poniedziałek, 25 października 2010

Czasoprzestrzenne zawirowania

Czasoprzestrzeń, to według definicji przestrzeń opisana za pomocą czterech wymiarów – trzech przestrzennych, o których wszyscy uczyliśmy się w szkole, oraz czwartego, którym jest czas.  Wszyscy funkcjonujemy w czasoprzestrzeni, potrafimy się w niej poruszać, a nawet współdziałać. Do dobrego współdziałania w czasoprzestrzeni, konieczna jest odpowiednia komunikacja, która umożliwia koordynację działań.
Prosty przykład współdziałania w czasoprzestrzeni, niezakłóconego przez szumy na poziomie komunikacji: Tomek krzyczy: „łap piłkę!”, patrzy przy tym na Bronka i rzuca w jego kierunku pikę, gdy ten zaczyna się odwracać, czyli pokazuje, że komunikat do niego dotarł i że prawidłowo na niego reaguje. Do Bronka komunikat, który jest łatwy i prosty, dociera w odpowiednim czasie. Pozwala na złapanie piłki. Sukces.
Niestety, nie wszystko jest takie proste, jak by się mogło wydawać, co dotknęło samego Alberta Einsteina, i kazało mu raz jeszcze się zastanowić i wprowadzić poprawki do słynnej teorii – szczególnej teorii względności. Na błędy w myśleniu uwagę zwrócił Einsteinowi niejaki pan Lorentz, który odkrył tak zwaną dylatację czasu, czyli zjawisko różnic w pomiarze czasu, dokonywanym w różnych układach odniesienia. Einstein przemyślał kwestię i stworzył ogólną teorię względności uwzględniając to, co mu w czasie przemyśliwania wyszło.
Tyle jeśli chodzi o historię i teorię. Teoria wygląda jakoś tak:





Dla mnie jest ona dość mętna, ale ja w końcu fizykę w szkole zaliczałem z semestru na semestr tylko dzięki pomocy koleżanki, która pozwalała odpisywać zadania domowe i krótkowzroczności nauczyciela, która pozwalała zrzynać na klasówkach. Jeśli Wy rozumiecie więcej – gratuluję i zazdroszczę. Mi te strzępki informacji, które posiadam, dają punkt wyjścia do własnych obserwacji, dużo bardziej przyziemnych.
Najprościej relację między tym, co początkowo opisał Einstein, a tym, na co zwrócił uwagę Lorentz, można opisać tak: Einstein mówi: wszystko działa tak i tak – to dość proste, powinno sprawnie działać; Lorentz: hola hola! Nie tak zaraz, są pewne zmienne i to wszystko w ogóle jest bardziej skomplikowane.
Podobna relacja występuje między moją żoną a mną, kiedy próbujemy jakoś wspólnie funkcjonować w czasoprzestrzeni, czyli porozumiewać się w celu koordynacji działań. Z tą tylko różnicą, że ja po długim, kilkukrotnym, kilkunasto, albo nawet kilkudziesięciokrotnym przemyśleniu sobie wszystkiego, nie zmieniłbym swoich pierwotnych założeń. Dla mnie to wszystko jest proste i powinno funkcjonować. Ale nie.
Umawiamy się na obiad. Żona mówi: będę dziś wcześniej. Później rozmawiamy ponownie. Żona mówi: będę za chwilę. Niby proste komunikaty, tak proste prawie, jak „łap piłkę”. Tymczasem ja czekam. Mija chwila, po upływie której miało się pojawić moje kochanie. Żony nie ma. Mija kolejna chwila – nie ma jej nadal. Mija czas, kiedy powinna się pojawić, gdyby nie pierwszy komunikat brzmiący: będę dziś wcześniej. Nadal jej nie ma. W końcu wchodzi. Pyta o obiad.
Nie ma obiadu! Bo choć nie rozumiem, mimo starań, to się już nauczyłem. Gdybym na to umawianie się zwracał uwagę, to ze cztery razy zdążyłbym spalić obiad.
Może i nie jestem w stanie zweryfikować swoich założeń, ale czuję jakoś tak podskórnie, że może między mną i moją żoną istnieć zjawisko jakiejś dziwnej dylatacji, i że pomiary czasu wykonujemy w innych układach odniesienia. Rozumiem, że tak może być, nie wiem tylko dlaczego. Do tego potrzebny byłby chyba umysł na miarę Einsteinowego.

3 komentarze:

  1. :)

    No tak, my z mężem tez czasem żyjemy według róznych wzorów, ale mimo wszystko, w ogólnym rozrachunku wynik jest pozytywny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie że pozytywny :-) Ale żona mnie nie przestaje zaskakiwać, jeśli chodzi o różne sposoby patrzenia, myślenia i - przede wszystkim - organizowania się. Każdy dzień pełen niespodzianek...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa, coś mi to przypomina... Po ponad 16stu wspólnych latach już wiem, co ma na myśli R, mówiąc/pisząc: "Jadę do domu". To wcale nie oznacza, że jest w drodze, albo niedajbożę blisko domu, to może oznaczać jego ZAMYSŁ, że w tę drogę się uda.

    OdpowiedzUsuń