czwartek, 13 stycznia 2011

Smok, Sokrates i psycholingwistyka

Zamieszkał u nas smok. Zadomowił się w kominie. Całkiem mu tam dobrze. Ma spokój, więc dużo śpi. Dlatego trzeba się cicho zachowywać. A w ogóle najlepiej byłoby się schować. Mama, Gucio i Tutu chowają się za poduszkami na kanapie. Tak na wszelki wypadek. Bo gdyby smok się obudził, mógłby ich zjeść. Na szczęście w takiej sytuacji pojawiłby się tata i wszystkich uratował.
Taką historię stworzył Gucio. Sam wymyślił tego smoka, sam umiejscowił go w kominie i dbał o to, żeby zapewnić mu ciszę i spokój niezbędne do spania. I zbudował dom z poduszek, żeby było się gdzie ukryć. Resztę historii dopowiedział z niewielką pomocą mamy, sprawnie posługującą się sokratejską „sztuką majeutyczną”[1].
To zadziwiające, że dwuipółletnie dziecko potrafi wpaść na taki pomysł. Jeszcze bardziej zadziwiające jest, że oto nagle pojawiła się u niego taka umiejętność, połączona z drugą – umiejętnością jasnego wyrażania myśli za pomocą języka. Mówiąc wprost: nie wiedzieć kiedy pojękiwania, postękiwania i różne inne dźwięki wyrazonaśladowcze ewoluowały w prawdziwe słowa. Może nie precyzyjne, może z poprzestawianymi i pozamienianymi głoskami, ale jednak słowa. A słowa nagle, z dnia na dzień prawie, zaczęły układać się w zdania. A zdania szybko stały się poprawne gramatycznie, z odpowiednimi przypadkami, liczbą i tak dalej. Stały się też logiczne.
Dzieci podobno uczą się przez naśladownictwo. Taki pogląd, jeśli chodzi o naukę mówienia wyrażali behawioryści. Dziecko podsłuchuje rodziców i w końcu zaczyna mówić kopiując ich zachowania. To jedna z teorii. Nie zgadzał się z nią Noam Chomsky, naukowiec wszechstronny, badający, między innymi również niuanse związane z językiem. Doszedł do wniosku, że lawinowy postęp w posługiwaniu się językiem u dzieci uczących się mówić, przeczy stanowisku behawiorystów. Nauka przez podsłuchiwanie i powtarzanie musiałaby postępować powoli, można by obserwować wyraźną ewolucję mowy małego dziecka. Tymczasem mały człowiek zaczyna mówić nagle a rozwój jego umiejętności w zakresie mowy jest skokowy. Co więcej – dziecko używa często wyrażeń, których nie mogło podsłuchać i których nie ćwiczyło. Chomsky doszedł do wniosku, że rodzimy się z wdrukowanymi w umysł, gotowymi strukturami języka. Nauka mowy polega na odkryciu w sobie ogólnych reguł, które, gdy się je już pozna, pozwalają na samodzielną językową działalność i własną twórczość. Innymi słowy – dziecko nie kopiuje dorosłych, samo tworzy swoją mowę w oparciu o posiadane, wrodzone schematy.
Tak czy inaczej rozwój dzieci jest zaskakujący. Fascynujące jest to, że w wieku dwóch lat człowiek ma już własny sposób myślenia, widzenia świata, własne poczucie humoru, własne pomysły.
Wracając do naszego smoka – specyficzny z niego stwór. Przede wszystkim, jak wspomniałem, głównie śpi. Może to i dobrze. Ciekawe, czy to się zmieni, na przykład z nadejściem wiosny. Smok jest też wyczulony na pewne dźwięki. Na przykład ryzykowne jest głośne mówienie w pobliżu jego legowiska, ale walenie w podłogę wielkim plastikowym młotem nie niesie ze sobą ryzyka zbudzenia smoka. Ton głosu mówiącej mamy jest dla smoka bardziej drażniący, niż ton krzyczącego Gucia. Odkurzacz nie jest w stanie obudzić smoka – sprawdziliśmy dziś rano, wysprzątaliśmy dokładnie, a on ani drgnął. Gucio podejrzewa, że smok może budzić się w nocy, kiedy śpią wszyscy inni. Czyli lubi ciszę, spokój i nie przeszkadza mu ciemność. W świecie zwierząt to chyba nic niezwykłego, wiec przypuszczenia Gucia mogą być bliskie prawdy.
Czekam tylko na moment, aż smok zacznie broić i powodować straty. Na razie różne rzeczy dzieją się u nas same (Słuchaj, tatuś, ta szczotka… sama pękła – usłyszałem ostatnio na dzień dobry. Mina mamy wskazywała na to, że chyba jednak nie tak całkiem sama). Ale niedługo może się okazać, że nasz smok ma jakieś destrukcyjne skłonności. Gucio, czy to ty zrobiłeś? Nie, smok. Jestem sobie w stanie to wyobrazić.


[1] Sokrates twierdził, że każdy człowiek posiada wiedzę o świecie, tylko nie każdy ją w sobie odkrył. Filozof postawił sobie za cel pomoc Ateńczykom w odkrywaniu drzemiącej w nich mądrości. Zadając odpowiednie pytania powodował, że jego rozmówcy dochodzili do odkrywczych wniosków. Jako syn akuszerki, porównał tą działalność do tego, co robiła jego matka. Ona pomagała przychodzić na świat dzieciom, on – ukrytej w ludzkich duszach Prawdzie. Majeutike techne to sztuka położnicza, stąd  metoda Sokratesa określana jest jako majeutyczna. W ramach okazania wdzięczności Sokratesowi, mieszkańcy Aten skazali go na śmierć.

7 komentarzy:

  1. To najlepsze chwile, gdy z małego oseska nagle budzi się świadomy człowiek. Wszystko później, gdzieś tak od 5-6 roku jest już tylko marną kopią dwu,trzy-latka. Niby jeszcze zaskakuje, ale nie AŻ tak, jak to Małe, co nagle przemówiło całym zdaniem, co ma swoją własną, żelazną logikę i swój świat coraz bardziej "nie do oddania". Fajnie, ze go tak rozumnie obserwujecie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, u Antka Tymek zwalał na sąsiada (jeśli dobrze pamiętam), a u Ciebie będzie grasował smok :)
    Macie prawie jak w akademiku :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie - w akademiku, to był spokój...

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze, to wesoło teraz macie (albo wbrew przeciwnie - cicho i spokojnie! ^^) z tym smokiem. Wyobraźnia dziecka jest po prostu niesamowita! I te wielkie, błyszczące oczy gdy opowiada z pełną powagą historie o.. no chociażby smokach. Niesamowitości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cicho i spokojnie, to zdecydowanie nie. Smokowi naprawdę przeszkadzają tylko wybrane (przez Gucia) hałasy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna historia. A co do hałasów, z których niektóre smokowi przeszkadzają, a niektóre nie, założę się, o bardzo wysoką kwotę mogę się założyć, że smokowi przeszkzdzają hałasy, które drażnią i złoszczą Gucia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Albo dźwięki, które nie tyle go drażnią, co są przez niego uznane za zbędne: na przykład żona i ja jesteśmy uciszani, gdy każemy coś Guciowi zrobić, albo prosimy, żeby czegoś nie zrobił. Na taką gadaninę smok jest najbardziej wyczulony :-)

    OdpowiedzUsuń