Właśnie
ukazała się reedycja debiutanckiej płyty Perfectu – pierwszy raz na kompakcie.
Trwało to trochę, bo album ma już przecież swoje lata, wydany został w 1981
roku. Tak się złożyło, że wróciłem jakiś czas temu do nagrań wczesnego
Perfectu. Trzeba przyznać, że piosenki ciągle robią wrażenie.
Pamiętam,
kiedy słuchałem ich po raz pierwszy. Było lato, wakacje, przyjechali do nas moi
kuzyni, trochę ode mnie starsi i muzycznie trochę bardziej wyedukowani. Ja
miałem wtedy jakieś siedem, może osiem lat i byłem kompletnym muzycznym ignorantem.
Kuzyni wygrzebali Perfect w stercie winylowych płyt. Było tam trochę słuchowisk
dla dzieci, jakieś płyty rodziców, choć tych bardzo niewiele i raczej mało
interesujące, no i ten Perfect, debiutancki, biały album i drugi - UNU,
które zostawił u nas inny mój kuzyn, kiedyś z nami pomieszkujący.
Moje główne
wspomnienie z tych wakacji jest takie: leżymy sobie w pokoju, na gąbkowych materacach,
na których spali goście. Na podłodze stoi adapter Unitra a na nim wirują płyty
– dwie na zmianę. I płynie muzyka: Autobiografia,
Idź precz, Pocztówka do państwa Jareckich, Co za hałas – co za szum, Nie płacz
Ewka, Lokomotywa z ogłoszenia, Chcemy być sobą, Druga czytanka dla Janka… Pewnie
robiliśmy też wtedy inne rzeczy, ale tego nie pamiętam. Pamiętam tylko gąbkę,
adapter i muzykę. Nauczyłem się wtedy tych piosenek na pamięć. Do dziś, kiedy
je słyszę, śpiewam razem z Markowskim. Do dziś czuję miły dreszcz, kiedy słyszę
na przykład pierwszy riff Idź precz –
ciężki, hardrockowy, potężny.
Dziś jednak
inaczej tą muzykę odbieram. Inaczej rozumiem słowa, czy może – w końcu je
rozumiem. Przynajmniej niektóre, dziś nie dość, że do mnie trafiają, to czasami
wręcz porażają. Jest jedna piosenka, wśród tych starych już nagrań, która stała
się nagle szczególnie ważna. Kiedyś była fajnym kawałkiem, którego przyjemnie
się słuchało. Dziś jest ostrzeżeniem, czasami… wyrzutem sumienia. Jest taka
piosenka, nazywa się Bla, bla, bla.
Przydarzy pewnie się noc co drugiemu z was.
Będziecie dzieci mieć za osiemnaście lat… kiedyś to była dla mnie
abstrakcja. Kiedy słyszałem ten utwór po raz pierwszy, leżąc na gąbkowym
materacu, pewnie nawet nie zwróciłem uwagi na te słowa. Minęło jednak prawie
dokładnie osiemnaście lat i proszę – stało się. Dziś słucham tego, o czym
śpiewa Grzegorz Markowski i zastanawiam się: może on śpiewa o mnie? …Będziecie dzieci mieć za osiemnaście lat,
znajdujcie dla nich czas i próbujcie je zawsze zrozumieć… Słucham i myślę:
czy ja znajduję czas? Zawsze? Nie. I czasem nie staram się zrozumieć, tylko
tracę cierpliwość, denerwuję się… Słucham i czasami każde słowo brzmi jak nokaut. Staram się być dobrym tatą, ale są
pewnie taki momenty, w których mógłbym się starać bardziej. Daj swemu dziecku to, czego dziś tobie
brakuje. Nie tylko bla, bla, bla… Bla, bla, bla… Oj, znów po celnym ciosie
leżę na deskach. Łatwo mi czasem takie bla, bla, bla przychodzi. A tak kiedyś
nie znosiłem gderania rodziców, którzy zawsze znajdowali pretekst, żeby się
doczegoś przyczepić.
Jakoś – myślę
sobie – mając dwóch charakternych chłopaków, trzeba trzymać dyscyplinę i wprowadzać zasady.
Kto ma dzieci, ten wie, jak potrafią one nadszarpnąć cierpliwość. Czasami
świętego by z równowagi wyprowadziły, a ja do świętych nie należę i do mnicha
tybetańskiego też mi daleko. I kiedy przychodzi mi prosić o coś po raz piąty,
dziesiąty albo dwunasty, kiedy po raz ósmy zwracam uwagę – bez odzewu – to mi
czasem nerwy puszczają. No i, niestety: bla,
bla, bla… bla, bla, bla… bla, bla bla… blaaa - a w tym sensu brak. Brak, bo przecież
to, kurde, kiepska metoda.
Słucham, o
czym śpiewa kudłaty rockman z nagim torsem i w ciemnych okularach – więcej w
tej jednej piosence mądrości, niż przyjąłem podczas rocznego kursu pedagogiki
ogólnej, jaki przeszedłem na studiach. Bez zbędnego teoretyzowania,
komplikowania, ale prosto z mostu, mocno, szczerze, trafnie, nokautująco. Mądrze.
Muszę chyba
częściej słuchać Perfectu. Przypomnieć sobie, czego mi kiedyś brakowało. I wyłączyć
to beznadziejne bla, bla, bla.
Right. Też mam ten problem. Bla wygrywa.
OdpowiedzUsuńPerfect kojarzy mi się ze smutnymi życiowymi momentami, więc go nie słucham.
OdpowiedzUsuńTaka siła muzyki - porusza emocje. Różne.
UsuńPozdrawiam i zapraszam :-)
Niestety i na szczęście - porusza.
UsuńBędę odwiedzała :)
Ja niektórych piosenek w dalszym ciągu nie rozumiem. Ale fakt, niektóre potrafia poruszyć :)
OdpowiedzUsuń