środa, 28 stycznia 2015

Guma, którą tak lubię, wraca w wielkim stylu, czyli jak dziecinnieję i dlaczego mi z tym dobrze




Guma, którą tak lubicie wraca w wielkim stylu! – o tajemniczym wpisie tej treści, na tweeterowym koncie Davida Lyncha donosiły ostatnio media. Oczywiście fani od razu domyślili się, o co może chodzić: Miasteczko Twin Peaks wróci! Nie powiem, żeby mnie ta informacja jakoś szczególnie poruszyła, bo mówiąc szczerze nie byłem nigdy fanem serialu.
Nie byłem fanem Miasteczka Twin Peaks, bo być nie mogłem. Dlaczego? Ano dlatego, że jak mawialiśmy w czasach, kiedy wielbicielem serii można było zostać, „mama mi nie kazała”. Takie już panowały w moim domu zasady – pewne filmy nie były przeznaczone dla dzieci i koniec. Tak  więc „mama mi nie kazała” oglądać Miasteczka, podobnie jak Policjantów z Miami i paru jeszcze innych produkcji, które oglądały wszystkie inne dzieciaki. Byłem przez to trochę upośledzony społecznie, kiedy bawiliśmy się na ulicy w policjantów, nie wiedziałem, kim mam być. Tym czarnym czy tym drugim? A może był tam jeszcze ktoś trzeci, w kogo mógłbym się wcielić?
Nie wiedziałem, ilu wartych zainteresowania policjantów było w Miami, kogo w kolejną środę aresztował Kojak, miałem mgliste tylko wyobrażenie o tym, kim jest Freddy Kruger no i w ogóle nie  miałem pojęcia, o co chodzi z całym tym Czerwonym Karłem, Zabójcą Bobem i agentem Cooperem.  Nie miałem, jednym słowem, o czym gadać z kolegami.
I nagle, po latach, postanowiłem nadrobić.
Śledzę już drugi sezon Twin Peaks, wiem kto zabił Laurę Palmer i czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń oraz na powrót w wielkim stylu tej gumy, którą i ja polubiłem. To jednak nie wszystko. Skoro już wspomniałem o trudach mojego dzieciństwa, to powiem jeszcze, że nie mieliśmy odtwarzacza video, nawet w czasach, kiedy mieli go już prawie wszyscy. To mnie bardzo ograniczało. Moje zaległości się piętrzyły, moja ignorancja rosła. Wyobrażacie sobie, żeby w roku 1995 mieć trzynaście lat i nie wiedzieć kim jest Rambo? Ile ja musiałem nakręcić, żeby wyjść jakoś z twarzą, kiedy podwórkowe rozmowy schodziły na tematy kultury. Tak się wtedy wyćwiczyłem w lawirowaniu, że mógłbym dziś zostać doradcą pani premier w tych kwestiach.
Nigdy na przykład nie oglądałem Gwiezdnych Wojen, poza pierwszą częścią. Nigdy, aż do teraz. Bo oto pojawił się pretekst, żeby nadrobić i tą haniebną zaległość. Moda na rycerzy Jedi wybuchła w przedszkolu, przeniosła się do podstawówki i tym sposobem obejrzałem sagę od początku do końca z moimi Chłopakami. Nadrabiam, jednym słowem, straconą część dzieciństwa. Może powinienem, jak w piosence, być starszy i poważniejszy i filmowe zainteresowania mieć trochę mądrzejsze, ale cóż – siłą rzeczy z lekka dziecinnieję. Obejrzałem nowego Supermana i Spidermana, zaznajomiłem się z Kapitanem Ameryką, choć nigdy nie byłem fanem komiksów i nigdy mnie nie pociągali goście w trykotach (poza facetami, których w rajtuzy ubrał Mel Brookes). Co więcej, wróciłem też do lektur, na które, mógłbym się wydawać, jestem jednak za stary. Głośno odczytałem Chłopakom Hobbita i ponad dwie trzecie Władcy pierścieni. Teraz zaś jestem na etapie Harrego Pottera. Co wieczór odczytuję rozdział, Gucio słucha z wypiekami na twarzy i analizuje. Wiesz, ja teraz spać nie będę mógł przez tą komnatę tajemnic. Ciekawe, co w niej jest. Muszę przyznać, że ja też byłem ciekaw, co w niej jest oraz kiedy Harry to coś znajdzie i pokona. I czy zbiegły więzień Azkabanu dopadnie młodego czarodzieja? Jak zakończy się kolejny mecz quidditcha? Takie dziecinne myśli zaprzątają mi czasami głowę. I całkiem mi z tym dobrze.

2 komentarze:

  1. Dobrze, że wreszcie napisałeś :)
    A ja pamiętam Miasteczko Twin Peaks z czasów pierwszej emisji. Byłem już wtedy bardzo dużym chłopcem i mama niczego mi nie mogła zakazywać. Nie pamiętam fabuły. Tylko w zarysach. Pamiętam agenta Coopera jak zjadał placek z wiśniami (chyba) i aktorkę Larę Flynn Boyle. I efektownie brzmiące słówko meanwhile. No i to, że film był dziwny, niesamowity, inny niż wszystkie, jak to u Lyncha. Lara Flynn Boyle fascynowała mnie długi czas. Dziś już zapomniałem o niej i dopiero Ty byłeś łaskaw mi ją przypomnieć, pośrednio :)
    Rosłeś w "dobrym, purytańskim domu" :)
    Pisz czasem. Lubię Cię czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, postaram się. Dużo rzeczy na głowę mi ostatnio spadło i jakoś wyparło ochotę do pisania. Albo zdolność. Mam zamiar wrócić do dobrych nawyków - trenować na wypadek, gdybym miał nagle coś ważnego do opisania.

      Usuń