poniedziałek, 3 października 2011

O wrodzonej ciekawości, Filozofie i łamaniu świętych praw

Gdzie idziesz? – Tytus zadaje pytanie mamie szykującej się przed wyjściem do pracy. Do pracy – pada oczywista odpowiedź. Czemu? – pada oczywiste pytanie. Bo trzeba chodzić do pracy – odpowiedź prosta, ale też niosąca ze sobą pewien dodatkowy bagaż informacji: do pracy chodzimy z powinności, obowiązku, żeby nie powiedzieć, że z przymusu. Tak czy inaczej, nie wszystko jest jeszcze jasne: Czemu? – Tytus kontynuuje. Trzeba chodzić do pracy, żeby zarabiać pieniążki, żeby móc kupić chlebek… bananki… żelki…Czemu? – Tyci pyta dalej. Mama myśli nad odpowiedzią, okazuje się, że nie potrzebnie. Tytus chwilę patrzy na nią i odpowiada sobie sam: bo nie ma dżemu! I wszystko jasne.
Dobrze jest analizować, zastanawiać się nad rzeczywistością, wiedzieć, dlaczego coś się dzieje i dlaczego właśnie tak, a nie inaczej. Dobrze – tak uważam. Uważają też tak pewnie inni i wielu było przed nami, którzy uważali podobnie.
Taki na przykład Arystoteles. On też szukał wyjaśnień tego wszystkiego, co do otaczało. I jakieś wyjaśnienia znalazł. Gdyby tak Arystoteles rozmawiał z moim Tycim…
Co to? – mógłby zapytać Tytus. Stół – rzekłby Stagiryta. Czemu? – padło by oczywiste pytanie. A widzisz – tu już Filozof – mógłby zacząć prezentować elementy swojego systemu opisania świata – każda rzecz i każde zjawisko ma swoje przyczyny, dokładnie przyczyny, które można zebrać w cztery kategorie. Są to przyczyny materialne, formalne, sprawcze i celowe. Podobnie jest z naszym stołem. Materialną jego przyczyną jest na przykład drewno, z którego został zrobiony. Przyczyną formalną – to co sprawia, że jest taki, jaki jest: blat, cztery nogi i tak dalej. Przyczyną sprawczą, jest oczywiście stolarz, który go zbudował. Przyczyną celową zaś to na przykład, by było w domu miejsce, przy którym możesz z mamą, bratem i tatą usiąść i zjeść obiadek. Piękne wyjaśnienie, tylko czy wystarczyło by Tytusowi? Czemu? – zapytał by prawdopodobnie. Co odpowiedział by na to Arystoteles? Nie wiem, mogę się jedynie spodziewać, że gdyby Tyci drążył i drążył, usłyszał by w końcu opowieść o Pierwszym Poruszycielu – najważniejszej, pierwotnej przyczynie wszystkiego co istnieje i co się wydarza.
Gdyby Arystoteles, opowiedziawszy o Poruszycielu znowu usłyszał sakramentalne czemu?,  z czystym sumieniem mógłby powiedzieć: bo nie ma dżemu.
Zaspokoić ciekawość Tyciego nie jest łatwo. Inaczej jest z Guciem, który też pyta, ale i ułatwia odpowiedź. Gdzie idziemy? – chce się na przykład dowiedzieć, ale zanim zdążę otworzyć usta, Guć kontynuuje: Do sklepu? Tego w którym byliśmy wczoraj, wiesz, tego dużego, Lidla tam gdzie ja jechałem tym dużym wózkiem i Tytus też jechał? Do tego? Wystarczy prosta odpowiedź – tak. Co tu jeszcze dodać?
Lubimy się zastanawiać i drążyć interesujące nas tematy. Pewnie rację miał – że znowu przywołam jego słowa – Arystoteles kiedy pisał w Metafizyce, że człowiek z natury dąży do poznania.
Mnie chęć drążenia, głębszego wniknięcia w temat naszła ostatnio na zakupach. I to nie gdzie indziej, tylko w sklepie mięsnym. Uwagę moją przykuł produkt nazwany, uwaga, Schabem po żydowsku. Zwęszyłem podstęp. No bo skoro schab, to przecież wieprzowina. A przecież Pismo (a dokładnie: Księga Powtórzonego Prawa) mówi wyraźnie: Nie będziecie jedli nic obrzydliwego (…). Wieprz, który ma racicę rozdzieloną, lecz nie przeżuwa, jest nieczysty, mięsa jego jeść nie będziecie i padliny jego się nie dotkniecie. Czyli wszystko jasne: Żydom trudno było by przyrządzać schab na własny, tradycyjny sposób. Chyba, że takiemu jak z piosenki Kazika, który opowiada: mówią, że jestem Żydem, ale wiary mało we mnie, nie jestem chasydem. Tylko, że to Żyd mało reprezentatywny i żeby od jego skłonności kulinarnych nazywać potrawy?
To nie miało by sensu.
Czemu?
Bo nie ma dżemu!

7 komentarzy:

  1. Nie ma? A czemu? ;)

    Uwielbiam takie pytania. Niby o rzeczy oczywiste, banalne, a ileż w tym zachwytu nad codziennością... Z nich bierze się ciekawość świata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słusznie węszysz. Marketing wystawowy robi nam wodę z mózgu i zamienia w Antkową mielonkę królewską.

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby królewską, to by było dobrze...

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Arystoteles pisząc;"człowiek z natury dąży do poznania" nie wziął pod uwage mojego faceta:)
    szkoda,że ta ciekawość świata przechodzi z wiekiem...co niektórym
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. niedawno miałem podobną sytuację, w której omawiane wyżej pytanie "czemu" grało główną rolę i zadane było przez osobę w wieku średnim, pijaną w sztok. Byłem jeszcze w pracy, dobiegała 22, kucharza dawno nie było, zamykałem powoli restaurację i wszedł jegomość, zapytał czy można coś zjeść, a ja na to zgodnie z prawdą, uprzejmie, ale stanowczo (bo był pijany), że nie. Wtedy on zapytał "czemu", no to ja dalej, że kuchnia już nieczynna. On dalej swoje "czemu?", no to ja dalej - ponieważ nie ma już kucharza. Wtedy po raz kolejny padło z jego ust pytanie "czemu?". Odparłem, że skończył już pracę i stanowczo zamknąłem mu drzwi przed nosem. "Bo nie ma dżemu..." nie przyszło mi do głowy, a pasowałoby idealnie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki i zapraszam do dalszej lektury :-)

    OdpowiedzUsuń