wtorek, 8 listopada 2011

Z cyklu ‘Zakupy z filozofami’ – Sokrates, akuszer mądrości kontra fałszywa technologia

Któremu z panów, wybierających się od czasu do czasu na zakupy ze swoimi paniami nie zdarzyło się odpowiedzieć pochopnie na zadane pytanie, zbyt pośpiesznie, bez zastanowienia wyrazić swój szczery pogląd na sprawę – i później żałować?
Trafiłem ostatnio na ciekawą reklamę (piszę ‘ciekawa reklama’, zamiast ‘reklama ciekawego urządzenia’, bo okazało się niestety, że rzeczona była żartem i zachwalała produkt nieistniejący). Krótki filmie prezentował działanie „Manslatora”, czyli elektronicznego tłumacza języka kobiet. O co chodzi? Otóż niewielkie urządzenie zaopatrzone w ekranik pozwoli przetłumaczyć język kobiet, na proste zdania, którymi posługują się faceci. Działający w oparciu o procesor FemLogic i wykorzystujący technologię EmoD tłumacz potrafi też odczytywać emocje kobiety, z którą rozmawiamy. Dodatkowym smaczkiem jest to, że przetłumaczoną wypowiedź może nam odczytać lektor, mówiący głosem na przykład Mistrza Yody lub Mr. T.
Film reklamowy demonstruje nam działanie urządzenia. Oto krótka scenka: kobieta siedzi na kanapie, mężczyzna wychodzi, z torbą wypełnioną kijami do golfa na ramieniu. - Idziesz grać w golfa? - Tak. - To już drugi raz w tym tygodniu. - Powiedziałaś, że nie ma sprawy… - Taa, nie ma sprawy, jest po prostu świetnie! – tu następuje ewidentny foch. Słyszymy następujący komentarz: Jesteś zaskoczony? Nie wiesz, o co jej chodzi? I oglądamy scenkę alternatywną (nasz bohater rozmawia przez telefon, zwraca się w pewnej chwili do kobiety): - Kochanie, Bob pyta, czy nie wyskoczę z nim na golfa… - Ok., jeśli chcesz… Mężczyzna uśmiecha się, już chce przekazać dobrą nowinę koledze, zerka jednak na translator, a ten krzyczy:  - Nie idź! Zostań w domu! Mężczyzna mówi do kobiety, że chyba jednak woli zostać i obejrzeć z nią film. The (happy) End.
Wracając do wątku zakupów: czy na zakupach, na które wybraliśmy się z kobietą, Manslator niejednokrotnie by się nam nie przydał? Ile razy na proste pytanie: Jak ci się podoba ten sweterek? odpowiadamy nie tak, jak należy. Odpowiadamy, najczęściej zgodnie z prawdą, że się nam podoba lub nie. Popełniamy w tym miejscu kardynalny błąd, bo przecież nie o to w pytaniu chodziło. W sytuacji, kiedy Manslator nie istnieje, z pomocą przychodzi nam na szczęście filozofia, a konkretnie Sokrates.
Ten ateński myśliciel, duchowy ojciec Platona, wróg wszelkiej obłudy i poszukiwacz mądrości miał pewną teorię: prawdziwa wiedza o świecie, czyli mądrość, drzemie w każdym z nas, trzeba ją tylko umiejętnie wydobyć. Tym „wydobywaniem” Sokrates się trudnił, porównując swoją misję do pracy położnej. Tak mówi o sobie młodemu Teajtetowi w Platońskim dialogu: …nie słyszałeś, że ja jestem syn akuszerki, dzielnej i wspaniałej baby Fajnarety? Już to przecież słyszałem – odpowiada na to Teajtet. A czy i to, że się trudnię tą samą sztuką, słyszałeś? Sokrates rozmawiając z Ateńczykami, stosował specyficzną metodę, zwaną maieutike techne, czyli sztuką położniczą właśnie: zadawał im pytania dotyczące kwestii, którą chciał wyjaśnić, obalał fałszywe odpowiedzi i drążył tak długo i tak długo naprowadzał rozmówcę kolejnymi pytaniami, aż ten sam doszedł do poprawnego wniosku. Odkrywała się w ten sposób wiedza ukryta dotąd w jego duszy: podczas rozmowy rodziła się prawda, tak jak podczas połogu, z pomocą akuszerki, rodzi się dziecko.
Co to wszystko ma wspólnego z zakupami, można zapytać. Ano, całkiem sporo. Wróćmy do naszej hipotetycznej sytuacji i pytania o sweterek: Jak ci się podoba ten sweterek? – pyta nasza towarzyszka. Już chcemy odpowiedzieć, że podoba się lub nie, ale nagle szepcze nam do ucha Sokratejski daimonion*: Chwileczkę! Przecież ona nie o to pyta! Nie o to? – zaczynamy się zastanawiać. No, może faktycznie nie o to. To o co w takim razie i po co w ogóle? Jak to o co? Czy to ma znaczenie, czy ci się sweterek podoba, skoro ty ani na modzie się nie znasz, ani nie odróżniasz śliwki od zwykłego fioletu a fiolet mylisz najczęściej z ciemnym różem czy innym jakimś kolorem? No, chyba niewielkie… Czyli o co ona ciebie pyta, bo przecie nie o to, czy sweterek podoba się jej?  I ja myślę, że nie o to… Więc czy może pyta cię o to, czy sweterek po prostu jest fajny? Tak, to być może… Ale czy ona musiałaby cię o to pytać? Czy by może w ogóle nie zwróciła uwagi na niego, gdyby nie był fajny? No, raczej by nie zwróciła… kurde, to ja już nie wiem! Więc może ona pyta, czy to jej jest fajnie w tym sweterku, myślisz, że tak być może? O, to ma sens… Ale po co ona by miała o to pytać, skoro już doszliśmy do tego, że ty i tak się nie znasz? Racja, znowu mnie zwodzisz i na manowce prowadzisz… To może inaczej, bo widzę, że przyciężki jesteś na umyśle… Czy ona cię pyta o sweterek, bo nie zna odpowiedzi, czy może z innego powodu? Bo ja wiem, już ustaliliśmy, że sama wie, że sweterek jest fajny… W końcu zaczynasz łapać. Czyli zna odpowiedzi na pytania, a jednak pyta? Nijak inaczej wyjść nie chce, cholera… Ale jakąś odpowiedź jednak usłyszeć by chciała? Skoro pyta… A może taką, jakiej sama zwykle udziela? To znaczy… długą? Proszę, jak to prawda objawia się w duszy twojej. Jasne, że długą. Czy ona kiedyś odpowiada proste: tak lub nie? A gdzieżby… Więc odpowiedz jej długo mówiąc i mówiąc to wszystko, co już sama, jak to ustaliliśmy, wie. I dodaj coś od siebie na koniec – na dobre ci to wyjdzie, powiedzmy.
Po takiej cichej rozmowie z duchem Sokratesa wiemy już, co należy odpowiedzieć. O, fajny, faktycznie. Ładny kolor. I te guziczki takie… ciekawe. I wiesz co? Świetnie leży. Może chcesz kupić? I już jesteśmy w domu, jesteśmy wygrani, powiedzieliśmy, co należało. I co się okazało? Że żaden translator mówiący głosem mistrza Yody potrzebny nie był, tylko chwila refleksji i znajomość metody mistrza Sokratesa**.




* Sokrates twierdził, że w postępowaniu, które uważał za właściwe, pomaga mu tajemniczy głos, duch, bóstwo – daimonion. Głos jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza… mówi Sokrates w Obronie… Innymi słowy: tajemniczy sufler bronił filozofa przed popełnianiem głupstw.
** Plotka głosi, że ani interwencje daimoniona, ani wrodzona przenikliwość nie uchroniły Sokratesa przed domowymi problemami. W starciu z żoną, niejaką Ksantypą, filozof zwykle przegrywał. Pozostaje nam wierzyć, że nie dowodzi to zawodności jego metod, a było spowodowane usposobieniem Sokratesowej małżonki, która, jak twierdził Antystenes, była kobietą „najbardziej nieznośną ze wszystkich, jakie tylko były, są i będą”.

4 komentarze:

  1. A propos zakupy, to WY, panowie się nie znacie;P
    Ale tak serio - mąż się uparł (było to w zeszłym roku), że koniecznie MUSZĘ mieć sweter za du*ę i legginsy (NEVER!), no więc dla zaspokojenia mężowskiej żądzy kupiłam nędzny sweter we wrabiane wzorki, dziwnego, niby-morskiego koloru, z kapturem i pomponikami... Wyglądam w nim jak fleja. Mąż stwierdził, że jednak wyglądam w nim niekorzystnie.
    To w takim razie proponuję inne urządzenie - taki rysowacz-męskich-pomysłów-na-ubrania-żony.
    (Chociaż znając życie urządzenie zafiksuje się na czymś obcisłym i lateksowym;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam, od razu zafiksuje... Po prostu by to-to wybierało najciekawsze opcje. Taką by miało rolę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W domu i w relacji z żoną to i filozof Sokrates nie wyrobi i popełni głupstwo... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahehehee ;) Prościej Sokratesa z małym Telemachem wysłać do Vobisu, wtedy długo oglądają komputery i można przymierzać w spokoju - i nikt nie denerwuje w przymierzalni.

    Piękny dialog wewnętrzny! Gratulacje ;D

    OdpowiedzUsuń