wtorek, 16 listopada 2010

Idiosynkrazje

Każdy ma swoje małe dziwactwa. Chociaż – no właśnie – czy dziwactwa? Każdy jest jakiś, niepowtarzalny, ze swoimi nawykami, przyzwyczajeniami, rytuałami. Niektórzy mają te swoje osobliwe cechy po prostu bardziej ugruntowane, albo silniej zarysowane.
Można też powiedzieć, że każdy ma swoje normy dotyczące różnych sfer życia i kierując się tymi normami, każdy na swój własny sposób porządkuje sobie swoją codzienność. Komplikacje pojawiają się, gdy spotykają się ze sobą osoby hołdujące różnym normom.
Bardzo trafnie, choć i dość dosadnie opisał takie spotkanie Leopold Tyrmand w swoim dzienniku. Pedantyczny Tyrmand spotkał się z Bogną, a…

Bogna to geniusz nieporządku, wywracania, zuchwalstwa, niechlujstwa. Czyli tego wszystkiego, co dla mnie jest zakałą codzienności. Moje najdrobniejsze, co nie znaczy mało ważne, fobie i idiosynkrazje, zakwitają pod natchnieniem Bogny. Tłuste od brylantyny ręce Bogna wyciera w czystą poduszkę, jest to najnaturalniejszy odruch, o którym nawet wspomnieć nie warto. I ona chce małżeństwa! Skończyłoby się morderstwem o ręcznik, o skarpetkę, o źle umytą filiżankę. Bowiem Bogna, na ogół schludna i domyta na sobie, jest nie tylko arcyflądrą wokół siebie, lecz w dodatku krnąbrnym pieniaczem, przeobrażającym każdą uwagę w proces sądowy.

Pięknie napisane. Tyrmand w ogóle pięknie pisze, choć czasem nie przebiera w słowach. Pięknie, i jak wspomniałem – trafnie, przynajmniej z punktu widzenia mojego, czyli osoby, która też wyhodowała sobie i wypieściła najróżniejsze fobie i idiosynkrazje.
Pisałem już o podejściu do porządku. Porządek jest ważny – i ten fizyczny, porządek w otoczeniu, i ten organizacyjny. Organizować też można się porządnie, albo niechlujnie. Nie jestem pedantyczny – po prostu poukładany, uporządkowany i zorganizowany. Nie ma w tym przesady. Tym trudniej jest mi rozmawiać i negocjować z kimś, kto mi burzy harmonię sytuacji. Bo przecież to takie proste – zrobić coś po mojemu, to po prostu, w ostatecznym rozrachunku, gdy się podliczy zyski i straty i obejrzy ogólny efekt – zrobić lepiej.
Bo czy nie osiąga lepszego efektu, gdy się stara być punktualnym? Z mojego punktu widzenia, wystarczy zacząć się szykować pół godziny wcześniej, by zaoszczędzić sobie nerwów, nie stracić początku (filmu w kinie, koncertu itd.). Można by spokojnie zaparkować, kupić bilet, nie przeklinając długiej kolejki do kasy, zająć miejsce. Wystarczy odrobina dobrej woli.
Albo: czy nie lepiej odkładać rzeczy na miejsce? Kłania się Metafizyka Porządku. Rzeczy, które leżą tam, gdzie powinny, łatwiej znaleźć, trudniej zgubić. I w otoczeniu nie panuje chaos, gdy wszystko jest tam, gdzie powinno.
Tak samo jest ze sprzątaniem po sobie, sprzątaniem na bieżąco… wszystko tak łatwo zorganizować, a efekty takie przyjemne.
Niestety – taki punkt widzenia, to tylko efekt moich fobii, moje idiosynkrazje…

3 komentarze:

  1. Byłoby pięknie wyrobić sobie takie zdrowe przyzwyczajenia jak sprzątanie po sobie... :) a punktualność kocham :)


    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, byłoby pięknie!
    Dobrze być zrozumianym :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. dokładnie, "byłoby" to bardzo dobre słowo;)

    pozdrawiam!
    Justka

    OdpowiedzUsuń