Głodny jestem niemiłosiernie, a w takiej sytuacji, kiedy się myśli o jedzeniu, myśli się najbardziej efektywnie. Jeśli się dobrze skupić, może przyjść prawdziwe natchnienie. Do mnie czasem przychodzi i pochwalić się muszę, że potrawy wymyślone w takich momentach, potrafią być niezwykłe.
Właśnie dopracowuję pomysł na dzisiejszą kolacje. Coś nie za ciężkiego, ale jednocześnie konkretnego. Jak już wspomniałem głodny jestem, i to trochę determinuje drogi wyobraźni. Coś wyrazistego.
Zróbmy tak: mielimy mięso z kurczaka. Dorzucamy jajko, dużo natki, czosnek, może odrobinę gałki muszkatołowej..? Sól, pieprz – powinno być w sam raz. Z masy robimy niewielkie klopsiki – w środku dziurka, a w dziurce… niech będzie ser… pleśniowy… ostry Gorgonzola. Już prawie czuję ten smak. Rozgrzewamy patelnię i smażymy klopsiki. Rumiane kuleczki z niespodzianką w środku. Żołądek zawiązał mi się właśnie na supeł i dostałem ślinotoku.
Dobrze by było, żeby i sos jakiś się pojawił. Do delikatnego mięsa, do sera – puszka pokrojonych pomidorów, czosnek, bazylia, sól, pieprz, ostra papryka – niech smak będzie wyraźny.
Klopsiki układamy na talerzu, polewamy sosem… Jakoś tak pusto. Makaron! Jakiś duży, jak największy, żeby ułożyć tylko kilka sztuk. I polać odrobiną sosu. I listek bazylii na górze – finis coronat opus.
Jak ja teraz wytrzymam do wieczora.
Jakieś dobre winko do tego. Półsłodkie, domowe wino z głogu – dojrzewający w piwnicy, jeszcze świeży, zeszłoroczny wyrób własny.
aaa..nie moge!ide zrobić sobie kolacje! ja nie wiem jak tak można..ehh:D
OdpowiedzUsuńsmacznego!
Justka
jakoś zgłodniałam ...
OdpowiedzUsuńdziękuję za odwiedziny i obserwację:)
Przygotowania w toku - nie omieszkam donieść o efektach, sam jestem ciekaw. Nie ma jak natchnienie i eksperymenty :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pomysł - muszę nieskromnie przyznać - był świetny. Mała sugestia, gdyby ktoś chciał próbować: dobrze jest włożyć dużo sera, bo smak trochę ginie. Ale ogólnie - rewelacja.
OdpowiedzUsuńJeśli to ma być na kolację, podane jako lekkie danie, to zawartość czosnku i w treści głównej i do tego w sosie, mocno mi się tu kłóci z zamierzoną "lekkością" dania!
OdpowiedzUsuńNie dyskutuję na temat świetności smaku ;-)
Z tym "lekkie" to pewnie bardziej złożona sprawa, faktycznie. Ale nadmiaru czosnku nie czułem i trawienia mi ten czosnek też nie zakłócił.
OdpowiedzUsuńTo jest czysta kwestia przyzwyczajeń smakowych :-)
OdpowiedzUsuńpoezja!
OdpowiedzUsuń:-)) Czuję się mile połechtany.
OdpowiedzUsuń