poniedziałek, 25 marca 2013

Bla, bla, bla, czyli dylematy taty



Właśnie ukazała się reedycja debiutanckiej płyty Perfectu – pierwszy raz na kompakcie. Trwało to trochę, bo album ma już przecież swoje lata, wydany został w 1981 roku. Tak się złożyło, że wróciłem jakiś czas temu do nagrań wczesnego Perfectu. Trzeba przyznać, że piosenki ciągle robią wrażenie.
Pamiętam, kiedy słuchałem ich po raz pierwszy. Było lato, wakacje, przyjechali do nas moi kuzyni, trochę ode mnie starsi i muzycznie trochę bardziej wyedukowani. Ja miałem wtedy jakieś siedem, może osiem lat i byłem kompletnym muzycznym ignorantem. Kuzyni wygrzebali Perfect w stercie winylowych płyt. Było tam trochę słuchowisk dla dzieci, jakieś płyty rodziców, choć tych bardzo niewiele i raczej mało interesujące, no i ten Perfect, debiutancki, biały album i drugi - UNU, które zostawił u nas inny mój kuzyn, kiedyś z nami pomieszkujący.
Moje główne wspomnienie z tych wakacji jest takie: leżymy sobie w pokoju, na gąbkowych materacach, na których spali goście. Na podłodze stoi adapter Unitra a na nim wirują płyty – dwie na zmianę. I płynie muzyka: Autobiografia, Idź precz, Pocztówka do państwa Jareckich, Co za hałas – co za szum, Nie płacz Ewka, Lokomotywa z ogłoszenia, Chcemy być sobą, Druga czytanka dla Janka… Pewnie robiliśmy też wtedy inne rzeczy, ale tego nie pamiętam. Pamiętam tylko gąbkę, adapter i muzykę. Nauczyłem się wtedy tych piosenek na pamięć. Do dziś, kiedy je słyszę, śpiewam razem z Markowskim. Do dziś czuję miły dreszcz, kiedy słyszę na przykład pierwszy riff Idź precz – ciężki, hardrockowy, potężny.
Dziś jednak inaczej tą muzykę odbieram. Inaczej rozumiem słowa, czy może – w końcu je rozumiem. Przynajmniej niektóre, dziś nie dość, że do mnie trafiają, to czasami wręcz porażają. Jest jedna piosenka, wśród tych starych już nagrań, która stała się nagle szczególnie ważna. Kiedyś była fajnym kawałkiem, którego przyjemnie się słuchało. Dziś jest ostrzeżeniem, czasami… wyrzutem sumienia. Jest taka piosenka, nazywa się Bla, bla, bla.
Przydarzy pewnie się noc co drugiemu z was. Będziecie dzieci mieć za osiemnaście lat… kiedyś to była dla mnie abstrakcja. Kiedy słyszałem ten utwór po raz pierwszy, leżąc na gąbkowym materacu, pewnie nawet nie zwróciłem uwagi na te słowa. Minęło jednak prawie dokładnie osiemnaście lat i proszę – stało się. Dziś słucham tego, o czym śpiewa Grzegorz Markowski i zastanawiam się: może on śpiewa o mnie? …Będziecie dzieci mieć za osiemnaście lat, znajdujcie dla nich czas i próbujcie je zawsze zrozumieć… Słucham i myślę: czy ja znajduję czas? Zawsze? Nie. I czasem nie staram się zrozumieć, tylko tracę cierpliwość, denerwuję się… Słucham i czasami każde słowo brzmi jak nokaut. Staram się być dobrym tatą, ale są pewnie taki momenty, w których mógłbym się starać bardziej. Daj swemu dziecku to, czego dziś tobie brakuje. Nie tylko bla, bla, bla… Bla, bla, bla… Oj, znów po celnym ciosie leżę na deskach. Łatwo mi czasem takie bla, bla, bla przychodzi. A tak kiedyś nie znosiłem gderania rodziców, którzy zawsze znajdowali pretekst, żeby się doczegoś przyczepić.
Jakoś – myślę sobie – mając dwóch charakternych chłopaków,  trzeba trzymać dyscyplinę i wprowadzać zasady. Kto ma dzieci, ten wie, jak potrafią one nadszarpnąć cierpliwość. Czasami świętego by z równowagi wyprowadziły, a ja do świętych nie należę i do mnicha tybetańskiego też mi daleko. I kiedy przychodzi mi prosić o coś po raz piąty, dziesiąty albo dwunasty, kiedy po raz ósmy zwracam uwagę – bez odzewu – to mi czasem nerwy puszczają. No i, niestety: bla, bla, bla… bla, bla, bla… bla, bla bla… blaaa - a w tym sensu brak. Brak, bo przecież to, kurde, kiepska metoda.
Słucham, o czym śpiewa kudłaty rockman z nagim torsem i w ciemnych okularach – więcej w tej jednej piosence mądrości, niż przyjąłem podczas rocznego kursu pedagogiki ogólnej, jaki przeszedłem na studiach. Bez zbędnego teoretyzowania, komplikowania, ale prosto z mostu, mocno, szczerze, trafnie, nokautująco. Mądrze.
Muszę chyba częściej słuchać Perfectu. Przypomnieć sobie, czego mi kiedyś brakowało. I wyłączyć to beznadziejne bla, bla, bla.

5 komentarzy:

  1. Right. Też mam ten problem. Bla wygrywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Perfect kojarzy mi się ze smutnymi życiowymi momentami, więc go nie słucham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka siła muzyki - porusza emocje. Różne.
      Pozdrawiam i zapraszam :-)

      Usuń
    2. Niestety i na szczęście - porusza.
      Będę odwiedzała :)

      Usuń
  3. Ja niektórych piosenek w dalszym ciągu nie rozumiem. Ale fakt, niektóre potrafia poruszyć :)

    OdpowiedzUsuń