piątek, 10 czerwca 2011

Z cyklu 'Zakupy z filozofami' - Epikur, czyli hedonista umiarkowany

Sam mówił w swych listach, że woda i zwykły chleb wystarczą mu w zupełności. Dodaje też: „Przyślij mi mały garniec sera, bym mógł się uraczyć, gdy mi na to przyjdzie ochota”.
Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów

Ogród Epikura, siedzibę jego szkoły, otaczała aura tajemniczości, rozmaicie o nim plotkowano. Wszak jego właściciel i twórca szkoły głosił, że celem życia jest przyjemność. Pogłoski o wystawnych uczniach i szalonych orgiach podsycały dodatkowo doniesienia takie, jak spisane przez byłego ucznia Epikura, Timokratesa, w dziele O uciechach relacje. Timokrates – jak przekazuje Diogenes Laertios – pisał, że Epikur wymiotował dwa razy dziennie z przejedzenia i że jeżeli chodzi o niego (Timokratesa), to z wielkim trudem udawało mu się uchylać od uczestnictwa w nocnych zebraniach filozoficznych i w tajemniczych obrzędach epikurejskich. Wszystko były to jednak pomówienia, plotki nie znajdujące pokrycia w rzeczywistości. Epikur bowiem głosił poglądy, które się nam absolutnie z hedonizmem nie kojarzą, bo są, w gruncie rzeczy, dość minimalistyczne: przyjemność, to nic więcej, jak tylko brak nieprzyjemności. Tylko tyle. Nie nadmiar, a jedynie brak niedoborów.
Lubimy sobie sprawiać przyjemności – tu wszyscy jesteśmy epikurejczykami. Tyle tylko, że przyjemność nie zawsze po epikurejsku rozumiemy. To miejsce, w którym się z naukami filozofa z Samos rozmijamy, ujawnia się często na zakupach.
Zakupy – wiadomo, potrafią cieszyć. Mogą być źródłem przyjemności. Często jednak sprzyjają mniejszemu lub większemu zatraceniu się, porzuceniu hamulców (no bo – kto sobie nie kupił czegoś, co w sumie nie było mu potrzebne, co się po prostu nagle spodobało i jakoś tak… skusiło – niech pierwszy rzuci kamieniem). A rzecz jest prosta: trzeba sobie zdać sprawę z tego, że wśród naszych pragnień jedne są naturalne, a inne urojone. Tak nas poucza Epikur. Pragnienia naturalne zawierają w sobie ponadto takie, które są konieczne i takie, które wcale niekoniecznie trzeba realizować. Cały szkopuł w tym, żeby sobie pogląd na te sprawy dobrze poukładać.
Na zakupach czasem trudno to osiągnąć.
Takie na przykład buty. Trafiliśmy z żoną czas temu jakiś na buty, które nawet mi się spodobały. Fajny fason, wygodne, do tego w promocyjnej cenie. Już mnie ręka zaświerzbiała i już biegła w stronę portfela. Do tego małżonka mnie namawia: że ładne te buty, że kiedyś takich właśnie szukałem (i nie znalazłem, a teraz – o, proszę, są!), że do tego ta cena taka przyjemna. No i firma dobra. I w ogóle, to żebym się nie zastanawiał, tylko kupował. I ja już, już, prawie się zdecydowałem. Wtedy jednak naszła mnie refleksja: przecież ja mam buty! To było jak olśnienie: mam buty przecież, więc po co mi kolejne? Po co dwie pary butów, które są, jeśli o zastosowanie chodzi, takie same, bo obydwie wiosenno-letnie? No przecież w dwóch naraz chodził nie będę. Poza tym i tak całe lato przechodzę w trampkach.
Dotarła do mnie mądrość Epikura. Przecież całkiem przyjemnie mi się żyje z jedną parą butów. Czy z dwiema byłoby przyjemniej? Nie. Oczywiście – sam fakt zakupu nowych butów pewnie byłby przyjemny. Tyle tylko, że w szafie pojawiłby mi się nadmiar. Które buty założyć? Zawsze by się pojawiało to pytanie przy okazji wychodzenia z domu. Po co wprowadzać taki chaos? Nie mieć butów – to by był dyskomfort. Gdybym nie miał butów, naturalne było by pojawienie się potrzeby ich nabycia. Ale skoro buty mam – dyskomfort wywołany brakiem nie występuje. A więc jest wystarczająco przyjemnie. Jest w sam raz.
Żona się ze mną, o dziwo, nie zgodziła.

9 komentarzy:

  1. Czym bardziej człowiek chce zachować tajemniczości, tym bardziej rosną wokoło niego legendy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Epikur chyba nie jest filozofem kobiet ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Epikur to małe miki jeśli idzie o minimalizm. Mnie zawsze urzekał Diogenes. To jest ideał. Mieć wszystko w pompie i niczym się nie martwić oprócz własnej beczki (dziś to pewnie byłby karton po jakichś meblach z Ikei).

    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. O Diogenesie już było: http://dhousehusband.blogspot.com/2011/02/minimalizl-maksymalizm.html :-)

    Diogenes był minimalistą, rzec by można, programowym. Epikurowi wyszło tak trochę przy innej okazji. Ale miał chłop dobre podejście, tak czy inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja myślę, że Epikur nigdy nie był w Lidlu i stąd to wszystko. Zaburzony obraz rzeczywistości ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe ile firm by splajtowało, gdyby poglądy Epikura się teraz nagle wszystkim przyjęły. I może ludzie w końcu zaczeli by widzieć drugiego człowieka nawet. Jestem za tym, żeby epikureizm był obowiązkową filozofią w naszym kraju :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A jeśli pierwsze buty Ci zamokną? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Epikur nie byłby dziś trendy. I na pewno nie zostałby idolem tłumów.
    ps. Lub glany ;)

    OdpowiedzUsuń