czwartek, 1 września 2011

Czym chciałbym się pobawić


Chłopcy lubią zabawki. Nie ma co ukrywać. Co więcej – prawda ta dotyczy chłopców w każdym wieku. Mali chłopcy nie są w stanie zrealizować wszystkich swoich fascynacji, dlatego w dorosłe życie wchodzą z bagażem pragnień i tęsknot oraz przemożną chęcią ich zaspokojenia.
Ja na przykład nie mogę się już doczekać chwili, kiedy chłopaki dorosną do tego, by stać się posiadaczami sterowanych radiem samochodów. Już widzę nasz trawnik zamieniony w tor wyścigowy, po którym mknął trzy małe terenówki. Jedna z nich będzie terenówką taty, rzecz jasna. Ale to tak na marginesie.
Kto zawsze miał jedne z najfajniejszych zabawek, o jakich można tylko pomarzyć? Oczywiście – Bond, James Bond. Te samochody, dostosowane przez niezawodnego Q do potrzeb agenta, te zegarki z ukrytymi wyrzutniami pocisków i innymi gadżetami i wszystkie inne cuda produkowane przez starego Magika-Mechanika na (tajnych) usługach Jej Królewskiej Mości. Kto by tego nie pragnął, szczególnie w wieku dziesięciu czy jedenastu lat.
Albo taki John Rambo. Pamiętacie jego nóż? Do czego ci on? Do polowania. A na co z nim polujesz? Na wszystko. I faktycznie. Można było nim ubić dzika, przeciąć kolczasty drut… Teraz nóż Rambo można kupić na pierwszym lepszy, bazaru, ale kiedyś… Na każdym szkolnym biwaku na etapie podstawówki porównywanie noży było stałym elementem biwakowej codzienności, ważnym rytuałem. I czy się potrafi swoim nożem rzucać? Czy jest wyważonu? I kto wygra w ‘nożyka’? Czy uda się rzut ‘z łokcia’? (To były jeszcze czasy, kiedy na widok noża w ręku ucznia nie trzeba było wzywać rodziców, powiadamiać policji a posiadaczowi białej broni organizować serii spotkań z pedagogiem.) Do dziś jestem zdania, że dobrze jest mieć dobry nóż. Tego lata z zazdrością patrzyłem na kolegę, który podczas biwaku łaził nożem wielkości małego miecza u pasa. Ja miałem jedynie scyzoryk (za to marki Smith&Wesson – Brudny Harry miał rewolwer tej firmy; to mi poprawiało nastrój).
Zabawki ‘prawdziwych facetów’ pobudzają męską wyobraźnię. Być może dlatego, kiedy kilka dni temu wybierałem w salonie nowy telefon, mój wybór padł na ten rekomendowany przez armię USA. Tak przynajmniej twierdziła pani, która pokazywała mi kolejne modele. Nie wiem, ile prawdy jest w tym rekomendowaniu. Tak czy inaczej stałem się posiadaczem telefonu pancernego. Nie straszne mu upadki. Jest wodoodporny, pyłoodporny i mrozoodporny. Można nim rozegrać mecz piłki nożnej, a on się nawet nie zarysuje. Można po nim nawet przejechać samochodem. Kto nie wierzy, może sprawdzić na YouTubie.
Tak więc stałem się posiadaczem telefonu dla ludzi aktywnych i to aktywnych ekstremalnie. Mając przy sobie mój telefon, mam w zasięgu ręki mapy i GPSy, mogę marznąć, nawet zamarzać, a telefon mnie nie zawiedzie. Nie odmówi posłuszeństwa, a swą konstrukcją (antypoślizgowa obudowa i duże klawisze) ułatwi nawiązanie połączenia ze światem. Jak już wspomniałem, moje cudo jest odporne na ataki wszelkich pyłów, więc burza piaskowa nie będzie mi (z nim) straszna. Jest zupełnie szczelny, więc jeśli zaskoczył by mnie sztorm, będę mógł wezwać pomoc – telefon nie zawiedzie. Jeśli podczas rajdu przez tropikalną dżunglę przyszło by mi wyciągać samochód z błotnej kałuży i nie daj boże – telefon wpadł by mi do niej i co gorsza – został by przejechany: nic to. Wytrzyma.
No właśnie. Rewelacja. James Bond mógłby mi pozazdrościć. I Rambo.
A co ja będę robił z moim niezniszczalnym telefonem? Pewnie to, co z poprzednimi. Różnica tylko taka, że będę mógł nosić go w tylnej kieszeni bez obawy, że ekranik pęknie czy obudowa się połamie. Będę mógł usiąść przed komputerem z telefonem na, za przeproszeniem, tyłku – i nic się nie stanie.

9 komentarzy:

  1. Właśnie kupiłem sobie zdalnie sterowany samochodzik i próbuję namówić znajomych, żeby też sobie kupili i żebyśmy urządzali sobie właśnie wyścigi. Na chwilę obecną jestem jednak sam, więc buduję sobie jakiś tor i próbuję go pokonać w jak najkrótszym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jakiejś okazji kupiłam mojemu L. zdalnie sterowany helikopter :) Świetna zabawa!
    Mimo że jestem dziewczyną to mnie też cieszą takie zabawki :)

    Co do telefonów to chyba najtrwalszym i najbardziej niezniszczalnym jest nokia 6310. Znajomy od lat taką ma, a on potrafi zepsuć wszystko. Telefonu się jeszcze nie udało :) Ale wiadomo, że na dzisiejsze czasy to już jest zabytkowy telefon.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, ja to na przykład w ramach zabawek z dzieciństwa gram z kumplem w Diablo na BattleNecie. Wprawdzie jako dziecko nie mogłem dostąpić tych rozkoszy, za to teraz nadrabiam to i bawimy się świetnie.
    Nasze żony zaś patrzą z wymownym spojrzeniem: "Duże dziecko...".
    Dobrze być dużym dzieckiem.
    A co do noża, to owszem mam. Mały, składany z dobrej stali. I się prawie z nim nie rozstaję. Ojciec mój zawsze mówił, że mężczyzna musi mieć swój nóż. O kuchenne noże również dbam sam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój teść kiedyś autentycznie mnie rozbawił (ma dość ... hmm...słabe poczucie humoru, więc tę scenkę zapamiętam na zawsze):

    Wchodzi do kin Bond jakiś z Brosnanem. W telewizji leci reklama golarki firmy X i hasło takie:

    - Golarka używana przez Jamesa Bonda.

    A mój teść:

    - Jak używana to nie chcę.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  5. Bosy Antku, Twój teść chyba jest moim idolem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Phazi, uwierz mi, to była petarda, ale zazwyczaj to teść opowiada na każdym spotkaniu te same historyjki i wszyscy się śmiejemy w tych samych miejscach.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany - może to głupie i mało kobiece - ale ja, jako dziewczynka wprost UWIELBIAŁAM kolejki! Takie wiesz, ze składanymi torami, ciuchcią i innymi sprawami. Miałam ich cały pokój :-)
    Chyba czas pójść na poważną rozmowę do mamy i wreszcie dowiedzieć się gdzie one są?! Ależ mi narobiłeś ochoty na zabawę DH! :D

    I gratuluję nowego telefonu ;-) Z takimi fajnymi chłopakami będziesz miał mnóstwo okazji do przetestowania jego zasobów :D

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja bym chciała autobus... Taki z resorami i czerwonym dachem...

    OdpowiedzUsuń