piątek, 5 listopada 2010

Nie zisi dziś, czyli nie jemy serka

Wywalczona, albo postępem zdobyta chwila spokoju. Chłopaki przez chwilę zajęci. Właśnie – zaczynają zajmować się sobą i nie potrzebują już ciągłej obecności, nadzoru, ciągłego zajmowania się nimi. Widzę światełko w tunelu.
Teraz – śniadanko. Gucio je serek, zwany również „zisi”. Zasad tego słowotwórstwa nie da się pojąć. Czasem pojawia się tam ślad logiki, ale nieczęsto. I jedynie ślad. Są jednak postępy. Coraz więcej w tym dziwnym języku dźwięków, które przypominają wyrazy tworzące mowę polską. Ale i nadal wiele takich, które przypominają wyrazy tworzące mowę japońską, lapońską lub neandertalską.
Grunt, że jest możliwa dość sprawna komunikacja.
Tytus zaczął chodzić. Dreptał już od jakiegoś czasu trzymając się mebli, ale teraz – to już prawdziwe chodzenie, bez trzymanki. Potrafi wstać z podłogi i nie musi się przy tym o nic podpierać. Pokonuje coraz większe dystanse.
Czas leci. Przeglądałem niedawno zdjęcia – mniej lub bardziej stare. Trafiłem na takie z wczesnej wiosny. Na jednym wózek, a w nim jakiś tłumoczek. Kombinezon z misiem, rękawki bez wystających rączek, nogawki bez wystających nóżek, uszaty kapturek z ledwo wystającym czubkiem noska. Przyszła wczesna jesień i ten kombinezon się prawie nie dopina. A wózek niedługo nie będzie potrzebny, bo przecież jak się umie chodzić, to siedzenie staje się nagle nudne. Tyle dróg się pojawia do odkrycia. Tyle zakamarków do spenetrowania. Na tyle schodków trzeba wejść, tyle petów można nazbierać z chodnika, kiedy tata się akurat na chwilę odwróci. No i te wszystkie kuszące śmietniki.
Tak czy inaczej – czas leci. Gucio mówi (prawie), Tutu chodzi… Niedługo do przedszkola, do szkoły, na studia…
A ja będę wtedy wylegiwał się rano w łóżku i celebrował syndrom opuszczonego gniazda.

3 komentarze:

  1. Jeszcze rok temu zastanawiałam się czy mój syn zacznie w ogóle mówić (podobne wątpliwości miałam w przypadku chodzenia;P), a dzis mam gadułę (prawie) który oznajmił mi niedawno" mamo, dostałem dziś w przedszkolu złoty metal" Z naciskiem na metal:) i świat znowu nabiera innego wymiaru. łapać te chwile, fotografować, opisywać!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo, kryminały cos w modzie ostatnio. Ja obecnie zasypiam nad szwedzkim bestselerem - Burza z krańcu ziemi" Asy Larsson. Mrążące krew w zyłach klimaty - trupie i skandynawskie, a ja i tak łapię przysypy hehe
    Zachwalają tez ksiązki Nesbo.

    Miłej niedzieli!!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jakoś jeszcze o skandynawską falę nie zahaczyłem.'Millenium' znam z wersji filmowej. Przygnębiające chwilami, ale całkiem całkiem. A ostatnie odkrycie - 'Uwikłanie'. Nasza rodzima produkcja autorstwa niejakiego pana Zygmunta Miłoszewskiego. Poza historią kryminalną, która wciąga, również takie wątki 'z życia'. Fajne - dobrze, jak się można utożsamiać z bohaterem choć trochę. Z tym z 'Uwikłania' dużo łatwiej, niż z tymi wszystkimi twardzielami w prochowcach, co w oparach dymu piją whiskey na śniadanie.

    OdpowiedzUsuń