Szykuje się rodzinna impreza a ja zgłosiłem się na ochotnika do przygotowania wszelkiego jadła. Kucharz ze mnie całkiem niezły – takie jest moje zdanie i ja je podzielam, jak podobno mawiał J. P. Sartre. Na szczęście podzielają je też inni. Spotkanie jest w sobotę, więc wielkie gotowanie od sobotniego poranka, ale wcześniej należy poczynić pewne przygotowania.
Menu jest już z grubsza opracowane. Potraw będzie kilka plus dodatki, bo osób całkiem sporo – około dwudziestu. Robi się z tego przedsięwzięcie skomplikowane pod względem planistycznym.
Jedzenie musi być świeże, nie żadne tam odgrzewane klopsy. Tu pojawiają się problemy: odpowiednia ilość naczyń, ustalenie odpowiedniej kolejności przygotowania i podawania, bo dysponował będę niestety standardową kuchenką, czyli cztery palniki i jeden piekarnik.
Podstawowe dania przygotowywać mam zamiar bezpośrednio przed podaniem, ale pewne rzeczy można, a pewne nawet należy przygotować z wyprzedzeniem. I tak dziś zaczniemy – od bigosu. Ogólnie będzie tradycyjnie, ale postaramy się złamać trochę tradycję. O tym później.
Bigos. Potrawa najbardziej tradycyjna z tradycyjnych, jeśli o polską kuchnię chodzi. Najlepszy bigos gotowała oczywiście moja mama. Gotowała najlepszy – do czasu, kiedy ja zacząłem to robić, przejmując palmę pierwszeństwa. Takie jest moje zdanie i ja je podzielam.
I mam świadomość, że takie samo zdanie o sobie i swoim bigosie ma każdy, kto go kiedykolwiek przyrządzał. Bigos to potrawa paradoksalna i to jest w niej wspaniałe. Niby prosta i nieskomplikowana, ale dająca równocześnie prawie nieograniczone pole do kulinarnych popisów.
I mam świadomość, że takie samo zdanie o sobie i swoim bigosie ma każdy, kto go kiedykolwiek przyrządzał. Bigos to potrawa paradoksalna i to jest w niej wspaniałe. Niby prosta i nieskomplikowana, ale dająca równocześnie prawie nieograniczone pole do kulinarnych popisów.
Bigos, to wiadomo, kapusta. U mnie kiszona i świeża w proporcji mniej więcej 1/1. Ale nie tylko, oczywiście kapusta. Mięso i to w dużej ilości. Znawcy piszą nawet, że prawdziwy bigos charakteryzuje się ilościową przewagą mięs różnych gatunków nad kapustą. Ważna jest różnorodność. Zaczynam od surowego boczku, który podsmażam. Dodaję boczek wędzony, kiełbasę – ważne, żeby to nie był wyrób typu „promocja! kiełbasa za 9.99!”. Chudsze mięso wieprzowe – może być karkówka. I jeszcze chudsze – schab. Kupuję schab z kością i gotuję na nim wywar, którym później podleję duszącą się kapustę. Ugotowane mięso kroję i dodaję do pozostałego.
Mięso smaży się. Dodaję przyprawy: liść laurowy, ziele angielskie, jagody jałowca, trochę majeranku, pieprz, sól (taki sam zestaw trafi raz jeszcze do gara, gdy połączę w mim mięso z kapustą). Wrzucam posiekaną cebulę. Później dodam ją również do kapusty. Całość podlewam odrobiną czerwonego wina.
Kapustę, jak napisałem, duszę w wywarze z mięsa i warzyw. Dodaję przecier pomidorowy, cebulę, przyprawy, suszone grzyby. Dorzucam mięso. Całość podlewam czerwonym winem, na koniec trochę suszonych śliwek.
Dusimy, dusimy, dusimy. Następnego dnia odgrzewamy, później odgrzewamy znowu i podziwiamy, bo potrawa staje się coraz lepsza. Do soboty będzie idealna.
Dziś będzie można delektować się gotowaniem w spokoju. W międzyczasie mam jeszcze jeden plan do wykonania, mianowicie przygotować klopsiki z mielonego mięsa w zalewie octowej. Zimna przekąska, która się wyjątkowo dobrze sprawdza na imprezach przy stole.
Klopsiki robi się z mięsa mielonego z dodatkiem siekanej cebulki, czosnku, natki pietruszki, przyprawionego solą, pieprzem, majerankiem i w sumie – czym kto lubi. Masę formujemy w małe kulki, można je ugotować lub usmażyć. Następnie zalać marynatą z octu i wody (w proporcji 1/3) którą to mieszankę podgrzewamy dodając ziele angielskie, liść laurowy, cukier, cebulę pokrojoną w piórka.
Na sobotę planuję mieć kamienny gar klopsików. Robię je dziś, bo muszą swoje odstać. Później – tylko patrzeć jak znikną.
Dziś będzie się można delektować gotowaniem, w sobotę zacznie się nerwowa atmosfera. Będę donosił na bieżąco, albo opiszę post factum, zobaczymy, na co czas pozwoli.
Przygotujcie się na golonkę, pieczeń z piersi indyka, jak dobrze pójdzie i zaopatrzenie nie zawiedzie – królika. I coś dla przełamania, jak obiecałem, listy tradycyjnych smaków – miodowy kurczak curry, mój pomysł autorski. Podamy z czerwonym ryżem.
Zapraszam!
Super pomysł z potrawami, które spokojnie można zrobić wcześniej, nie wściekając się w dniu imprezy, że masz jeszcze 5 pomidorków, słoiczek oliwek czy inne ingrediencje do posiekania!
OdpowiedzUsuńTakie potrawy przygotowane z wyprzedzeniem, to tylko część przedsięwzięcia. Większość była przygotowana bezpośrednio przed podaniem - dużo lepszy efekt, chociaż strategicznie bardziej skomplikowane.
OdpowiedzUsuńNo, no, zgadzam się. Bo na przykład sałatek nie da się przygotować wcześniej. Ja siekam niemal do ostatniej chwili, lubię jak coś jest w miarę "świeże" ;D
OdpowiedzUsuńPewnie - odgrzewanie zawsze psuje efekt. A sałatki... Pamiętam, jak mama robiła sałatkę warzywną, z majonezem, taką jak najbardziej tradycyjną. Zawsze była micha, więc na drugi dzień zostawało. Za każdym razem czekałem tego drugiego dnia, aż ktoś się poczęstuje pierwszy i zgarnie ten majonez, który się na wierzchu zrobił żółty... Takie dziwactwo ;-)
OdpowiedzUsuńAle zrozumiałe!
OdpowiedzUsuńWróciłam do Twojego posta, żeby przeegzaminować przepis na bigos, może się odważę????
Niestety, nie miałam czasu przejrzeć pozostałych postów, a interesują mnie smakowitości, o których napisałeś miodowy kurczak curry. Oczywiście, copyright zapewnione ;D
Kurczak jest bardzo prosty, bardzo.
OdpowiedzUsuńKroi się w kawałki filet - takie kostki 2 na 2, może większe - wedle uznania. Mięso się marynuje w miodzie zmieszanym z curry i odrobiną ostrej papryki. Nie podam proporcji, bo zawsze leję (miód płynny, żeby dobrze wymieszać z przyprawą) i sypię na oko. Powiedzmy, ze na filet jakieś 5 łyżek miodu i ze 3-4 łyżeczki curry. Powiedzmy. Najlepiej, żeby kurczaczek trochę postał w marynacie, nawet przez noc, ale nie koniecznie. Później się go smaży, soli już na patelni. I to wszystko. Miód karmelizuje, wszystko się robi piękne-złote. Podaje się z ryżem.