niedziela, 20 stycznia 2013

Jak nie urok, to...



Czytując prasę kobiecą, tak jak ja to – od czasu do czasu – robię, trafić można czasem na bardzo męskie spojrzenie na pewne tematy. Takie proste, racjonalne i trafiające w sedno. Urodził się nasz syn – czytam na przykład felieton Leszka Taklo w „Twoim Stylu”. Dlaczego nikt nie napisał, że dziecko to tak gigantyczne wyzwanie, zastanawiałem się o 3.48 rano, kiedy syn jak zwykle stwierdził, że dość tego spania, a teraz chętnie poturlałby z tatą piłeczkę po dywanie. Tak mniej więcej do 6.30, kiedy to pójdzie spać a tata pójdzie do pracy. Prosta prawda z gazet głosiła, że chwile spędzone z dzieckiem są piękne. Naprawdę? Te o 3.48 też? Otóż nie, te chwile wolałbym spędzić w łóżku, śpiąc. Bardzo trafne.
Bardzo trafne i budujące. Trafne, budujące i podnoszące na duchu mnie, tatę, który czasem się zastanawia, czy nie jest przypadkiem wyrodnym rodzicem. No bo przecież czasem spędzanym z dziećmi trzeba się cieszyć, chłonąć każdą chwilę, radość z każdej sekundy spędzonej z maluchami należy czerpać garściami albo i jakąś chochlą nabierać, bo dzieci tak szybko rosną, chwile te więc są bardzo ulotne. A ja się czasem nie cieszę, czasem mam dość, a kiedy przychodzi mi wstawać z łóżka o różnych abstrakcyjnych porach, przemierzać dom niczym zombie, bo któryś ma kolejny nocny problem, to już w ogóle cieszę się najmniej. Albo kiedy zostaję eksmitowany z własnego łóżka w środku nocy, bo moje miejsce zajął jeden czy drugi z Chłopaków, albo obaj naraz.
Tak czy inaczej, czuję łączność duchową z panem Taklo, bo mi też nikt nie powiedział. A nawet, jeśli mówił, to całej prawdy nie wyjawił, zataił podstępnie najistotniejsze szczegóły.
Takie na przykład przedszkole i przywlekane z niego choroby. Dzieci będą chorować – mówiła Pani Dyrektor, gdy zapisywaliśmy Młodych. Pierwsze dwa, może trzy miesiące mogą być ciężkie, chłopcy będą musieli swoje odchorować… W porządku, przyjęliśmy do wiadomości, pogodziliśmy się z faktem. Okazało się jednak, że fakty szybko nas przerosły, przerosły nasze najgorsze obawy, w ogóle okazały się powalające.
Wygraliście państwo konkurs na najwyższy zwrot – powiedziała z uśmiechem pani Gucia oznajmiając nam, jaką kwotę możemy odliczyć sobie od opłaty za kolejny miesiąc z tytułu nieobecności dzieci w przedszkolu. Fajnie, super, zawsze to jakaś oszczędność, osobiście wolałbym jednak wygrać w totolotka. Bo fakt, że Chłopacy spędzili w przedszkolu może połowę czasu, jaki powinni w nim spędzić w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy, a może mniej niż połowę jakoś mnie nie cieszy.
W końcu Chłopaki się wychorowali. Tak to przynajmniej wyglądało. Zaczęli chodzić do przedszkola, chodzili bez żadnych przeszkód i zdrowotnych zawirowań, czasem któremuś coś pociekło, co prawda, z nosa, ale po doświadczeniach ostatnich miesięcy nie traktowaliśmy tego faktu jak jakiś straszny problem. W końcu przestało nawet ciec. Odetchnęliśmy z ulgą myśląc, że najgorsze za nami.
Żeby sobie odetchnąć, wydelegowaliśmy dzieciaki na noc do babci. Całe popołudnie, wieczór, noc – co bardzo ważne – i przedpołudnie dnia następnego błogiego spokoju. W końcu Chłopcy wrócili do domu. Nie sami jednak. Wraz z nimi przybyła ospa.
Będę spędzał więcej czasu z dziećmi. Całe dnie, bo jako korzystający z licznych, stojących ością w gardle ogółowi społeczeństwa przywilejów pracownik oświaty, mam właśnie ferie. Chłopacy nie będą chodzić do przedszkola, będą siedzieć w domu i przechodzić ospę, a z nimi siedział będę ja. I nie cieszy mnie to. Bo przecież mieli być już zdrowi, już mieliśmy mieć spokój, już przestaliśmy myśleć o wykupieniu miejsca parkingowego przed przychodnią, postanowiliśmy zapomnieć o małej fortunie, którą zostawiliśmy w aptekach w ciągu ostatniego półrocza.
Ale nie, nie jest łatwo. Nie jest, w końcu nikt nie obiecywał, że będzie. Różni za to twierdzili, że dzieci to sama radość. Nie mili racji.
Chwile spędzone z dzieckiem są piękne. Ale te spędzone z dzieckiem chorym po raz kolejnym są już mniej piękne. A te spędzone z chorym dzieckiem i świadomością, że to się chyba nigdy nie skończy, są już w ogóle niepiękne.
Ale damy radę. Aż do następnej grypy, świnki, różyczki…
Niech Moc będzie z nami!

13 komentarzy:

  1. Bycie rodzicem to chyba jednak jest wyzwanie i to bardzo duże ;-) Całe szczęście te choroby nie trwają cały czas. Wiadomo są wzloty i upadki, tak to wszystko jest skonstruowane, a w życiu właśnie piękne są tylko chwile. Dużo zdrowia życzę zarówno dla Was jak i dla Waszych chłopców aby jak najmniej chorowali.

    Serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Będziemy się trzymali pięknych chwil ;-)

      Usuń
    2. Warto czasem wracać do tych pięknych chwil, gdy coś jest nie tak, choćby w wspomnieniach, bo to one nam uświadamiają, że te gorsze chwile w końcu muszą minąć ;-)

      Usuń
  2. Całkowicie rozumiem, mimo, że nie jestem rodzicem - ale jestem ciocią na cztery etaty i jak mi podrzucają do opieki, to jest to samo. chwile z dziećmi są cudowne, ale jak któreś smarka i choruje - już gorsze. Albo jak chce uwagi przez każdą pojedyncza minutę czasu spędzonego razem. Jednak mimo to, jak teraz wyjechałam na studia to tęsknię za całą czwórką i cieszę się z każdej chwili z nimi ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo dzieciaki to jednak fajne są... mimo wszystko ;-)

      Usuń
  3. A ja Ci napiszę, że jest aż nad to poinformowana... i dlatego się nie decyduję... i do tego wszystkiego, nie wiem czy nie będę żałowała... i ta niepewność jest paskudna!


    A o czytelników staram się dbać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja nawet, gdybym był doinformowany, to decyzji bym nie zmienił. Pomarudzić sobie można, żeby mieć 'wentyl', ale pewne rzeczy są nie do przecenienia. Choć rozumiem, że można mieć inny punkt widzenia.

      Usuń
    2. Słyszałam tę teorię... Ty wiesz, bo sprawdziłeś. Ja na razie nie mam odwagi :)

      Jeśli chodzi o jedną z najbardziej interesujący par w regionie... to wiesz... chyba, że z nami na podium ;D pogratulować!!! :)


      P.S. Pamiętaj, że liczy się ilość, a nie jakość :) a umiejętności są po to by je nabywać i rozwijać :)

      Usuń
  4. Boże, u mnie to samo. Chwilowo jest dobrze, ale chodzimy do przedszkola dopiero trzy dni po trzytygodniowej przerwie...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to - oby się przerwy nie powtarzały. Pozdrawiam :-)

      Usuń
  5. A najlepsze jest to, że nikt pewnie rodzicem by nie został, gdyby wiedział ILE NAPRAWDĘ kosztuje to zdrowia, nerwów, bólu, kondycji, poziomu nieśmiertelności etc.

    Ta wiedza przychodzi potem, gdy już jest ciut późno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny dowód na to, jak nas genialnie ukształtowała ewolucja - gdyby nie ten brak wyobraźni na pewnym etapie, nasz gatunek już by nie istniał ;-)

      Usuń
  6. Cóż, pozostaje ci tylko życzyć, aby aby tak męczeńsko oporządzani synkowie zostali sławnymi wirusologami, ku poprawie jakości rodzicielskiego życia następnych pokoleń ;)

    OdpowiedzUsuń