Nie jestem
raczej zwolennikiem muzycznych składanek. Płyta to zamknięta całość i tak
powinno się jej słuchać – od początku do końca. W samochodzie mam jednak dwie
płyty, które nagrałem kiedyś na okoliczność jakiejś imprezy (na imprezie się
nie przydały, okazało się, że moje gusta nie pokryły się z preferencjami reszty
towarzystwa). Włączam je czasami, bo są na nich piosenki takie do pośpiewania. Sprawdzają
się szczególnie w dłuższej trasie, kiedy to po kilkunastu kilometrach Żona ma
dość drapieżnych gitar i zdrowego perkusyjnego łomotu. Na płytach jest Dżem,
Pidżama Porno, Akurat, Kazik w różnych odsłonach ale i rzeczy, których na co
dzień nie słucham, ale które wpadły mi kiedyś w ucho, zapisały się we włóknach pamięci, jak mawiała moja siostra
katechetka z podstawówki i w ogóle miło mi się kojarzą.
Jechaliśmy kiedyś
do przedszkola. Chłopaki trochę gadali między sobą, trochę ze mną, w końcu
zaległa cisza a po chwili usłyszałem nucenie dobiegające z Guciowego fotelika: Twoja córka wydaje twe pieniądze i bawi się
moim poligamicznym dzwonkiem…
Okazało się,
że Gucio ma pamięć do tekstów. To zapewne jest dziedziczne, bo ja też takową posiadam
i zwykle śpiewam razem z moimi ulubionymi wokalistami. Ale że we włóknach pamięci zapisał mu się akurat
Abradab? Na naszych składankach znalazły się dwa kawałki weterana polskiego hip-hopu i kilka jeszcze
hip-hopowych numerów.
W każdym razie
Gucio został fanem kawałka Rap to nie
zabawa już i teraz prawie cały refren zna już na pamięć. W samochodzie
śpiewamy więc razem: Nasz rap jest dużym
chłopcem / Urodzonym tam ale wychowanym w Polsce / Ignoranci mają go za czarną
owcę / Ale owca daje radę widać ją na łące / Twój syn przy kompie zarywa całe
noce / Bo na zabitej wiosce ma do rapu dostęp / Twoja córka wydaję Twe
pieniądze / I bawi się moim poligamicznym dzwonkiem. Po Abradabie na naszej
składance mamy nagłą zmianę gatunkową: Titus wraz z resztą Acid Drinkers
wykonuje New York, New York. Ale zaraz
wracają rymowanki, tym razem w postaci Rapowego
ziarna: My zasadzimy, zasadzimy ziarno /
Pole, którego po horyzont nie da się ogarnąć
/ Dla jednych trutką, a dla innych karmą
/ Jednym błogosławi, innym przyszłość wróży marną.
Gdy dziś
jechaliśmy samochodem z głośników zabrzmiał zachrypły głos Richarda "Big
Dad Ritcha" Andersona (Little Sarah
was from Texas, she was the preacher’s daughter /
She never practiced much of / Those things her father taught her / One night at Vinnie’s Clubhouse / She heard some texas music / She started dancing sexy /And taking clothes off to it) i dźwięki wydawane przez panów z Texas Hippie Coalition, niestety Żona moja a Chłopaków Mama (zwana też czasami Jednostką Decyzyjną), szybko zredukowała te przemiłe łomoty, ściszając radykalnie odtwarzacz. A może włączymy „twoja córka bawi się moim poligamicznym dzwonkiem? – zaproponował Gucio. Włączyliśmy. Gutek odśpiewał refreny, ja odśpiewałem całość. A jak to się skończy, to włączysz o zaczarowanej fasoli? – tym razem zadał pytanie Tytus. I zabił mi ćwieka. O jakiej fasoli? Olśniło mnie po chwili, zadziałała widocznie ojcowska intuicja. Zasadzimy ziarno? – pytam – o to ci chodzi? Tak! – odpowiada Tytus.
She never practiced much of / Those things her father taught her / One night at Vinnie’s Clubhouse / She heard some texas music / She started dancing sexy /And taking clothes off to it) i dźwięki wydawane przez panów z Texas Hippie Coalition, niestety Żona moja a Chłopaków Mama (zwana też czasami Jednostką Decyzyjną), szybko zredukowała te przemiłe łomoty, ściszając radykalnie odtwarzacz. A może włączymy „twoja córka bawi się moim poligamicznym dzwonkiem? – zaproponował Gucio. Włączyliśmy. Gutek odśpiewał refreny, ja odśpiewałem całość. A jak to się skończy, to włączysz o zaczarowanej fasoli? – tym razem zadał pytanie Tytus. I zabił mi ćwieka. O jakiej fasoli? Olśniło mnie po chwili, zadziałała widocznie ojcowska intuicja. Zasadzimy ziarno? – pytam – o to ci chodzi? Tak! – odpowiada Tytus.
Jeden kolo ma ziarno / I je pali aż parno / Wszędzie / Dym aż
czarno / Można ciąć Husqvarną. I tylko się ten kolo nie spodziewa, że ma ziarno
nie byle jakie, bo ziarno zaczarowanej fasoli. Swoją drogą – zadziwiające,
jakimi ścieżkami biegają czasem myśli dzieci. Bajkowymi, po prostu bajkowymi. Albo
wręcz bajecznymi.
To Wy muzykalną rodziną jesteście i wesoło się Wam podróżuje z punktu A do punktu B. Zazdroszczę. U nas gorzej, bo Kalina ma wybitną chorobę lokomocyjną i źle znosi muzykę w aucie. Po drugie - odtwarzacz mam taki w samochodzie, że nie toleruje "pirackich" płyt, tylko oryginały, więc żadne składanki w grę nie wchodzą. Po trzecie - gdy rozładował się akumulator, radio się rozkodowało i do ponownego uruchomienia trzeba wklepać jakiś czterocyfrowy numer. Numer, który gdzieś zapisałem i zgubiłem.
OdpowiedzUsuńJeżdżę więc w ciszy. Dzięki temu prowadzę wysokiej jakości dialogi z samym sobą. A gdy jedziemy wszyscy, to ostatnią rzeczą, jaką bym słyszał, byłaby muzyka.
pzdr
Oj, ja bym tak nie mógł. Pierwszą inwestycją po zmianie auta był zakup radia. Czyta wszystkie płyty i można podłączyć pendrive'a, co jeszcze zwiększa możliwości. Większa jest radość z podróży, gdy ma ona swoją ścieżkę dźwiękową, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńNo tu się z Tobą w 100% zgodzę. Nawet, będąc dobrym z matmy, można sobie obliczyć za ile piosenek będzie się u celu.
Usuń;-)