niektórzy rodzice pękają i pęka 70 PLN na figurkę, co się rusza i ma coś do naciskania.
A jakby się tak zastanowić, to KAŻDA figurka Batmana będzie ruszać wszystkim, czym chcemy - wystarczy odrobina dobrej woli i sporo siły fizycznej.
pzdr z frontu walki o przyszłość narodu, czyli wychowywania dzieci!
Poziom TRAUMA - też dobre! Byłem kiedyś na takiej imprezie ;-)
UsuńNo i teraz nie będę mogła spokojnie obejrzeć trzeciej części Batmana Nolana, żeby sobie nie przypominać, jaką cenę płacą za to zjawisko wszystkie rodziny z niewdzięcznymi dziećmi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chłopacy za mali jeszcze na Nolana - wystarczyła im kreskówka...
UsuńTak, znam to uczucie. Jedno wrzeszczy, drugie wrzeszczy. Brygada Kryzys normalnie. ;-)
OdpowiedzUsuńRaczej - jak to było w Fight Clubie? - kosmiczne, za przeproszeniem, małpy, no małpki, wprowadzające w życie Operację Chaos. A kryzys, to mam ja ;-)
UsuńWiesz co... a ja rozumiem Twoje dzieci... dlatego ja zawsze wręcz pokazuję palcem co chcę. I jeśli jest drogie, niech się zrzuci kilka osób lub nie kupuje wcale... takie zawody są przykre... spodziewałam się, że dzieci nie ucieszą się z innego Batmana...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twoja cisza panuje nadal... a w ramach pocieszenia proponuję "Rodzinkę.pl" ;D trzech synów...
P.S. Ooo :) słodycze do piwa stanowczo nie pasują!! Doskonale Cię rozumiem ;p ale uśmiałam się, dziękuję! Ja sobie czasem wmawiam, że te orzeszki to zdrowe są.. ;p jak to orzechy... jeśli pominąć tę sól... i te pyszne panierki... :D
Dziękuję za życzenia urodzinowe :)
Ja też rozumiem, dlatego mam podwójny dylemat. Pamiętam, że sam nigdy nie miałem różnych fajnych rzeczy, które mieli koledzy i nie było mi z tym dobrze. Z drugiej strony - każdej zachcianki młodzieży nie można spełniać. Z trzeciej strony (to złożone zagadnienie, jak widzisz) - Chłopaki są jeszcze na tyle mali, że nie koniecznie warto inwestować w drogie sprzęty dla nich. Jak napisałem - Batman szybko poszedł w odstawkę, a przynajmniej przestał być hitem. Z tym drogim byłoby tak samo.
UsuńWiesz... z okazji tych trzech stron (pewnie dałoby się naliczyć ich więcej) ja nie mam dzieci... Za dużo tego...
UsuńKu pocieszeniu - chłopcy są ponoć najbardziej nieznośni jako małe dzieci. Kiedy dorastają przechodzą, owszem, okres "burzy i naporu", lecz przebiega on dużo łagodniej niż u dziewczyn. A dziecko nastoletnie potrafi o wiele mocniej "dopiec" rodzicom niż kilkuletni maluch. Piszę z autopsji, bo mam dwie nastoletnie córcie (chłopaka też, ale małego) i również sporo siwych włosów z powodów pozagenetycznych. :-) Niestety, rola ojca czasem polega też na tym, żeby robić za worek treningowy, w szerokim tego słowa znaczeniu.
OdpowiedzUsuńWytrwania i cierpliwości życzę!
Podejrzewam, że prawdziwe burze i napory jeszcze przede mną. Jakoś damy radę :-)Cierpliwość ćwiczę i szlifuję, pewnie kiedyś to zaowocuje.
Usuń