wtorek, 4 września 2012

Gdy lato się skończyło, czyli wakacyjne epitafium



Zabrałem się właśnie za lekturę W drodze Jacka Kerouaca. Chciałem sobie odświeżyć powieść, zanim wybiorę się do kina na ekranizację, o którą ktoś się w końcu pokusił (albo – na zrobienie której się odważył!).
Tak się złożyło, że o przygodach Sala Paradise’a zacząłem czytać, gdy u nas lato zaczęło dobiegać końca. A koniec lata, to dla mnie (przedstawiciela tej uprzywilejowanej grupy zawodowej, której wszyscy zazdroszczą) koniec wakacji, powrót do pracy, czyli moment, któremu daleko do tego, by go nazwać najprzyjemniejszą chwilą w roku.
Oczywiście za stary już jestem na to, by roić sobie, że zamiast znowu zaprzęgać się do kieratu, mógłbym wyjść na drogę i złapać stopa w kierunku, gdzie lato jeszcze trwa a praca polega na zbieraniu winogron w promieniach słońca. Nie mniej jednak myślę sobie, że najbliższe dziesięć miesięcy mógłbym spędzić przyjemniej, niż przyjdzie mi to zrobić.
Wszyscy musimy robić to, czego nie chcemy. Mamy pracę, rodziny, obowiązki i jeszcze musimy wszystkich zabawiać! Myślisz, że nie wolał bym żyć nagi w lesie, jak poganin? Tańczyć i grać na fletni Pana?  - tak o realnych cieniach i wyimaginowanych blaskach życia mówi Homer Simpson. Jego wizja idealnego życia jest dość radykalna, ale pewnie większość z nas ma taką wizję. I jest bliższa lub dalsza od jej realizacji.
A skoro już jesteśmy przy życiu w lesie: trafiłem niedawno na ciekawy artykuł. Zaczyna się tak: Na północy Norwegii, w okolicach Storslet, dwie siostry żyją tak, jakby nie obchodziła je większość zdobyczy współczesnej cywilizacji. Budzą skrajne emocje i nic sobie z tego nie robią. Chcą żyć w spokoju. Po swojemu. Na zdjęciu widać dwie młode dziewczyny. Kolejne fotografie obrazują to, co Norweżki rozumieją przez „życie po swojemu”.
Dziewczyny od najmłodszych lat żyły blisko natury, choć bliskość to specyficzna, ekologom pewnie by się nie podobała. Kristine i Johanne, bo takie imiona noszą nasze bohaterki, łowią ryby i polują. Na fotografiach widzimy je z bronią, w dłoniach trzymają swoje zdobycze: a to lis (jeden trzymany za ogon, kilkanaście wiszących w tle; pewnie będą z nich futerka), a to wielka ryba, a to dzikie kaczki… Kiedy chodziły do ósmej klasy, szkoła tak bardzo im zbrzydła, że postanowiły uciec do lasu. W szkolne plecaki zapakowały napoje oraz słodycze i wyruszyły w góry. Mówią, że ciągnęła je tam cisza i dzikość pięknego krajobrazu. Do szkoły wracały jeszcze od czasu do czasu, ale w dziewiątej klasie dały sobie z nią zupełnie spokój.
Kiedy popularny norweski dziennik zamieścił tekst o siostrach, rozgorzała dyskusja: Jedni twierdzą, że dziewczyny znalazły własny sposób na szczęście, tylko je podziwiać. Inni uważają, że dziwaczny tryb życia to młodzieńczy bunt i poza…
Czy ja tu do czegoś zmierzam? Sam nie wiem, brakuje mi pomysłu na błyskotliwe podsumowania. Zastanawiam się jednak… Czy ja zazdroszczę bohaterom Kerouaca tego, że nie wiedzą, co im przyniesie nowy dzień, ani gdzie ich zastanie kolejny wieczór? A może raczej tego, że nie mają potrzeby tego wiedzieć, bo niewiadoma jest tym, co najbardziej cieszy? Czy zazdroszczę dziewczynom z norweskiej dziczy tego, że gdy wstają rano, to nie muszą iść nigdzie, gdzie czeka na nie szef i sterta papierów, z którą należy się obchodzić z urzędniczą dokładnością?
Nie zazdroszczę. No, może odrobinkę. Do życia w lesie nie nadaję się absolutnie – nudno mi było nawet w moim rodzinnym małym miasteczku, więc przeniosłem się do większego. Podróże bez grosza przy duszy, o jakich pisze Kerouac – to nie na nasze czasy. Kiedyś może życie trampa miało w sobie jakiś romantyzm, dziś bohaterów W drodze nazwano by menelami.
Nie mniej jednak jest dla mnie (choćby w teorii) coś pociągającego: i w włóczędze bez planu i w ucieczce od gonitwy, w jakiej codziennie, chcąc nie chcąc, uczestniczymy.
I naszły mnie te wszystkie myśli, kiedy akurat musiałem wrócić do pracy. Pewnie to znamienne.
No bo nie ukrywam, że czasem, kiedy budzę się w poniedziałkowy ranek, najchętniej pobiegłbym do lasu, choćby zatańczyć i zagrać na fletni Pana…

7 komentarzy:

  1. A w Twoim zawodzie istnieją urlopy na żądanie? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę o udzielenie mi urlopu, gdyż muszę udać się do lasu z fletnią... jedynie :-)

      Usuń
  2. Nie zazdroszczę. No, może odrobinkę.

    To tak jak ja...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, ciężko będzie z ekranizacją. Bo jakby się tak zastanowić, to bohaterowie jeżdżą, jeżdżą, piją, palą, kochają się, piją, słuchają... Wsysają życie w każdym jego przejawie.

    Czy to się da pokazać?

    Kurde...

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że nie napomniałeś o filmie "Into the wild".
    Albo o włóczykiju, on był zawsze moim idolem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bohater 'Into the wild' dość kiepsko zakończył podróż... A Włóczykij - prawdziwy bitnik :-)

      Usuń