wtorek, 28 czerwca 2011

Tatoos And Dirty Girls, czyli o niedzieli we wtorek

Kogut obdarzony długim, kolorowym ogonem z rozpędu wskakuje na płot, zaczyna piać. Pojawia się napis: TELERANEK. Jest niedziela, godzina dziewiąta.
Kiedyś wstawałem w niedzielę wcześnie. Wstawałem, żeby obejrzeć w telewizji wieczorny serial. Moi rodzice byli zdania, że seriale nadawane po wiadomościach z zasady nie są przeznaczone dla dzieci, więc ich oglądanie  w normalnych porach nie wchodziło w rachubę. Zmiana pory, dziwnym trafem zmieniała wszystko, z podejściem rodziców na czele. Gdzie tu sens – nie pytajcie. Tak czy inaczej, niedzielny serial pokazywany był – na szczęście – również rano, w wersji dla osób niesłyszących. W prawym dolnym rogu ekranu siedziała malutka pani lub malutki pan, migając wygłaszane przez aktorów kwestie. Tak właśnie oglądałem wieczorne seriale w niedzielne poranki.
Pamiętam zawód który mnie spotkał, gdy okazało się, że oczekiwany przeze mnie nowy serial zatytułowany Okrągły Stół nie był historią o rycerzach, ale o nowojorskich policjantach.  Rycerze bardziej mnie wtedy interesowali.
Poranno – wieczorny serial, Teleranek a po nim – W Starym Kinie – tak wyglądały moje niedzielne poranki. Z całego tego zestawu najbardziej lubiłem Stare Kino. Animowana czołówka z dżentelmenem z laseczką i w cylindrze, po niej prelekcja pana Stanisława Janickiego i w końcu seans. Czasami trafił się film o gangsterach, czasami zatańczył Fred Astaire, ale najwięcej radości dostarczali Bud Abbot i Lou Costello, para komików, którzy co rusz spotykali jakieś ciekawe indywiduum. A to mieli pecha napotkać mordercę, a to napatoczył się doktor Jekyll z nieodłącznym mr. Hyde’m, a to monstrum stworzone przez Frankensteina (scena, w której panowie uciekając przed potworem barykadują się w pokoju, zastawiając drzwi ciężkimi meblami, po czym  odkrywają, że drzwi otwierają się na zewnątrz omal nie spowodowała u mnie upadku z krzesła w wyniku napadu śmiechu), a to znowu pojawia się mumia czy niewidzialny człowiek, albo hrabia Dracula.
Zdarzały się oczywiście tygodnie, że w Starym Kinie nie było nic ciekawego. Ale jeśli ono zawodziło, zostawał jeszcze film nadawany w południe w programie drugim. Tam też zwykle pokazywano stare produkcje. Westerny albo kostiumowe hollywoodzkie widowiska w stylu Spartakusa, Ben Hura, Upadku Cesarstwa Rzymskiego czy Długich łodzi Wikingów. Zdarzały się i lżejsze tytuły w stylu angielskich komedii typu Kleopatro do dzieła, Kowboju do dzieła, Za tym wielbłądem. Absurdalny humor, który był doskonałym wstępem do późniejszej percepcji Monty Pythona.
Dziś niedzielne poranki wyglądają nieco inaczej. Nie zmienił się element wczesnej pobudki, choć teraz jest ona raczej wymuszona. Czas od rana organizują mi Chłopaki.  Nie ma już Teleranka ani pana w cylindrze zmierzającego do Starego Kina.  Chwila odprężenia przychodzi około godziny dziesiątej, kiedy na radiowej antenie zaczyna królować pan Wojtek Mann. Rozlega się głos, który nie brzmi, jakby mógł kogokolwiek obudzić, a jednak budzi i to w strasznie przyjemny sposób.  Budzi i zapowiada: Następny kawałek -  Tatoos And Dirty Girls grupy Million Dollar Reload. I płynął dźwięki gitar i robi się rockowo i głośno, bo prowadzący namawia, żeby rozkręcić głośniki a ja ochoczo ulegam namowom.
Niedziela to fajny dzień. No i jest nadzieja na powrót do  dawnych (dobrych) obyczajów: ostatnio ulubionym filmem Gucia jest Czarnoksiężnik z  Oz. Rok produkcji 1939, siedemnastoletnia Judy Garland  – prawdziwe Stare Kino, nic dodać, nic ująć. I ten radosny, pełen przejęcia okrzyk: Łłaa! Zobacz, jedzie ta zła pani, ona się zaraz zmieni w czarownicę! Trzeba przyznać, że Chłopaki mają dobry gust. Nawet piosenki w filmie ich nie nudzą. Jeszcze chwila, a zaczną też doceniać pana Manna Piosenki bez granic z całym tym brodatym stoner rockiem, tatuażami i niegrzecznymi dziewczynkami. Amen.

9 komentarzy:

  1. Trzeba uczyć dzieci od najmłodszych lat co warto oglądać i czego warto słuchać.
    Ja się wychowałam na 'Ulicy Sezamkowej', '5-10-15' i bajkach Disneya typu 'Król Lew', i czasem mrozi mnie, kiedy włączam telewizor i patrzę na to, co obecnie puszcza się dzieciom. Podobnie włączając radio i przeskakując po stacjach, cieszy mnie, że wśród ogólnego szumu i hałasów trafia się na sensowne audycje Trójki.

    OdpowiedzUsuń
  2. ;) a to Bakuganów nie oglądają (o ile tak to się pisze ;p)?


    P.S. DH :) zupełnie nie przyszło mi do głowy dzielić tę przyjemność na damską i męską :) a odcinek Przyjaciół z kąpielą był świetny :) Moim zdaniem nie ma się co przejmować czymś takim... byle nam było dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, też jestem zdania, że wychowanie nie pójdzie w las :-) A Ulicę Sezamkową też pamiętam - Erniego i Burta, Elmo, Ciasteczkowy Potwór... No i 5-10-15 to też klasyka.

    Mi, co to są Bakugany... Bakuganowie..? My telewizji nie mamy, to jesteśmy trochę do tyłu z nowinkami. Trzeba będzie podłączyć antenę, jak Chłopaki pójdą do przedszkola, co by nie odstawali od kolegów. Mam nadzieję, że dobre obyczaje już będą wtedy zakorzeniane :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja babcia puszcza mojej dwuletniej kuzynce bajki po angielsku, bo naczytała się o zbawiennym wpływie osłuchania się języka w śród maluchów. Ciekawe co z tego wyjdzie.
    Ciasteczkowy Potwór jest najlepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, niedziela to był fajny dzień, ale trzeba było jeszcze z godzinkę pokręcić się wokół kościoła i spokój.

    ...ale niedziela to też męczarnie, prace domowe na poniedziałek, pamiętacie to uczucie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, Antku - ja pamiętam doskonale.. W niedzielę wieczorem zalegała czasem w żołądku taka ciężka kula, szczególnie, kiedy przez cały weekend nie starczyło czasu, żeby się na poniedziałek przygotować. A bywało i tak ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hihi... ja tam też się nie znam, też tv nie mam. Bakugany to jakaś kreskówka chyba... bo Chrześniak Bardzo Mądrego Mężczyzny ma na tym punkcie kręćka... zabawki oczywiście bajońsko drogie... dobrze, że puzzle z nimi też robią :P to przynajmniej sensowna zabawka :)

    P.S. DH ;) czyli jednak nie warto byłoby ryzykować :) choćby z powodu tych dwudziestych dziewiątych urodzin? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, Desperate... Właśnie przypomniałam sobie dawne czasy....
    Cóż, czasy się zmieniły, my się zmieniliśmy i nasze poranki się zmieniły, ale nie na gorsze oczywiście, na "insze", ale równie fajniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. DH ;) i co wymyśliłeś w kwestii ubrań? :) A "Lie to me" i tłumaczenie? To właśnie chyba duuużo magii ;p nie wiadomo jak wyczarowali to tłumaczenie ;p Ja lubię Tima Rotha i pomysł jest bardzo ciekawy ;)

    OdpowiedzUsuń