Około czwartego roku życia u wielu dzieci
silnie dochodzi do głosu potrzeba niezależności, zadzierzystość, chęć
przegadania innych i skłonność do prowokacyjnych zachowań, co wymaga sporej stanowczości
ze strony rodziców. Tyle guru w dziedzinie pielęgnowania i wychowania,
Beniamin Spock. Od siebie dodam jeszcze, że od rodziców wymaga to wszystko przede wszystkim
sporej, anielskiej wręcz cierpliwości oraz nerwów ze stali. Wiem to, bo mój
młodszy synek osiąga właśnie wiek około
czwartego roku życia. Wyspecjalizował się w związku z tym w przejawianiu
przeróżnych prowokacyjnych zachowań.
Prowokacyjne
zachowania mają bezpośredni związek z potrzebą niezależności. Potrzebę
niezależności mój syn realizuje zaś przez to, że wszystko chce robić po
swojemu, a to znaczy ni mniej ni więcej tylko tyle, że chce to robić inaczej,
niż my byśmy chcieli, żeby robił. Wojny toczone są tu dla zasady oraz do
upadłego. Gdy tylko żona lub ja chcemy coś osiągnąć, rozpoczyna się zrzędzenie.
Załóż koszulkę – nie założę; ubierz butki – chcę sandałki; wychodzimy – ja nie
idę; tata cię odwiezie do przedszkola – nie, mama. I tak w nieskończoność.
Zrzędzenie o wszystko, przy każdej okazji, co gorsza, zrzędzenie szybko
przechodzące w płacz, następnie w ryk a później często w dzikie spazmy
połączone z – i tu najnowsze odkrycie naszego Zrzędziana – rzucaniem się na
podłogę.
Obiady na
przykład mają to do siebie, że zawsze należy z nich coś wygrzebać. Niepożądane
elementy znaleźć można nawet w rosole, o innych daniach nie wspominając. Nie lubię pomidorków, nie chcę cukini… Właściwie
nic, co zielone, nie nadaje się do jedzenia, chyba że mowa o zielonych żelkach.
Początkowo staram się zachować stanowczość. Później staram się już tylko, żeby
mi nerwy nie puściły, czasem w końcu puszczają, ale krzyczenie na Zrzędziana w
niczym nie pomaga. Nawet mi nie przynosi ulgi, bo prędzej czy później nadchodzi
refleksja, że krzyczenie i tak jest nieskuteczne, więc po co krzyczeć?
Zrzędzian robi swoje a Skrzyczuski ma tylko wyrzuty sumienia, że dał się
ponieść emocjom i go skrzyczał bez sensu.
Do tego
wszystkiego dochodzą jeszcze huśtawki nastrojów. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy
dobry humor i świetna zabawa przerodzą się w karczemną awanturę. A powiem Wam
tyle, że karczemna awantura bez dobrze zaopatrzonej karczmy i dobrze
wyposażonej karczmarki w tle nie ma żadnego uroku.
Staję się od
tego wszystkiego kłębkiem nerwów, żona staje się drugim i tak się razem
kłębimy, najczęściej bez pozytywnych rezultatów. Boimy się, że wkrótce dołączy
do nas trzeci kłębek, bo starszy brat Zrzędziana patrzy na to jego zrzędzenie,
nasze krzyki, krzyki i wrzaski Zrzędziana i chyba nie wie, co się dzieje.
Zatyka uszy i stara się nie zwracać uwagi, no ale ile można?
Jedno jest
tylko w tym wszystkim dobre i daje promyk nadziei, ku pokrzepieniu serc: około
czwartego roku życia nie jest się przez całe życie. Do czwartych urodzin
zostało Zrzędzianowi jeszcze kilka miesięcy. Przez ten czas będzie oczywiście około. I w najgorszym razie jeszcze
kilka miesięcy po urodzinach… Jezu,
natchnij mnie, abym zaś nie oszalał przez ten czas i żeby mi reagowanie
krzykiem nie weszło w nawyk. I abym zaś nie osiwiał do reszty, choć to akurat
pal licho, wiąż utrzymuję, że siwizna jest szlachetna
a na pewno lepsza, niż łysina. Abym zaś więc nie zaczął łysieć, bo to się
podobno czasami zdarza w wyniku stresu.
O qrde, czyli zatrzymałem się w rozwoju mając 4 lata.
OdpowiedzUsuńA co, też nie lubisz pomidorków? ;-)
UsuńAktualna sytuacja w Twojej rodzinie rysuje się mocno stresująco. Nie ubezpieczyłbym Twoich włosów, a jeśli już to polisa byłaby droga ;)
OdpowiedzUsuńWidzę jednak także pozytywy - kłębicie się z żoną. To dobrze :) Natomiast dziecka starszego w to nie mieszajcie!
A opisałeś to bardzo zręcznie i sympatycznie. Dzięki :)
Miło się okazać zręcznym, dzięki :-) Człowiek się stara, dobrze, że czasem wyjdzie...
UsuńJestem pewna, że w końcu zrzędzenie mu przejdzie :) Mój siostrzeniec też przez to przechodził - po dwóch miesiącach mu przeszło i teraz już jest "normalnym", grzecznym dzieckiem :D
OdpowiedzUsuń